Medytacja tworzy klimat dla Słowa

Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:

„Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo gleba nie była głęboka. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny”. I dodał: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. (Mk 4, 1-9)

 

Codzienną praktykę medytacji można by z powodzeniem porównać do bycia w tłumie ludzi, którzy każdego dnia siadają, aby wsłuchać się w Jezusa (gdyby policzyć wszystkich medytujących na świecie byłby to całkiem spory tłum).

Cisza medytacji wprowadza nas w klimat zasłuchania.

„Słuchajcie…” – tymi słowami Jezus chce zwrócić naszą uwagę na Słowo, które do nas kieruje. „Słuchaj Izraelu…” – to wezwanie jak mantra przewija się na kartach Starego Testamentu przypominając nam jaka powinna być postawa człowieka wiary, gdyż wiara rodzi się ze słuchania – napisze św. Paweł w Liście do Rzymian – a tym, co się słyszy jest Słowo Boże [Rz 10,17]. Słowo, które nie jest słuchane, nie może wybrzmieć w ludzkim sercu. Nie może zrodzić owoców, jakich Jezus oczekuje od nas – swoich słuchaczy i uczniów. Dzisiejsza przypowieść o Siewcy jest szczególną lekcją o słuchaniu. Gleba, na którą pada ziarno, to ludzkie serce.

Pierwszą przeszkodą w słuchaniu Słowa jest obojętność. Z serca twardego i zimnego Słowo natychmiast jest wyrzucane. Jednak każdy medytujący może się zapewne podpisać pod stwierdzeniem, że Słowo Boże ma moc skruszyć nawet najtwardsze ludzkie serce. Jednym z największych dowodów na to, że medytacja przynosi owoce w życiu medytującego jest fakt, że codzienna medytacja, codzienne wsłuchiwanie się w Słowo czyni ludzkie serce bardziej wrażliwym i to nie tylko na samo Słowo, ale też na sposób postrzegania całej otaczającej nas rzeczywistości. Dzieje się tak, bo wraz ze Słowem przychodzi zawsze łaska. Przedstawiciele kościołów ewangelicznych mówią wręcz o „sakramencie Słowa” . A sakrament – jak mówi jego najprostsza definicja – to widzialny znak niewidzialnie działającej łaski. O sakramentalności słowa pisze także papież – senior Benedykt XVI w swoje adhortacji apostolskiej Verbum Domini.

Inną przeszkodą dla słuchania Słowa jest życie jedynie na powierzchni zmysłowych wrażeń, które skutecznie wykradają nam czas przeznaczony na słuchanie Słowa. Serce takiego człowieka jest płytkie i niestałe, dlatego Słowo nie może się w nim zakorzenić. Stałość to jeden z fundamentów życia duchowego i medytacji. Element, bez którego nie możemy sobie nawet zamarzyć o głębi życia duchowego. Stałość, to także cecha konieczna do przezwyciężania zniechęcenia i rezygnacji z medytacji, które wkradają się od czasu do czasu do naszej praktyki.

Z kolei – jak mówi Jezus – serce zajęte troskami to serce, które nie jest wystarczająco zdolne do tego, aby usłyszeć Słowo. Same troski nie muszą być czymś złym. Troską o najbliższych wyraża się między innymi nasza miłość do nich, czy chęć niesienia komuś pomocy. Ale medytacja jest szkołą, która chce nauczyć nas większej ufności do Jezusa, zgodnie ze słowami św. Piotra Apostoła:  „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was”. [1P5,7]. Medytacja to postawa którą można określić odwołując się do znanych słów ks. Dolindo Ruotolo: „Jezus, Ty się tym zajmij” a ja posiedzę u Twoich stóp i posłucham, bo wiem, że tylko Twoje Słowo może przynieść ukojenie mojemu sercu i wlać w nie pokój.

Rozproszenia są tym, z czym Słowo najczęściej przegrywa w naszym sercu. Paradoksalnie jednak to nie my mamy z nimi walczyć. Pozostawmy to Słowu, w które wsłuchujemy się ciszy medytacji, nieustannie wracając do niego za każdym razem, gdy rozproszenia będą chciały pozbawić nas postawy zasłuchania.

Medytacja uczy nas – podobnie jak dzisiejsza przypowieść – postawy serca, które daje pierwszeństwo Słowu, bo tylko wtedy może ono wydać w naszym życiu największe owoce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji