Między teraźniejszością a nieuchwytnością


Sezon ekumeniczny zwany w stolicy żartobliwie "karnawałem ekumenicznym" wciągnął mnie na dobre. Wciąż jestem w rozjazdach, żeby zatem zaznaczyć swoją pamięć o tych, którzy tu zaglądają obiecałem sobie, że wreszcie dzisiaj tu będę.

Sądzę, że to zabieganie jest dobrym sprawdzianem dla uważności, w którą wdraża medytacja. I nie mam wątpliwości, że to właśnie codzienna praktyka medytacji pozwala mi przetrwać takie momenty zabiegania, stając się chwilą oddechu. Medytacja pozwala mi także zatrzymać się w tym zabieganiu i wniknąć głęboko w to, co dzieje się wokół. Myślę, że w doświadczeniu ekumenizmu ma to także niebagatelne znaczenie. Sprawia, że te spotkania są czymś więcej niż tylko formalnymi spotkaniami i pozwala doświadczyć prawdziwej jedności, która możliwa jest na głębszym poziomie. Ale medytacja powoduje coś jeszcze - uwalnia od wpływu różnych uwarunkowań płynących z naszego sposobu myślenia, od niedobrych uczuć, które w ciągu wieków ale także i dzisiaj stają się zarzewiem podziałów i daje siłę by przeciwstawić się im, gdy pojawiają się ze strony innych.

A że czas ekumenizmu łączy się także z dniami dialogu międzyreligijnego, to pozwolę sobie w duchu dialogu zaproponować coś z nauk jednego ze znanych i cenionych buddyjskich mistrzów medytacji:



Medytować, to być świadomym tego, co się dzieje – w naszych ciałach, uczuciach, umysłach, w świecie. Kiedy jesteśmy osadzeni w chwili obecnej, możemy dostrzec piękno i wspaniałości świata tuż przed naszymi oczami – noworodka, zachód Słońca. Możemy być bardzo szczęśliwi po prostu dlatego, że wiemy, co się wokół nas dzieje.
Thich Nhat Hanh, „Present Moment Wonderful Moment”

To, co jest nam naprawdę potrzebne, to łagodna, nieprzerwana medytacja, która nie przepuszcza żadnej okazji, żadnego wydarzenia, by wejrzeć w prawdziwą naturę życia - w tym również w nasze codzienne problemy. Praktykując w ten sposób pozostajemy w głębokiej komunii z życiem.
Gdy czujesz, że chcesz zwolnić i przyjść do siebie, wcale nie musisz pędzić do domu i rzucać się na poduszkę do medytacji ani biec do ośrodka medytacyjnego ćwiczyć świadomy oddech. Oddychać możesz wszędzie, siedząc zwyczajnie na swoim krześle w biurze czy też za kierownicą samochodu. Gdy poczujesz się wyjałowiony, gdy będzie ci brakować kontaktu z sobą samym, nawet w kolejce do kasy zatłoczonego supermarketu możesz ćwiczyć świadome oddychanie i uśmiech. 
Otwierajmy okna na cudowne widoki i przyglądajmy się im z pełną świadomością. W ten sposób, nawet siedząc przy czystym, szemrzącym strumieniu, słuchając pięknej muzyki czy oglądając znakomity film, nie musimy zatracać się całkowicie w strumieniu, muzyce czy filmie. Nadal pozostajemy świadomi siebie i naszego oddechu. Kiedy świeci w nas słońce świadomości, unikamy wielu niebezpieczeństw. Strumień staje się czystszy, muzyka bardziej harmonijna, a dusza filmowca unaocznia się z większą wyrazistością.
Thich Nhat Hanh, "Każdy krok niesie pokój"




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca