Co się z Ducha narodziło...

 

Jezus powiedział do Nikodema:

«Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu». (J 3, 16-21)

Kolejny dzień wsłuchujemy się w rozmowę Jezusa z Nikodemem. Jedną z najpiękniejszych i najgłębszych rozmów, jakie możemy znaleźć na kartach Pisma Świętego. Dobrze tę rozmowę czytać w całości. Zdziwienie Nikodema towarzyszące słowom, które słyszy świadczy o głębokim niezrozumieniu słów Jezusa.

Jezus nawet trochę sarkastycznie odpowiadając na pytania Nikodema o to jak jest możliwym powtórne narodzenie człowieka mówi:  „Ty jesteś nauczycielem Izraela a tego nie wiesz?”, po czym wyjaśnia mu przyczynę jego niezrozumienia, która może być także pewną wskazówką dla nas w rozumieniu słowa Bożego. Bo sądzę, że nam również czasem udziela się postawa Nikodema, gdyż w wielu przypadkach nie rozumiemy prostych słów Jezusa, którymi się do nas zwraca.

Jezus zatem tłumaczy, że jest On Słowem, które się ucieleśniło, a żeby je zrozumieć, to musimy narodzić się na nowo. W The Chosen Jezus wskazuje na to mówiąc do Nikodema, „że co się z ciała narodziło jest ciałem a co się z ducha narodziło jest duchem. To musi się w tobie odrodzić”. Sugerując, że jesteśmy często zbyt przywiązani do cielesnego, ziemskiego interpretowania słowa Bożego. Innymi słowy potrzebujemy nowego serca, które uczy się rozumieć z boskiego punktu widzenia. Po ludzku bowiem zrozumienie tajemnicy Królestwa Bożego, które przynosi Jezus nie jest możliwe.

Przeciętnemu człowiekowi trudno jest pojąć Słowo Boże między innymi dlatego, że jest zbyt przywiązany do ziemskiego sposobu myślenia. A takie spojrzenie jest przede wszystkim skupione na sobie i swoich potrzebach. Dostrzega to, co poznaje zmysłami. Brakuje mu pewnego duchowego zmysłu, który jest owocem łaski, ale też i duchowej pracy, wysiłku. Czy innymi słowy współpracy z tą łaską. A bez tego nie sposób dostrzec  Boga i Jego działania ukrytego pod osłoną codzienności. To wyrobienie w sobie wspomnianego duchowego zmysłu wymaga ciszy, która uczy nas wsłuchiwać się w Słowo nie tylko naszym umysłem, ale i sercem, gdyż poznanie duchowe jest bardziej sprawą serca niż umysłu o czym często przypomina Pismo Święte. „Dlatego chcę cię wyprowadzić, na pustynię i mówić twego do serca” [Oz 2, 16].

Biblia często przekonuje nas, że słowo Boże jest jak studnia, przy której dochodzi do najpiękniejszych życiowych spotkań między Bogiem a człowiekiem. Spotkanie z Nikodemem wprawdzie nie odbywa się przy studni (?), ale dla Nikodema jest taką studnią. Jezus uświadamia jemu ale też i nam, że naszym problemem, który sprawia, że trudno nam dostrzec Boga i Jego obecność i działanie w życiu jest to, że jesteśmy zbyt skupieni, wręcz zaślepieni sprawami przyziemnymi.

Stąd wciąż aktualne pozostaje wezwanie Jezusa, aby się powtórnie narodzić. Ono dokonuje się przez zanurzenie w Duchu Świętym. Kiedy godzimy się na to, aby to On stawał się naszym Przewodnikiem i Nauczycielem życia i myślenia, pozwalam Mu przekształcać nasze ziemskie człowieczeństwo na duchowe, które coraz bardziej staje się przepełnione sprawami duchowymi, co sprawia, że również na ziemskie sprawy zaczynamy spoglądać w właściwej perspektywy i z właściwym dystansem, który powinien cechować nas – chrześcijan, skądinąd należących na poły już do innego świata. Dokładnie to dzieje się w praktyce medytacji.

W The Chosen jest pokazany ten fenomenalny dialog Jezusa z Nikodemem:

- Posłuchaj… Co Słyszysz? 

- Wiatr? 

- Skąd wiesz, że to wiatr? 

- Bo go słyszę i czuję! 

- Wiesz skąd pochodzi? 

- Nie! 

- Wiesz dokąd zmierza? 

- Nie! 

- To właśnie znaczy narodzić się z Ducha.  Duch działa w sposób, jakiego nie rozumiesz, ale chociaż go nie widzisz, rozpoznajesz jego działanie. 

Chciałoby się dodać, że dokładnie to dzieje się w medytacji…

Dziś Jezus w rozmowie z Nikodemem bardzo konkretnie wskazuje na siebie, jako tego poprzez którego Bóg pokazuje, jak bardzo kocha świat i człowieka. Znowu przychodzi mi na myśl zdanie św. Jana od Krzyża: „Jedno Słowo wypowiedział Ojciec, którym jest Jego Syn i to słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu. W milczeniu też powinna słuchać Go dusza”. Można powiedzieć, że Bóg Ojciec pokazuje w Jezusie całe swoje serce. Tak bardzo chce, żebyśmy spojrzeli na Syna, tak bardzo chce żebyśmy się w Niego wsłuchali, bo bez Niego nie zrozumiemy ani Jego wartość i wartości Jego wcielenia i odkupienia dla nas, ani tym bardziej nie zrozumiemy nas samych i naszej wartości w oczach Boga. Ojciec chce pokazać nam swoją miłość przez Syna, abyśmy otworzyli się na Jego miłość. Nasze serca często noszą błędny obraz Boga, który jest daleki, który osądza i którego nie obchodzą nasze problemy. Jezus chce zniszczyć ten fałszywy obraz Boga, który nosimy w sercach. Chce, abyśmy nauczyli się patrzeć na Boga tak jak On. Patrząc na Jezusa spotykamy Ojca, który pragnie nam się objawić jako Bóg, który jest blisko, kocha nas do szaleństwa, rozumie nasze cierpienia i problemy i jest w tym bliżej nas niż możemy to sobie wyobrazić. Chce być postrzegany jako Ojciec, który nie bał się dać nam swojego Syna, abyśmy przez dzięki Niemu pojęli, że jesteśmy Jego dziećmi, jesteśmy Jego umiłowanymi córkami i umiłowanymi synami. Naszą odpowiedzią na tę miłość jest wiara. Ale zdrowa wiara. Wiara, która oznacza pewność, że Bóg nas kocha i dlatego wiem, że bez zastrzeżeń mogę się na Nim oprzeć i bez lęku mogę się zawierzyć Jego woli, odpuszczając sobie wszystkie iluzoryczne zabezpieczenia, które dają nam iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa i kontroli nad życiem. Innymi słowy Jezus – a szczególnie widać to w rozmowie z Nikodemem – uczy nas prostej sztuki odpuszczania, po to aby nasze serce stawało się sercem człowieka naprawdę wolnego, czyli wypełnione miłością i łaską. O resztę Bóg się zatroszczy!

Medytacja jest jedną z tych najprostszych dróg, które powoli, ale skutecznie zmieniają nasz błędny obraz o Bogu i o nas samych, abyśmy mogli teraz cieszyć się pełnią miłości i łaski.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji