Medytacja jako modlitwa w łączności z prześladowanymi

Wczoraj wieczorem w Berlinie rozpoczęło się 34 Europejski Spotkanie Młodych Taizé. W czterech wielkich halach zamienionych na miejsce modlitwy zgromadziło się ponad 30 tysięcy osób z całej Europy. Będą oni do 1 stycznia 2012 roku trwać na modlitwie, a także dzielić się doświadczeniem wiary i obecności.



Pomyślałem sobie w tym kontekście raz jeszcze o tym, o czym wspomniałem wczoraj.  Z jednej strony tu w Berlinie spotykają się rzesze ludzi młodych - chrześcijan różnych denominacji, by w zupełniej wolności i szacunku być ze sobą i manifestować swoja wiarę. I nawet jeśli komuś się to nie podoba, to raczej trudno się spodziewać, że spotka ich coś złego, poza najwyżej jakimiś komentarzami skierowanymi pod ich adresem. Z drugiej zaś strony rzesze chrześcijan rozsiane po całym świecie, w różnych zakątkach ziemi, którzy mogą swoją wiarę praktykować jedynie w ukryciu, gdyż wyjście zeń i publiczne manifestacje swojej wiary grożą śmiercią.
Chrześcijanie są nadal najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie




O krucjatach i Świętej Inkwizycji mówi się częściej, niż o prześladowaniach chrześcijan. Tymczasem prześladowanie uczniów Chrystusa wcale nie zakończyło się w czasach Nerona, tylko trwa po dziś dzień. Według niezależnych raportów to właśnie chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią świata, a wiek XX należał pod tym względem do rekordowych.

Tę prawdę potwierdziła w 2006 roku chociażby Nina Shea, doradca w Komisji ds. Wolności Religii byłego prezydenta USA - Billa Clintona. Tylko w 2006 roku na całym świecie zginęło wskutek prześladowań 156 tysięcy chrześcijan - pisała w swoim raporcie.



Nam, w tolerancyjnej Europie wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, ale trzeba pamiętać, że to właśnie w obszarze oddziaływania kultury judeochrześcijańskiej o tolerancji dyskutuje się na przykładzie możliwości zawierania małżeństw homoseksualnych, czy też adoptowania przez nie dzieci, podczas gdy w wielu innych krajach za sam fakt posiadania takich skłonności można stracić życie. Znacznie częściej nadal można je stracić jedynie za to, że za swojego życiowego przewodnika wybrało się Jezusa Chrystusa. Niewątpliwie krytycy, „zawziętej, nieugiętej, średniowiecznej i ciemnogrodzkiej" postawy Kościoła katolickiego powinni zważyć również i te proporcje. W różnych krajach na wielu kontynentach dyskryminuje się, delikatnie mówiąc, około 200 milionów chrześcijan. Aż tylu bowiem wierzących w Chrystusa (oczywiście mowa o chrześcijanach wszystkich wyznań) nie może spokojnie i w wolności praktykować swojej wiary. 
Prześladowania chrześcijan stały się jednym z niechlubnych rekordów współczesności.

Oczywiście można powiedzieć, że trudno się temu dziwić, bowiem Chrystus zapowiedział, że nieprzyjaźń zwrócona przeciwko Zbawcy świata dotknie także tych, którzy uwierzą w Jego imię. Taki los cierpi codziennie na świecie miliony ludzi, dając świadectwo swojej wiary.


Może warto zatem w tym kontekście zrobić sobie swoisty rachunek sumienia.
Czy my - europejscy chrześcijanie, którym wydaje się, że jesteśmy coraz bardziej wolni a bez wątpienia także coraz bardziej wygodni, nie zapominamy jednocześnie coraz częściej o tych prześladowanych za wiarę współbraciach? Czy nie zapominamy także, że to dzięki Chrystusowi i chrześcijaństwu życie każdego człowieka zaczęto traktować jako niezbywalną wartość (choć jeszcze niestety w wielu regionach świata ta prawda nie przeniknęła do świadomości człowieka, co paradoksalnie udowadniają nam władze i mieszkańcy wielu krajów, w których człowiek ma jedynie czemuś - lub komuś - służyć).



Zestawienie postaw wielu współczesnych chrześcijan z Europy czy USA z bohaterstwem wyznawców Chrystusa z krajów zagrożonych czystkami religijnymi pokazuje, jak słabe jest współczesne zachodnie pojmowanie religii. Dla ludzi żyjących w dostatku i cieszących się poczuciem bezpieczeństwa, do rangi heroizmu urasta spędzenie dnia bez samochodu, telewizora, czy telefonu komórkowego. Wielkim wyrzeczeniem jest pójście na roraty, czy uczestnictwo w niedzielnej Mszy Świętej. Tymczasem na świecie żyją ludzie, którzy w każdej chwili mogą zostać zamordowani, pozbawieni dorobku życia, lub okrutnie torturowani tylko za to, że wierzą w Chrystusa, są chrześcijanami. Jednak mimo tego wierzą i praktykują. Robią to, ponieważ traktują swoją wiarę na poważnie.
Choć problem nienawiści wobec chrześcijan, mordowania ich w imię antyludzkich ideologii czy agresywnych religii narasta od lat, kraje Europy i USA, tak chętnie mówiące o demokracji, swobodach i wolnościach, nie robią zbyt wiele, by poprawić sytuację wyznawców Chrystusa. Chwilowe zainteresowanie ich losem widoczne w Unii Europejskiej zniknęło. Dziś zachodnia cywilizacja woli przymykać oko na mordowanie ludzi za ich wiarę. Udaje, że nie widzi łamania praw człowieka oraz nieludzkiego traktowania chrześcijan. Ten brak zainteresowania chrześcijanami jednak nie dziwi. Wszak Europa od dawna walczy z nimi również na swoim własnym podwórku. Choć inne są metody oraz inna skala, mechanizm działania ten sam – doprowadzić do osłabienia, a nawet zniszczenia, chrześcijaństwa. Wygląda więc na to, że chrześcijanie nie mogą dziś liczyć na wsparcie europejskich krajów, społeczeństw oraz elit. One nie będą broniły tych, których same także atakują.
[za: Stanisław Żaryn, "Wyrzut europejskiego sumienia. Chrześcijanie są dziś najbardziej prześladowani”







Oczywiście, zapyta ktoś co ja mogę?..


Myślę, że wbrew pozorom możemy wiele. Pierwsza rzecz to głośne dopominanie się o prawa prześladowanych. Być może ciągle zbyt mało głosów i zbyt mało odważnie dociera do tych, którzy stanowią prawa (i nie ma na myśli tych, którzy stanowią prawa w krajach prześladujących chrześcijan, ale o tych, którzy maja możliwość nacisków politycznych czy dyplomatycznych a nie wykorzystują ich, bo sprawa prześladowanych chrześcijan w Sudanie czy w Indiach wydaje się być zbyt odległym i mikroskopijnym problemem wobec spraw, które muszą załatwić na swoim podwórku). Wbrew pozorom wielu moich znajomych misjonarzy, pracujących w takich krajach jak Sudan czy Nigeria mówią, że wspomniane naciski maja wbrew pozorom ogromne znaczenie, tylko nikt się nie podejmuje ich na większa skalę i dlatego tak często czuja się pozostawienia sami sobie.






Ostatnie zamachy bombowe przeciw chrześcijanom i kościołom w Nigerii pociągnęły za sobą co najmniej 200 ofiar wśród zabitych i zaginionych. Poinformował o tym watykańską misyjną agencję prasową Fides przewodniczący tamtejszego episkopatu, arcybiskup Ibadanu – Felix A. Adeosin Job. Zapowiedział też, że ogłosił 31 grudnia dniem modlitwy i postu w intencji pokoju i przebaczenia w tym kraju.


Ale jest także inna strona medalu - duchowa. Myślę, że po pierwsze ważniejsza a po drugie będąca w zasięgu reki każdej i każdego z nas. Już św. Teresa od Dzieciątka Jezus daje nam te niezwykłą receptę jak pomóc tym, którzy może są daleko i do których z rożnych racji nie możemy dotrzeć. Jest nią modlitwa za tych i w łączności z tymi, którzy cierpią prześladowanie.
I tu chciałbym wrócić do głównego wątku moich rozmyślań. Gdy bowiem medytujemy, co stoi na przeszkodzie, aby nasza medytacja miała bardzo konkretny cel (konkretna intencję) - łączność duchowa z tymi, którzy są dzisiaj prześladowani. O skuteczności takiej modlitwy mówiły wyraźnie świadectwa pierwszych chrześcijan, dla których była ona wielkim wsparciem w chwilach duchowej próby. 




Jak bumerang wraca tutaj problem modlitwy wstawienniczej, która wydawać się może nieco traci na wartości (poza oczywiście niektórymi wspólnotami charyzmatycznymi), a która ma przecież ogromną wartość i sprawdzona skuteczność.



Dzieje Apostolskie w rozdziale 12. opisują historię cudownego uwolnienia św. Piotra z więzienia za sprawą anioła, który zdjął z niego łańcuchy i wyprowadził na wolność. Kiedy Piotr przyszedł do domu Marii, matki Marka, odkrył, że wielu zebrało się [tam] na modlitwie. Czy cudowne uwolnienie Piotra miałoby miejsce bez modlitwy wspólnoty wierzących? Tego nie możemy być pewni, ale autor Dziejów Apostolskich dostrzegł powiązanie pomiędzy tymi wydarzeniami. Modlitwa wstawiennicza przynosi bowiem zaskakujące efekty.

Uwolnienie Piotra z więzienia było jednym ze spektakularnych przykładów Bożej ochrony. 
Dużo częściej jednak objawia się ona w sposób subtelniejszy – w postaci: bezpiecznej podróży, zadowalających wyników badań, zmiany postawy nastolatka i innych wydarzeń mogących być ilustracją do słów z Listu św. Jana: Większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie (1 J 4,4). Inaczej mówiąc – nie musimy obawiać się mocy tego świata, gdyż Boża moc jest nieporównywalnie większa.


Jedna z sióstr zakonnych zwierzała się:
Kiedy inni modlą się za mnie, często czuję pokój serca wynikający ze świadomości, że ktoś pamięta o mnie przed Bogiem. Raz, gdy byłam po poważnej operacji chirurgicznej, doświadczyłam ukołysania jakby w hamaku modlitwy, otoczona modlitwą przyjaciół, najbliższych oraz członków wspólnoty.


Niezależnie od tego, czy chodzi o zadania podejmowane w rodzinie, czy o posługę wobec braci i sióstr, czy o nasze wypełnianie ról społecznych czy wreszcie o stawianie czoła trudnościom życiowym – w każdym wymiarze życia potrzebujemy siły, która przewyższa naszą. Modlitwa wstawiennicza otwiera drzwi mocy Boga. Jak zatem wątpić, że ta moc może objawić się równie skutecznie w duchowej walce tych, którzy dzisiaj są prześladowani. 


Pomyślałem o tym, że warto podjąć ten temat, gdy tak wielkie rzesze chrześcijan  świadków wiary gromadzą się w tych dniach w Berlinie a jeszcze większe rzesze trwają z nimi w duchowej łączności. Nie mam wątpliwości w ogromna moc i skuteczność takiej modlitwy. Podobnie jak nie mam wątpliwości w moc i skuteczność medytacji, która w jednym czasie łączy modlitwę wielu ludzi w rożnych zakątkach świata. Dla takiej mocy nie ma granic i nie ma nic niemożliwego. Tylko czy my w to jeszcze wierzymy?...





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca