Słowo, które staje się oparciem

 Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»

Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»

W tym właśnie czasie Jezus wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; także wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: «Idźcie i donieście Janowi to, co widzieliście i słyszeliście: Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi ». (Łk 7, 18b-23)

Jezus mógł odpowiedzieć Janowi wprost: „Tak, jestem Tym, który miał przyjść”. Tymczasem w odpowiedzi udzielonej Janowi Jezus mówi o swoich czynach i o owocach swego przyjścia. Po tym właśnie poznajemy Boga – po Jego działaniu. Ale i tak tym, co poprzedza działanie jest SŁOWO. Doskonale zrozumiał to wczorajszy patron św. Jan od Krzyża, gdy pisał, że „Tylko jedno Słowo wypowiedział Bóg Ojciec, a jest nim Jego Syn i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu; w milczeniu też powinna słuchać go dusza”.

To nauczanie św. Jana od Krzyża zawsze mnie poruszało w kontekście medytacji monologicznej – posługującej się także jednym słowem, względnie jednym wersetem.

Inny Jan, tym razem Ewangelista opisze tę prawdę jeszcze krócej: Na początku było Słowo” (J 1,1).

Jednak to Boskie Słowo, o którym mówią przywołane teksty, nie jest żadnym ze słów ludzkiego języka. Ludzkich słów jest zawsze wiele. Czasami za wiele! Bóg ma zaś tylko jedno Słowo. Jeśli tak, to nie jest ono podobne do naszego – wielosłownego – języka. Nie może być też żadnym ze słów, które w takim języku odnajdujemy, straciłoby wówczas swój boski charakter, będąc zależne od słów przez nas stworzonych. Tymczasem Słowo, które wypowiada Bóg ma moc wyprowadzić nas z zamknięcia w świecie rzeczy stworzonych i niedoskonałych i wznieść nas ku doświadczeniu Tajemnicy Nieskończonego – jak pięknie określi to Merton w Nowym posiewie kontemplacji.

I dzisiaj kolejny Jan otrzymuje w odpowiedzi od Jezusa słowo, które ma go skłonić do wiary. Doskonałym komentarzem do tego dialogu Jana z Chrzciciela z Jezusem jest werset z Listu do Rzymian: „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy a tym, co się słyszy jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Jan Chrzciciel gdy przez swoich uczniów zadaje pytanie Jezusowi siedzi w więzieniu, przeżywając próbę wiary. W jego sercu rodzą się wątpliwości: Czy się nie pomylił, wskazując Jezusa, jako Zbawiciela!?

Ks. Dajczer w swojej książce Rozważania o wierze pisze, że wiara nie znosi ciemności, wręcz przeciwnie, ona je zakłada. Same wątpliwości w wierze nie są czymś złym. Zmuszają nas bowiem do szukania. Do zadawania pytań. Jezus pozwala na pytania w wierze. Nie dziwi się wątpliwościom Jana. Uczy nas w ten sposób, że wiara zakłada pytania i zmagania z wątpliwościami. Ileż podobnych doświadczeń będzie udziałem samych apostołów.

Jezus w odpowiedzi daje Janowi do zrozumienia, że wypełnia się obietnica dana przez proroka Izajasza. Chce, aby Jan oparł się na Słowie Bożym, które zawsze się spełnia.

„Wiara rodzi się z tego, co się słyszy a tym, co się słyszy jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17).

Słowo Jezusa z pewnością stało się dla Jana silnym oparciem i światłem w ciemnościach więzienia, które są jednocześnie symbolem ciemności wiary. Jan całe życie karmił się Słowem żyjąc na pustyni. Słowo Boga było dla niego jedynym oparciem, w nim znajdował światło dla siebie. Tak dzieje się i tym razem i tego samego Jan uczy nas, odwołujących się w medytacji do mocy Słowa. Oprzyj się na Słowie! Zaufaj mu! Podążaj za nim wytrwale! Pozwól, aby przez swoje działanie w twoim sercu stało się światłem rozpraszającym twoje ciemności!

W życiu Jana Chrzciciela, ale też i w naszym życiu ma szansę dokonać się to o czym wspomina wiersz pewnej polskiej mistyczki.

Przeniknęło mnie Słowo

ogarnęło myśli

przejrzało zamysły mojego serca

To Słowo to Bóg

który przychodzi uleczyć moją duszę

Pozwólmy, aby mocą Boskiego Słowa, które przywołujemy w medytacji zrodziła się wewnątrz nas cisza konieczna do jego działania. Wyciszmy stopniowo nasze „ego” aktywnie produkujące myśli, uczucia, obrazy mające wykrzyczeć jego istnienie, które biorą się z życiowych okoliczności. Nie zatrzymujmy się na nich i nie przywiązujmy się do nich. Pozwólmy, aby tak jak wyłaniają się z ciszy, tak wraz ze słowem przyzywanym w rytmie oddechu w ciszy znikały.

„Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” – powie Jezus. Powtarzając w sercu Słowo, pozwólmy, aby ono stawało się odpowiedzą na nasze pytania i wątpliwości w wierze, na nasze lęki; aby przenikało zamysły serca i mocą niesionej przez nie łaski uzdrawiało i kształtowało nasze dusze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji