Życie z Bogiem nie gwarantuje nam spokoju i braku kłopotów, ale pokój serca

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić.

A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie spadnie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie». (Łk 21, 12-19)

O tym, że często bardzo osobiście odbieramy Ewangelię świadczy fakt, że po przeczytaniu pierwszego zdania z dzisiejszej Ewangelii pomyślałem o tych, którzy „prześladowali” naszą formę medytacji (nie będę przywoływał tu żadnych nazwisk), ale przed paru laty przewinęła się przez Polskę (sięgając nawet Episkopatu) prawdziwa fala krytyki wobec medytacji monologicznej, pokazująca, że osoby ślepo osądzające modlących się tą formą medytacji – stanowiącą ich zdaniem zagrożenie naleciałościami Wschodu dla chrześcijańskiej duchowości – nie miały pojęcia o jej pochodzeniu i źródłach. A przecież wystarczyło zajrzeć do historii tej modlitwy, żeby zobaczyć, że wszystko zaczęło się od ojców Pustyni Kasjana i Ewargiusza z Pontu.

Dzisiejsza Ewangelia ukazuje prawdę o tym, że życie z Bogiem nie gwarantuje nam spokoju i braku kłopotów. Jak naucza Jan Kasjan: „Motywem trwania w komunii z Bogiem nie powinna być chęć łatwego i przyjemnego życia. Chodzi bowiem o zwycięstwo nad złem, a to wymaga walki, nie ucieczki. W tej walce nie jesteśmy jednak sami. I mamy moc, o jakiej nawet nie śniło się tym, którzy Boga nie znają – mamy moc i mądrość. Ważne jest tylko to, abyśmy w tej walce nie próbowali polegać tylko na sobie. Nasze zwycięstwo jest przede wszystkim sprawą Boga. A skoro tak, to jesteśmy na nie skazani, o ile nasze życie będzie trwaniem w Bogu”. Tego trwania uczy nas praktyka medytacji monologicznej, gdyż: Po pierwsze przez swoją prostotę i skupienie się na Słowie, jako narzędziu działania Bożej łaski w nas przenosi ciężar z naszej aktywności na całkowite zaufanie Bogu. Po drugie uczy nas cierpliwości, gdyż w życiu duchowym na owoce trzeba niejednokrotnie czekać bardzo długo. Po trzecie wreszcie uczy nas przenosić doświadczenie Boga z modlitwy na całe nasze życie. Jednym z owoców praktykowanej wytrwale modlitwy monologicznej jest hezychia (stan spokoju, wyciszenie ciała, serca i ducha, wewnętrzne skupienie i milczenie, będący także stanem jedności ciała, ducha i duszy, gwarantujący wewnętrzny pokój, który jest owocem nieustannego otwarcia na Ducha Świętego). Ten stan rodzi się z powtarzanego w sercu wezwania, które towarzyszy tej modlitwie a które z czasem tak mocno zrasta się z naszym sercem, że możemy usłyszeć, jak wybrzmiewa ono w nas także przy innych czynnościach dnia codziennego uświadamiając nam w ten sposób, że jesteśmy nieustannie zanurzeni w obecność Boga, „w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”[por Dz 17,28].

Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii: «Podniosą na was ręce i będą was prześladować». Niektórzy mówią, że chrześcijaństwo jest czymś wymyślonym przez ludzi, żeby dać trochę pocieszenia tym, którzy nie dają sobie rady z trudną codziennością (Lenin nazwał chrześcijaństwo "gorzałką kiepskiej jakości"). A tymczasem jak czytamy w Ewangelii, że to właśnie z powodu Jezusa wierzący w Niego będą mieli, delikatnie mówiąc, kłopoty, których by nie mieli, gdyby w Niego nie uwierzyli. To jak to w końcu jest? Wiara w Jezusa daje złudne szczęście, czy raczej ryzyko dodatkowego cierpienia?

Jezus daje coś, czego żaden człowiek dać nie może. Daje szczęście, którego nic nie jest w stanie zmącić, nawet nienawiść najbliższych nam osób. Uzdalnia nas też do robienia rzeczy wielkich, których nigdy byśmy nie zrobili, gdybyśmy nie uwierzyli w Jezusa. I to jest dowód na to, że Jezus naprawdę jest Bogiem.

„W istocie modlitwa jest sposobem kontaktu z Bogiem, która nie ma na celu chęci zmiany rzeczywistości. Takie próby są przedmiotem żartów niewierzących. Prawdziwa modlitwa przynosi przede wszystkim zmianę samym modlącym się, zmianę naszego nastawienia, aby mogły w nas rozbrzmiewać takie rzeczy jak: nieskończoność, tajemnica, przebaczenie. Można powiedzieć, że modlitwa jest dostrajaniem naszego umysłu i serca do Boga. I dlatego staje się źródłem innego sposobu patrzenia, którego nic nie potrafi zmącić: także trudności, odrzucenie czy prześladowanie.  Bez modlitwy jedynym sposobem poznania pozostaje porównanie, kalkulacja, patrzenie z ograniczonego, osobistego punktu widzenia. Modlitwa poprzez udział w widzeniu Boga uczy nas poznawać rzeczywistość w zupełnie inny sposób. Zamiast zajmować się dobrze strzeżonym ego, porzuca obronę lub promowanie swoich pomysłów czy przeżyć, porzuca wszelkie nieprzyjazne nastawienia oraz lęki i oczekuje, spodziewa się wszystkiego od Boga.”  (Richard Rohr "Nagie teraz")

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji