Oddech w doświadczeniu medytacji
Dwie rzeczywistości napięcie i oddech wzajemnie się potrzebują i wzajemnie wspierają. O ile człowiek zbyt napięty ma oddech nierówny i płytki, to zmiana napięcia przez doświadczenie medytacji zapewnia naturalny rytm oddechu. Można jednak stwierdzić zjawisko odwrotne: wywołana jakąkolwiek przyczyną nierówność oddechu prowadzi do napięcia w organizmie człowieka.
Nauczyciele medytacji zgadzają się co do tego, że oddech jest niczym znamię całego człowieka. Nie jest on zatem jedynie procesem fizjologicznym. Również nasz stan duchowy czy nawet - jak naucza medycyna chińska - stan ogólny człowieka pozostaje w ścisłym związku ze sposobem w jaki oddychamy.
Można to zauważyć także w naszym codziennym doświadczeniu. Nastrój lęku i przygnębienia wyraża się zduszonym oddechem, a z kolei zduszony oddech z przyczyn fizjologicznych powoduje nastroje tego właśnie rodzaju. Z kolei nastrój pogodny i radosny przejawia się miarowym, spokojnym i głębokim oddechem i odwrotnie: oddech spokojny i głęboki zmienia nasz nastrój, powodując uspokojenie.
W związku z tym, co napisano powyżej łatwo dostrzec, że poprzez oddech można wpłynąć na funkcjonowanie naszego organizmu. Nie rzadko też ów właśnie fakt jest wykorzystywany we wszelkiego rodzaju ćwiczeniach relaksacyjnych.
Ze względu na ścisłą zależność oddechu i napięcia jakie on wywołuje lub znosi prawidłowy oddech ma ogromne znaczenie dla procesu medytacji. Fakt ten potwierdza zarówno ogromne doświadczenie Wschodu w tej dziedzinie jak również św. Ignacy Loyola czy ojcowie kościoła prawosławnego proponujący praktykę modlitwy Jezusowej praktykowaną w rytm oddechu.
Goete wskazując na antropologiczno-religijną głębię procesu oddychania pisał nawet o podwójnej łasce oddechu jaką jest wdech i wydech. To właśnie dlatego oddech tak często i w tak wielu kulturach ma swoje zastosowanie w praktykach religijnych. Niestety w człowieku epoki technicznej w jakiej przyszło nam żyć rytm oddechu, związany z tempem życia i stresem jest zazwyczaj zakłócony, co nie odbywa się bez wpływu na nasz organizm i zdrowie.
Proces medytacji wymaga jako warunku wstępnego powrotu do naturalnego rytmu oddechu i niejako przywraca go współczesnemu człowiekowi. Takiego rytmu nie trzeba się wbrew pozorom uczyć. Jest on w nas zakodowany i powraca z chwilą usunięcia czynników, które go hamują.
Można by zatem rzec: pokaż mi jak oddychasz a powiem ci kim jesteś i jak żyjesz. Oddech powierzchniowy piersiowy to taki, który wykorzystuje tylko przestrzeń piersiową i podnosi ramiona. Ten kto nauczył się oddychać w taki sposób jest jak to określa duchowość Wschodu jest umiejscowiony zbyt wysoko w sferze racjonalnej, mózgowej, w partii głowy a przez to w podtrzymującym siebie samo i przeważnie spiętym w sobie kurczowo "ja". Natomiast oddech naturalny sięga w dół aż do przestrzeni brzusznej, wprawiając w ruch przeponę a to dopiero daje początek głębi i pozwala uzyskać pełną pojemność oddechu, dając tym samym oddychającemu osadzenie w swoim centrum a więc w strefie przed i pozaracjonalnej. W doświadczeniu Wschodnim tylko taki oddech pozwala na oddzielanie się od powierzchownego nurtu życia naszego "ja" i przyjęcie go przez prawdziwą jaźń, która pozwala doświadczyć najgłębszego rytmu życia i współbrzmiąc z nim pozwala nam przeżywać nasze człowieczeństwo na najgłębszym jego poziomie i być w pełni sobą.
Fakt - jak nauczają mistrzowie medytacji - iż człowiek europejski w znacznej mierze został wytrącony ze swego centrum i w tym sensie stał się ekscentryczny, znajduje aż nazbyt wyraźne, a nierzadko również bolesne potwierdzenie w doświadczeniu. Niestety w powstający tym sposobem wir wyobcowania wciągany jest w ostatnich dziesięcioleciach w coraz większym stopniu również człowiek Azji, ale jedynie tam można znaleźć jeszcze naukę o zależności głębi oddechu i jakości życia w tradycji hara, tzw. centrum brzusznego czyli jak określa się to inaczej "środka ziemi" człowieka, w które przesuwa on - właśnie poprzez głęboki oddech - swój punkt ciężkości. Europejczycy potrzebują na nowo odkrycia znaczenia głębi oddechu, który kiedyś miał tak ogromne znaczenie również w zachodniej duchowości. Podkreśla to nauczanie św. Jana Kasjana, św. Ignacego z Loyoli i wielu innych mistrzów modlitwy. Powrót do naturalnego i głębokiego rytmu oddechu jest powrotem do bardziej świadomego i głębokiego przeżywania naszego życia, jak również warunkiem owocności modlitwy a zwłaszcza tej, którą praktykujemy w formie medytacji.
Osoby bardziej zainteresowane praktyką głębokiego oddechu zapraszam do sięgnięcia do tradycji hara, jaka podtrzymywane jest w buddyzmie zen. Pisze o tym m.in.jezuita i mistrz zen o. Hugo M. Enomiya-Lassalle w książce "Zen - praktyczne wprowadzenie do medytacji", która ze względu na kwestie techniczne może być pomocna w praktyce medytacji chrześcijańskiej.
To co warto jeszcze podkreślić od strony technicznej, to fakt, że jedynie głęboki oddech gwarantuje pełny przebieg obu faz oddechu jakimi są wdech i wydech. Przede wszystkim naturalny rytm oddechu wymaga, aby cała przestrzeń oddechowa uczestniczyła w wydechu, to znaczy powinien nastąpić taki odpływ powietrza z przestrzeni od klatki piersiowej aż do jamy brzusznej, aby pozostała tam możliwie nieznaczna jego resztka.
Należy jednak unikać kurczowego wypychania powietrza. Wspomniany o. Lassalle radzi aby "przy wydechu nie wydychać całego powietrza. Trzeba zatrzymać tyle, aby można było wypowiedzieć jeszcze kilka słów".
Uwolniona w ten sposób przestrzeń oddechowa może przy wdechu napełnić się maksymalnie czystym, bogatym w tlen powietrzem. Jest to fakt, który ma również dobroczynne działanie w znaczeniu fizjologicznym.
Raz jeszcze warto zwrócić w tym miejscu uwagę na spontaniczność oddechu: również głębokiego przebiegu faz oddechowych nie da się wymusić, lecz pojawia się on sam z siebie z chwilą gdy zostaną spełnione jego warunki wstępne.
Przy pełnym wydechu obserwujemy jeszcze pewną istotną cechę naturalnego rytmu oddechu: po wydechu następuje mianowicie mała pauza, podczas której proces oddychania zatrzymuje się, by dopiero po chwili przejść we wdech. Ta mała pauza jest właśnie znakiem, że nic już nie pozostało do usunięcia z przestrzeni oddechowej, a więc że wydech odbył się do końca i że z pełną intensywnością może rozpocząć się wdech. Jeśli natomiast pauza ta byłaby zredukowana lub nie występowała prawie wcale, to jest to znakiem, że proces oddychania staje się niekorzystnie płytki, tak, że ani wydech nie może być pełny ani wdech nie zyskuje swojej siły i znaczenia dla organizmu. Różne odmiany jogi proponują eksperymentowanie z oddechem i wydłużaniem pauzy między wdechem i wydechem lub wprowadzaniem pauzy między wdechem a wydechem, a więc uczą zatrzymywać wciągnięte powietrze. Jednak w naturalnym procesie oddychania pauza powinna wystąpić jedynie między wydechem a kolejnym wdechem podczas gdy wdech w naturalny sposób niezwłocznie przechodzi w wydech. Nie deprecjonuje tutaj zasad jogi i regulacji oddechu w w jej praktyce, ale dla procesu medytacji tego rodzaju praktyka byłaby niepotrzebna i nienaturalna a zatem należy jej unikać.
Na koniec tej przydługiej może już refleksji na temat oddechu pragnę jeszcze wspomnieć od pewnym duchowym odniesieniu wspomnianego oddechu. Warto zauważyć, że opisane fazy oddechu są rożnej długości i tak ma być. Wydech zawsze trwa dłużej niż wdech i bywa nawet , że prawie dwukrotnie dłużej, choć na pierwszy rzut oka można by przypuszczać, że jest odwrotnie. Z fizjologicznego punktu widzenia rzecz wygląda tak, że człowiek wydycha zużyte, niezdrowe powietrze po to, aby móc wciągnąć zdrowe i w ten sposób ratuje się przed śmiercią i we wdechu przyjmuje nowe życie. Jest to sposób głębokiego rozumienia oddechu jako pewnego rodzaju procesu tworzenia życia. Dzięki temu spojrzeniu możemy zauważyć również głębszy związek między doświadczeniem ludzkim i medytacyjnym. Przy wdechu człowiek przyjmuje powietrze w siebie, a tym samym cofa się sam w siebie, przyjmując jednocześnie dar życia. Przy wydechu natomiast wydycha z siebie powietrze w czym zawiera się symbolika oddawania siebie samego innym. Interpretacja taka wyraża pierwszeństwo wydechu przed wdechem, bowiem człowiek jest dany sobie samemu i ciągle na nowo sobie darowany po to, aby rozdawał siebie innym, zamiast wszystko i wszystkich odnosić egocentrycznie do siebie samego i posługiwać się innymi dla siebie i swoich celów.
Czy dany człowiek żyje według tego porządku, można nierzadko poznać po rytmie jego oddechu. Tego, kto dojrzewa do oddawania siebie, obserwujemy rytm naturalny, a więc pierwszeństwo wydechu, który swoją długością przewyższa wdech. Natomiast egocentryk wykazuje rytm zakłócony, ponieważ wdech wysuwa się u niego na plan pierwszy i pod względem czasu trwania dorównuje wydechowi a czasem nawet go przewyższa.
Praktyka medytacji z wiązała z rytmem oddechu jeszcze inną i bardzo głęboką interpretację opartą na życiu duchowym, ale o tym później, bo zmęczyłem się już tą pisaniną. Idę pomedytować.Czymże jest bowiem nawet najlepsza teoria bez praktyki? A przy okazji sprawdzę czy moja (i nie moja) teoria sprawdza się w praktyce i może wam o tym powiem...
Nauczyciele medytacji zgadzają się co do tego, że oddech jest niczym znamię całego człowieka. Nie jest on zatem jedynie procesem fizjologicznym. Również nasz stan duchowy czy nawet - jak naucza medycyna chińska - stan ogólny człowieka pozostaje w ścisłym związku ze sposobem w jaki oddychamy.
Można to zauważyć także w naszym codziennym doświadczeniu. Nastrój lęku i przygnębienia wyraża się zduszonym oddechem, a z kolei zduszony oddech z przyczyn fizjologicznych powoduje nastroje tego właśnie rodzaju. Z kolei nastrój pogodny i radosny przejawia się miarowym, spokojnym i głębokim oddechem i odwrotnie: oddech spokojny i głęboki zmienia nasz nastrój, powodując uspokojenie.
W związku z tym, co napisano powyżej łatwo dostrzec, że poprzez oddech można wpłynąć na funkcjonowanie naszego organizmu. Nie rzadko też ów właśnie fakt jest wykorzystywany we wszelkiego rodzaju ćwiczeniach relaksacyjnych.
Ze względu na ścisłą zależność oddechu i napięcia jakie on wywołuje lub znosi prawidłowy oddech ma ogromne znaczenie dla procesu medytacji. Fakt ten potwierdza zarówno ogromne doświadczenie Wschodu w tej dziedzinie jak również św. Ignacy Loyola czy ojcowie kościoła prawosławnego proponujący praktykę modlitwy Jezusowej praktykowaną w rytm oddechu.
Goete wskazując na antropologiczno-religijną głębię procesu oddychania pisał nawet o podwójnej łasce oddechu jaką jest wdech i wydech. To właśnie dlatego oddech tak często i w tak wielu kulturach ma swoje zastosowanie w praktykach religijnych. Niestety w człowieku epoki technicznej w jakiej przyszło nam żyć rytm oddechu, związany z tempem życia i stresem jest zazwyczaj zakłócony, co nie odbywa się bez wpływu na nasz organizm i zdrowie.
Proces medytacji wymaga jako warunku wstępnego powrotu do naturalnego rytmu oddechu i niejako przywraca go współczesnemu człowiekowi. Takiego rytmu nie trzeba się wbrew pozorom uczyć. Jest on w nas zakodowany i powraca z chwilą usunięcia czynników, które go hamują.
Można by zatem rzec: pokaż mi jak oddychasz a powiem ci kim jesteś i jak żyjesz. Oddech powierzchniowy piersiowy to taki, który wykorzystuje tylko przestrzeń piersiową i podnosi ramiona. Ten kto nauczył się oddychać w taki sposób jest jak to określa duchowość Wschodu jest umiejscowiony zbyt wysoko w sferze racjonalnej, mózgowej, w partii głowy a przez to w podtrzymującym siebie samo i przeważnie spiętym w sobie kurczowo "ja". Natomiast oddech naturalny sięga w dół aż do przestrzeni brzusznej, wprawiając w ruch przeponę a to dopiero daje początek głębi i pozwala uzyskać pełną pojemność oddechu, dając tym samym oddychającemu osadzenie w swoim centrum a więc w strefie przed i pozaracjonalnej. W doświadczeniu Wschodnim tylko taki oddech pozwala na oddzielanie się od powierzchownego nurtu życia naszego "ja" i przyjęcie go przez prawdziwą jaźń, która pozwala doświadczyć najgłębszego rytmu życia i współbrzmiąc z nim pozwala nam przeżywać nasze człowieczeństwo na najgłębszym jego poziomie i być w pełni sobą.
Fakt - jak nauczają mistrzowie medytacji - iż człowiek europejski w znacznej mierze został wytrącony ze swego centrum i w tym sensie stał się ekscentryczny, znajduje aż nazbyt wyraźne, a nierzadko również bolesne potwierdzenie w doświadczeniu. Niestety w powstający tym sposobem wir wyobcowania wciągany jest w ostatnich dziesięcioleciach w coraz większym stopniu również człowiek Azji, ale jedynie tam można znaleźć jeszcze naukę o zależności głębi oddechu i jakości życia w tradycji hara, tzw. centrum brzusznego czyli jak określa się to inaczej "środka ziemi" człowieka, w które przesuwa on - właśnie poprzez głęboki oddech - swój punkt ciężkości. Europejczycy potrzebują na nowo odkrycia znaczenia głębi oddechu, który kiedyś miał tak ogromne znaczenie również w zachodniej duchowości. Podkreśla to nauczanie św. Jana Kasjana, św. Ignacego z Loyoli i wielu innych mistrzów modlitwy. Powrót do naturalnego i głębokiego rytmu oddechu jest powrotem do bardziej świadomego i głębokiego przeżywania naszego życia, jak również warunkiem owocności modlitwy a zwłaszcza tej, którą praktykujemy w formie medytacji.
Osoby bardziej zainteresowane praktyką głębokiego oddechu zapraszam do sięgnięcia do tradycji hara, jaka podtrzymywane jest w buddyzmie zen. Pisze o tym m.in.jezuita i mistrz zen o. Hugo M. Enomiya-Lassalle w książce "Zen - praktyczne wprowadzenie do medytacji", która ze względu na kwestie techniczne może być pomocna w praktyce medytacji chrześcijańskiej.
To co warto jeszcze podkreślić od strony technicznej, to fakt, że jedynie głęboki oddech gwarantuje pełny przebieg obu faz oddechu jakimi są wdech i wydech. Przede wszystkim naturalny rytm oddechu wymaga, aby cała przestrzeń oddechowa uczestniczyła w wydechu, to znaczy powinien nastąpić taki odpływ powietrza z przestrzeni od klatki piersiowej aż do jamy brzusznej, aby pozostała tam możliwie nieznaczna jego resztka.
Należy jednak unikać kurczowego wypychania powietrza. Wspomniany o. Lassalle radzi aby "przy wydechu nie wydychać całego powietrza. Trzeba zatrzymać tyle, aby można było wypowiedzieć jeszcze kilka słów".
Uwolniona w ten sposób przestrzeń oddechowa może przy wdechu napełnić się maksymalnie czystym, bogatym w tlen powietrzem. Jest to fakt, który ma również dobroczynne działanie w znaczeniu fizjologicznym.
Raz jeszcze warto zwrócić w tym miejscu uwagę na spontaniczność oddechu: również głębokiego przebiegu faz oddechowych nie da się wymusić, lecz pojawia się on sam z siebie z chwilą gdy zostaną spełnione jego warunki wstępne.
Przy pełnym wydechu obserwujemy jeszcze pewną istotną cechę naturalnego rytmu oddechu: po wydechu następuje mianowicie mała pauza, podczas której proces oddychania zatrzymuje się, by dopiero po chwili przejść we wdech. Ta mała pauza jest właśnie znakiem, że nic już nie pozostało do usunięcia z przestrzeni oddechowej, a więc że wydech odbył się do końca i że z pełną intensywnością może rozpocząć się wdech. Jeśli natomiast pauza ta byłaby zredukowana lub nie występowała prawie wcale, to jest to znakiem, że proces oddychania staje się niekorzystnie płytki, tak, że ani wydech nie może być pełny ani wdech nie zyskuje swojej siły i znaczenia dla organizmu. Różne odmiany jogi proponują eksperymentowanie z oddechem i wydłużaniem pauzy między wdechem i wydechem lub wprowadzaniem pauzy między wdechem a wydechem, a więc uczą zatrzymywać wciągnięte powietrze. Jednak w naturalnym procesie oddychania pauza powinna wystąpić jedynie między wydechem a kolejnym wdechem podczas gdy wdech w naturalny sposób niezwłocznie przechodzi w wydech. Nie deprecjonuje tutaj zasad jogi i regulacji oddechu w w jej praktyce, ale dla procesu medytacji tego rodzaju praktyka byłaby niepotrzebna i nienaturalna a zatem należy jej unikać.
Na koniec tej przydługiej może już refleksji na temat oddechu pragnę jeszcze wspomnieć od pewnym duchowym odniesieniu wspomnianego oddechu. Warto zauważyć, że opisane fazy oddechu są rożnej długości i tak ma być. Wydech zawsze trwa dłużej niż wdech i bywa nawet , że prawie dwukrotnie dłużej, choć na pierwszy rzut oka można by przypuszczać, że jest odwrotnie. Z fizjologicznego punktu widzenia rzecz wygląda tak, że człowiek wydycha zużyte, niezdrowe powietrze po to, aby móc wciągnąć zdrowe i w ten sposób ratuje się przed śmiercią i we wdechu przyjmuje nowe życie. Jest to sposób głębokiego rozumienia oddechu jako pewnego rodzaju procesu tworzenia życia. Dzięki temu spojrzeniu możemy zauważyć również głębszy związek między doświadczeniem ludzkim i medytacyjnym. Przy wdechu człowiek przyjmuje powietrze w siebie, a tym samym cofa się sam w siebie, przyjmując jednocześnie dar życia. Przy wydechu natomiast wydycha z siebie powietrze w czym zawiera się symbolika oddawania siebie samego innym. Interpretacja taka wyraża pierwszeństwo wydechu przed wdechem, bowiem człowiek jest dany sobie samemu i ciągle na nowo sobie darowany po to, aby rozdawał siebie innym, zamiast wszystko i wszystkich odnosić egocentrycznie do siebie samego i posługiwać się innymi dla siebie i swoich celów.
Czy dany człowiek żyje według tego porządku, można nierzadko poznać po rytmie jego oddechu. Tego, kto dojrzewa do oddawania siebie, obserwujemy rytm naturalny, a więc pierwszeństwo wydechu, który swoją długością przewyższa wdech. Natomiast egocentryk wykazuje rytm zakłócony, ponieważ wdech wysuwa się u niego na plan pierwszy i pod względem czasu trwania dorównuje wydechowi a czasem nawet go przewyższa.
Praktyka medytacji z wiązała z rytmem oddechu jeszcze inną i bardzo głęboką interpretację opartą na życiu duchowym, ale o tym później, bo zmęczyłem się już tą pisaniną. Idę pomedytować.Czymże jest bowiem nawet najlepsza teoria bez praktyki? A przy okazji sprawdzę czy moja (i nie moja) teoria sprawdza się w praktyce i może wam o tym powiem...
Komentarze
Prześlij komentarz