Terapeutyczny wymiar medytacji

 

Po opuszczeniu synagogi Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona.

I prosili Go za nią.

On, stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała uzdrowiona i usługiwała im.

O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich.

Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: «Ty jesteś Syn Boży!» Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem.

Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. (Łk 4, 38-44)

W ostatnim wprowadzeniu do medytacji mówiliśmy o tzw. triadzie owoców medytacji: o tym, że medytacja odświeża więź z naszą prawdziwą jaźnią; że stwarza w nas nową jakość tego co robimy i kim jesteśmy dzięki życiowej energii, którą czerpiemy z naszego zakorzenienia w Bogu; oraz wzmacnia w nas wierność obranej drodze.

Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam Jezusa, który uzdrawia i modli się. Jezus najpierw uzdrawia teściową Piotra a następnie tych, którzy przychodzą do Niego.

W tym kontekście warto wspomnieć o jednym z ważniejszych owoców medytacji czy modlitwy w ogóle, jakim są jej skutki terapeutyczne. Dzieje się tak, bo jednym ze skutków praktyki medytacji jest powrotu do harmonii między duchem a ciałem, między umysłem a sercem, między człowiekiem a Bogiem. W medytacji będącej specyficzną formą modlitwy następuje proces uzdrowienia. To na czym on polega pokazał kiedyś na przykładzie nieżyjący już ojciec Jan Paweł Konobrodzki – benedyktyn z Tyńca:

„Zdarza się, że nosimy w sobie negatywne uczucia np. winimy siebie, że nie stanęliśmy na wysokości zadania i coś poszło nie tak, jak chcieliśmy. Usprawiedliwiamy się, tkwimy w przeszłości i choć żyjemy tu i teraz, to myślami tkwimy w tamtej, przeszłej sytuacji. Tymczasem trzeba nam w takiej sytuacji po prostu siąść i jeszcze raz przyjrzeć się tym przeszłym wydarzeniom. Powiedzieć lub w wyobraźni zrobić to, czego wtedy nie zrobiliśmy. Uspokoić się. Wyciągnąć wnioski, ale przede wszystkim zaakceptować siebie i tę sytuację, przebaczyć jeśli będzie trzeba. A nade wszystko oddać tę sprawę Chrystusowi”, tak jak Piotr oddał sprawę teściowej Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii. On sam tak często powtarza w Ewangelii: „Pokój wam!” i pragnie nam udzielić tego pokoju. Medytacja uczy nas, że Chrystus jest najlepszym rozwiązaniem naszych nierozwiązanych spraw i najlepszą odpowiedzią na nasze pytania. Uczy nas, że jeśli jeszcze głębiej wejdziemy w Jego obecność, to Jego pokój spocznie na nas i przywróci nam wewnętrzną równowagę zburzoną przez nasze emocje, czy wspomnienia przez które przeszłość trzyma nas na uwięzi.

Słowa „medytacja” i „medycyna” posiadają ten sam rdzeń. Obie prowadzą do uzdrowienia. Medycyna uzdrawia ciało, medytacja – duszę. Ta druga prowadząc do harmonii człowieka ze sobą samym, tj. ze swoim prawdziwym „ja” i ze Stwórcą, z którym człowiek jest nieustannie zjednoczony. Daje nam doświadczyć, że jesteśmy zjednoczeni nie tylko ze sobą, ale i z całym Boskim stworzeniem, w które jesteśmy zanurzeni. Jeżeli pozostajemy w zgodzie z samymi sobą, czyli stajemy w prawdzie przed sobą i akceptujemy ją, to osiągamy stan wewnętrznego zjednoczenia.

Medytacja ucząc nas też świadomego bycia tu i teraz wyrywa nas z okowów zniewolenia myślami o przeszłości lub lękami o przyszłość. 

„Świadome bycie tu i teraz, czyli trwanie w chwili obecnej jest warunkiem wejścia w Misterium. Trwanie w chwili obecnej to podstawa życia. Nasze życie rozgrywa się dokładnie w tej chwili. Przeszłość nie istnieje. Zostawia w nas doświadczenia, które mogą pracować dla nas lub przeciwko nam. Przyszłości jeszcze nie ma. Dostęp mamy tylko do teraźniejszości. W niej jak w soczewce – odbija się nasza przeszłość (dzięki doświadczeniu i pamięci), czas obecny i podejście do przyszłości, na którą mamy (ograniczony) wpływ także jedynie przez decyzje, które podejmujemy tu i teraz.

Bóg ma swój plan wobec każdej i każdego z nas. Dotrzeć do nas może w różny sposób, ale miejscem objawienia się Boga i budowania relacji z Nim jest również chwila obecna, dlatego oczekuje On, że w chwili obecnej będziemy uważni na Jego objawienie się.” [T. Merton, Medytacja]

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca