Medytacja łagodzi obyczaje

 

Jezus powiedział:

«Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą».

Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, słowami tymi także nam ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie». (Łk 11, 42-46)

Na pierwszy rzut oka Ewangelia dzisiejsza wydaje się mało medytacyjna, w tym sensie, że wprost nie wydaje się ona odnosić do tego, co może być doświadczeniem medytacyjnym. Gdy jednak wsłuchamy się głębiej w przesłanie Jezusa zobaczymy, że mówi On o tym, co można by określić motywacją naszego działania. I choć odnosi to w dużej mierze do pewnych funkcji społecznych, piastowanych przez swoich rozmówców, to jednak ogólnie postawę, którą Jezus piętnuje można odnieść do każdego rodzaju naszego działania.

Jezus chce przestrzec, że jest coś bardzo nie w porządku, jeśli ktoś dąży do czegokolwiek z powodów głównie egoistycznych - czyli żeby zaspokoić swoje ambicje, próżność, czy zapewnić sobie inne korzyści. Egocentryzm potrafi zatruć zarówno naszą postawę w stosunku do świata, do drugiego człowieka, jak i relację z Bogiem. Zresztą zdaniem Jezusa egocentryzm zawsze będzie jakimś rodzajem choroby duchowej.

Z kolei miłość, do której Jezus odwołuje się już w pierwszym zdaniu dzisiejszej Ewangelii tym różni się od egoizmu, że jej cechą jest pragnienie, żeby zaspokajać nie tylko swoje potrzeby, ale by czyniąc to mieć na względzie także dobro innych.

To już drugi dzień, gdy Chrystus toczy dysputę z uczonymi w piśmie, w której wychodząc od pewnego wymiaru zewnętrznego naszego życia kieruje On uwagę słuchaczy ku wnętrzu, ku ludzkiemu sercu. Jezus często przypominał, że to właśnie serce człowieka jest głównym źródłem jego motywacji i działania. Zatem jeśli nasze działania są nacechowane egoizmem, oznacza to, że problem tkwi w naszym wnętrzu, w sercu człowieka i tam musi zostać uzdrowiony.

Kiedyś Jerzy Waldorff odwołując się w jednym ze swoich felietonów do Arystotelesa napisał, że „Muzyka łagodzi obyczaje”. Sądzę, że to samo można by bez przesady powiedzieć o praktyce medytacji. Także badania amerykańskich naukowców dotyczących zjawiska medytacji potwierdzają, że osoby medytujące są bardziej skłonne do ugody, mniej agresywne, czy bardziej otwarte na drugiego człowieka.

W jednej z książek Daniela Golemana „Trwała przemiana. Co nauka mówi o tym, jak medytacja zmienia twoje ciało i umysł” autor udowadnia, że systematyczna praktyka medytacji przynosi trwałą zmianę na poziomie empatii, radzenia sobie ze stresem oraz jak to określa „większą zdolność wyjścia poza ego”.

W tym sensie medytację możemy potraktować jako proces przezwyciężania naszego egoizmu, do którego Jezus odnosi się negatywnie w dzisiejszej Ewangelii. Już sama praktyka medytacji – zwłaszcza monologicznej – zakłada pewną bezinteresowność, gdyż bazujemy w niej na doświadczeniu, które jest w małym stopniu zależne od nas (poza siedzeniem, w które jesteśmy zaangażowani), ale reszta w praktyce medytacji – zwłaszcza chrześcijańskiej – bardziej opiera się na łasce, która przychodzi przez towarzyszące medytacji słowo. To ona kształtuje nasze serca i to do jakich owoców i jak szybko nas doprowadzi w dużej mierze nie zależy już od nas.

Jest takie piękne zdanie Eckharta Tolle, który mówi, że: „Kiedy w praktyce medytacji wyciszamy działanie umysłu proces ten zaczyna powoli trawić nasze myśli i uczucia na temat nas samych. Medytacja przez wsłuchiwanie się w siebie z życzliwością i uważnością pozwala nam na tworzenie nowej „opowieści” o nas samych; opowieści opartej na miłującej akceptacji samych siebie, naszego życia, tego co dzieje się „tu i teraz” jak również innych. Na początku jest to chwilowa zmiana, ale wraz z praktyką staje się ona trwała”. [konferencja wygłoszona na Universities of London and Cambridge w czerwcu 2020 r]

Te słowa wydają się potwierdzać prawdę o tym, że praktyka medytacji rzeczywiście łagodzi nasze obyczaje zarówno wobec nas samych jak i wobec otaczającej nas rzeczywistości. Medytacja ma w sobie też dolność uwalniania nas od egocentrycznych pragnień, które nam towarzyszą, gdyż uświadamia nam na dużo głębszym poziomie niż tylko intelekt, że  tak naprawdę niepotrzebne jest człowiekowi wszystko, co nie powoduje w nim wzrostu Miłości, lub przynajmniej nie sprzyja temu wzrostowi. Dotyczy to także religii i wiary. Jezus już od wczoraj w Ewangelii zdaje się stawiać ważne pytanie:  „Po co komu wiara w Boga i religijne praktyki, jeśli nie nauczy się on Miłości?”.

Zbawienie ku któremu prowadzi nas życie duchowe nie jest emeryturą dla zasłużonych. Jest nowym życiem, czekającym na każdego, ale kształtem tego nowego życia jest Miłość. Dlatego Jezus namawia nas nie do gromadzenia zasług, ale do uczenia się Miłości. Trudna to nauka i skomplikowana umiejętność, dlatego warto się jej uczyć jedynie u najlepszego Mistrza - Jezusa. A każda praktyka medytacji do której siadamy jest realizacją tej nauki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji