"Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą?"

Dawno mnie już tu nie było...
To chyba dobrze. mam nadzieje, że to dobry znak braku uzależnienia od tego bloga. Wracam tu jak wspomniałem już wielokrotnie wcześniej nie dla siebie, ale dla tych, którzy mają chęć i cierpliwość odwiedzać jeszcze te strony.
Ostatni czas był gorącym czasem - jakim zwykle bywa u mnie styczeń już od wielu lat - i upłynął pod hasłem: DIALOG.


Choć ten rok pod wieloma względami był szczególny. Jednym z powodów był fakt, że właśnie w tym roku obchodzimy dokładnie pięćdziesięciolecie spotkań ekumenicznych w Warszawie, które pięć dekad temu rozpoczynały się skromnie ale z wielkim entuzjazmem. Jeśli ktoś mówi, że entuzjazm nieco osłabł, to może i ma rację. Wtedy było to coś nowego, niespodziewanego, wręcz niewyobrażalnego dla wielu. Niewielu zresztą było jeszcze takich, którzy mieli odwagę podejmować taki dialog - przecież był rok 1962 i Sobór Watykański II, który w tej materii miał przynieść przełom dopiero się rozpoczynał. Jak wspomniał ks. bp. Dębowski - jeden z niewielu, który pamięta tamte dni, a który wówczas czynnie uczestniczył w organizowaniu tych spotkań - idąc na nie nie i przekraczając próg kościoła ewangelickiego św. Trójcy na Placu Małachowskiego nie wiedział, czy przypadkiem nie zostanie suspendowany za taki wyczyn.
Dzisiaj takie spotkania już nikogo nie dziwią, choć wielu pewnie już znużyły, bo spodziewali się większych owoców w krótszym czasie, a tu okazuje się, że na owoce przychodzi nam czekać nieraz dużo dłużej niż się spodziewaliśmy. I można mieć złudzenie, że ów dialog utknął w miejscu. Ale tak nie jest. Z dialogiem ekumenicznym jest tak jak z podróżą samolotem, na początku, gdy samolot startuje i nabiera wysokości mamy świadomość, że wszystko odbywa się w niesłychanym tempie, ale gdy nabierze już wysokości, osiągając pułap przelotowy, wydawać się może, że stoimy w miejscu, tymczasem nieuchronnie zbliżamy się do celu z równie dużą szybkością. Choć każdy, kto traktuje ten dialog na poważnie dobrze wie, że szybkość jest ostatnią  dobra cechą tego dialogu, o która powinno się walczyć. Zatem to także dobre doświadczenie, uczące cierpliwości, ale tez wsłuchiwania się w te drugą stronę z otwartością. I dobrze, aby jej nigdy nie zabrakło. Bez względu na to z kim dialogujemy. ważniejsze jednak jest w tym, żebyśmy słuchali także Tego, któremu najbardziej na tej jedności zależy i chcieli raczej realizować Jego wizję niźli nasze ambicje.

Tak wiec moje tegoroczne ferie upłynęły pod znakiem spotkań ekumenicznych i niewiele miały z szans złapania oddechu. Pozostaje zatem czekan przez długie miesiące na wakacje, które w tym roku przyjdą wyjątkowo późno bo dopiero ostatniego dnia czerwca.

No cóż, czekajcie a doczekacie się...

*******

A skoro już tu jestem to pozwólcie, że zatrzymam się na małą refleksje na temat dzisiejszej liturgii słowa, bo niesie ciekawe treści.



Po pierwsze: Słuchać Boga...

Na różne sposoby Bóg przez wieki mówi do człowieka. Jest bytem osobowym, więc pragnie być obecny, pragnie być blisko tego, kogo kocha. Cała historia biblijna zapisana w Starym Testamencie opowiada o Bogu, który przez Słowa wypowiadane prowadzi, poucza i opiekuje się swoim ludem. A w Nowym Testamencie Ten, który dotąd przemawiał na różne sposoby, stanął pośród tych, których do końca umiłował .

Prorok w Starym Testamencie to był człowiek, który mówił to, co Bóg chciał przekazać. „Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak Ty, i włożę w jego usta słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę”. Bóg posyłał proroków, aby byli Jego „ustami”. Kiedy Bóg mówi, człowiek powinien słuchać. I to jest postawa, której musimy stale na nowo się uczyć. Jak słuchać, aby usłyszeć. W gwarze, zamieszaniu, zabieganiu i niepokoju — usłyszeć każdego dnia, co Bóg chce mi powiedzieć. Coś bardzo konkretnego, coś, co często dotyczy tylko mnie samego. Muszę nauczyć się słuchać. Muszę nauczyć się takiej wrażliwości wewnętrznej, aby nic mi nie zagłuszyło tego jednego i najważniejszego głosu w moim życiu.

Po drugie: Trwać przy Panu.. .

Święty Paweł wykazuje troskę o człowieka. Chce, aby nikt — czy żyjący w małżeństwie czy w samotności — nie utracił więzi z Bogiem. Aby nic tej relacji nie zakłóciło. „Chcę, abyście byli wolni od utrapień”. Jednoznacznie święty Paweł stawia na pierwszym miejscu, jako fundament, relację, odniesienie do Boga. Na Bogu mamy budować cały gmach naszej codzienności. To fundament wszystkiego, co robimy i kim jesteśmy. I znowu, bez względu na to, co robię, czy też bez względu na to, kim jestem, powinienem w swojej codzienności „trwać przy Panu”. Co to znaczy „trwać przy Panu”? Czy to w ogóle jest możliwe? Czy jest możliwe owo biblijne chodzenie w obecności Pana?

Tych kilka pytań, które każdy z nas musi sobie zadać, warto dostrzec i chwilę się nad nimi zastanowić. Nie chodzi o to, aby udzielić od razu jak najlepszej odpowiedzi, ale aby te pytania drążyły nasz umysł, nasze serce, naszą świadomość, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli. Aby one drążyły nasze wnętrze, tak jak woda drąży kamień, aby dostać się do jego wnętrza.

A Słowo samego Jezusa jest jak kropla drążąca skałę, nie siłą lecz wytrwałością. Jak słyszymy w dzisiejszej ewangelii: W Kafarnaum Jezus mieszkał w domu Piotra, a było to blisko synagogi. Można to jeszcze dzisiaj zobaczyć w małej wiosce nad brzegiem Jeziora Galilejskiego. Wtedy Jego słowa, Jego nauka, wywoływały żywe reakcje. Słyszymy, że „zdumiewali się Jego nauką…”.
Są takie słowa, takie wypowiedzi Chrystusa zapisane w Ewangelii, które pozwalają nam zrozumieć, że tylko On mógł je wypowiedzieć, gdy mówi np.: „Mojżesz wam powiedział..., a Ja wam powiadam”. Nikt z Żydów nie mógł postawić się ponad Mojżeszem, nikt nie mógł swojej nauki stawiać ponad Mojżeszową, chyba że sam był prawdziwym Mesjaszem. I wtedy słowa umieszczone w dzisiejszej aklamacji przed Ewangelią nabierają nowego znaczenia, jakże bliskiego każdemu z nas. „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło”.

Jezus jest prorokiem i Bogiem jednocześnie. W Jego osobie posyłający i posłany spotykają się. On jest owym Posłanym jakiego nie było i nigdy już nie będzie.

W Chrystusie i Jego nauczaniu Bóg daje nam odpowiedzi na nasze pytania.  Jan Paweł II rozważając ten temat powiedział w Sandomierzu: "Człowiek szuka Boga, ponieważ w Nim, tylko w Nim może odnaleźć swoje spełnienie - spełnienie swoich dążeń do prawdy, dobra i piękna. Bóg sam uczestniczy w tym szukaniu (...). Sam się zresztą do człowieka zbliża, sam nam o sobie mówi, pozwala mu poznać Siebie (...). Czystość serca bowiem przysposabia do widzenia Boga twarzą w twarz w wymiarach wiecznej szczęśliwości. Człowiek cielesny i zmysłowy musi ustępować, musi robić miejsce w nas samych dla człowieka duchowego, uduchowionego, (...) Czystość serca jest zatem człowiekowi zadana. Musi on stale podejmować trud opierania się siłom zła, tym działającym z zewnątrz i tym z wewnątrz - które chcą go od Boga oderwać. I tak w sercu ludzkim rozgrywa się nieustanna walka o prawdę i szczęście. Aby zwyciężyć w tej walce człowiek musi się zwrócić ku Chrystusowi". (Sandomierz, 12 czerwca 1999 r.)

Nowość nauki Jezusa nie polega na wskazaniu drogi do spełnienia, ale nauka Jezusa jest już spełnieniem najgłębszych pragnień osoby ludzkiej. Bóg, który powołał mnie do istnienia zna mnie. On jest moim spełnieniem. W Nim jest nasz początek i koniec.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji