Panie, naucz nas modlić się

 

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów».

A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». (Łk 11, 1-4)

Słyszymy dziś w Ewangelii prośbę: „Panie, naucz nas modlić się”.

Nie mam wątpliwości, że jest to prośba, która przewija się przez kolejne pokolenia uczniów Chrystusa. Dla znalezienia dobrego nauczyciela modlitwy niektórzy przemierzyli setki a nawet tysiące kilometrów. Jako dowód na to pragnienie wystarczy przywołać Ojców Pustyni, do których przybywały tłumnie osoby pragnące nauczyć się od nich sztuki modlitwy; czy też historię bohatera słynnej powieści „Opowieści pielgrzyma”, w której przemierza on długą drogę w poszukiwaniu nauczyciela, który nauczy go modlitwy nieustannej.

Jezus ucząc prostych słów modlitwy, uświadamia nam, że ma powodu sądzić, że modlitwa to jakaś skomplikowana umiejętność. W praktyce medytacji monologicznej również odwołujemy się do prostoty. Ta praktyka, podobnie jak sam Chrystus uświadamiają nam, że istotą owocnej modlitwy jest zawsze wiara i miłość, oraz głębia zaangażowanego w nią ludzkiego serca, nie zaś wielość słów.

Za każdym razem, gdy siadamy do medytacji naszą postawą zdajemy się powtarzać: „Panie naucz nas modlić się”, gdyż Tym, na którego zdajemy się całkowicie w tej modlitwie jest Duch Jezusa. To Jemu pozwalamy się prowadzić za sprawą modlitewnego wezwania, w które się wsłuchujemy i to „On – zgodnie ze słowami św. Pawła – dopełnia braków naszej modlitwy, gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26).

Jezus uczy nas modlitwy nie tylko w praktyce – jak w dzisiejszej Ewangelii – ale też swoim własnym przykładem. Jednym z wyrazów tej postawy była Jego modlitwa, na której spędzał niejednokrotnie całą noc o czym donoszą Ewangelie.

Poza tym odpowiedzią na dzisiejszą prośbę uczniów zdaje się być także Ewangelia, którą słyszeliśmy zaledwie wczoraj, opowiadająca o  zasłuchaniu Marii, siostry Łazarza i Marty, siedzącej w ciszy u stóp Jezusa, którą Nauczyciel określa wyborem najlepszej cząstki, której nie będzie pozbawiona.

Postawa Marii zdaje się tak bardzo przypominać praktykę naszej medytacji. Cała jest skupiona na Jezusie. Siedzi u Jego stóp i słucha Go. Wszystko inne przestaje istnieć.

Kontemplacja jest rozkochaniem się człowieka w Bogu. Pan Jezus, który powiedział, że Maria wybrała najlepszą cząstkę, dobrze wiedział, o czym mówi. On przecież szedł przez swoje ludzkie życie cały rozkochany w swym Ojcu. To właśnie miłość Jezusa do swojego Przedwiecznego Ojca wyrażała się w tym, że całe noce spędzał na modlitwie i że z tej modlitwy czerpał siły do codziennej działalności.

To jest niezwykłe i zupełnie niezasłużone, że Bóg, który nas kocha, sam chce być przez nas kochany. Chce, abyśmy w tej miłości odnawiali samych siebie; żebyśmy czerpali z niej siły. Chrześcijanin nigdy nie znajdzie w życiu lepszej motywacji do dobrego życia niż miłość i modlitwa!

My także siedząc w medytacji u stóp Tego, który jest samą Miłością wchłaniamy w siebie Jego Boską Obecność i Mądrość. Warto sobie uświadomić, że do naśladowania Marii wezwani jesteśmy wszyscy. Nic tak bardzo, jak Jego łaska i słowo nie są w stanie rozświetlić dróg naszego życia.  "Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych" – napisze św. Paweł (Rz 5,5) – bo nawet jeśli prowadzimy życie bardzo czynne, możemy nosić w swoich sercach ziarno daru kontemplacji, gdyż dar kontemplacji jest niczym innym jak darem rozkochania się w Bogu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji