Bóg miłosierny aż tak...
W ostatnich kilku latach telewizje wielu krajów podwyższyły
oglądalność i zrobiły niemałe pieniądze dzięki różnego typu talk-show, które
karmią publiczność mniej czy bardziej prawdziwymi zwierzeniami z życia swoich
bohaterów. Dla wielu osób jest to okazja do otwarcia się i powiedzenia o swoich
problemach. Istnieje jakieś ogromne zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju
„publiczne" konfesjonały. Pomijając cały komercyjny wymiar
przedsięwzięcia, trzeba zauważyć, że fenomen tego rodzaju produkcji nie pozostaje
bez odniesienia do osobistych przeżyć konkretnego człowieka. Z jednej strony
tego, który mniej czy bardziej szczerze opowiada przed kamerami o swoim życiu,
z drugiej - tego, który z zapartym tchem śledzi przeżycia bohaterów programu.
Telewizyjne konfesjonały, tworzone za pomocą talk-show, bardzo często pokazują
jakiś wewnętrzny niepokój, którego człowiek sam nie jest w stanie w żaden
sposób usunąć ze swego życia. Stara się mu zaradzić mówiąc o swoich problemach
lub - jako widz - przeżywając problemy, z którymi borykają się inni ludzie, a
które są mu bardzo bliskie. Okazuje się jednak, że mimo tylu wysiłków to jednak
nie wystarcza .
Początek dzisiejszej Ewangelii ukazuje Chrystusa, który
pozdrawia uczniów słowami „Pokój wam" i zaraz potem przekazuje im misję
odpuszczania grzechów. Pokój, który przynosi, łączy się w nierozerwalny sposób
z darem przebaczenia i jest tak naprawdę jedynym rodzajem pokoju, który mam moc
przynieść pełne i wewnętrzne uzdrowienie człowieka.
Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem
Miłosierdzia (Dz. 299) - powiedział do Pan Jezus do siostry Faustyny.
Czasy dzisiejsze to czasy wolnego rynku i konkurencji. A
więc słowem - wytrychem, tym, o co chodzi w życiu, staje się sukces, wygrana.
Pochwała sukcesu naciera na nas z każdej strony, jest wszechobecna. To
oczywiście kształtuje nasze życie, sposób myślenia, oceniania siebie i innych.
Nie zadajemy sobie jednak sprawy, że jest to myślenie, które takie pojęcie jak
miłosierdzie odsuwa na margines naszego życia. W życiu oddanemu jedynie
zdobywaniu sukcesów nie ma bowiem miejsca na miłosierdzie, na współczucie.
Miłosierdzie wydaje się być raczej filantropią, luksusem, na który może sobie
pozwolić człowiek dopiero po osiągnięciu sukcesu. Niestety życie i myślenie
oparte na dążeniu do sukcesu za wszelką cenę staje się z czasem życiem
nieludzkim o czym wcale nie rzadko przekonujemy się w naszych miejscach pracy.
Niestety jest to myślenie, które wydaje się zniewalać także chrześcijan.
I może właśnie dlatego zainfekowany dziś takim myśleniem
świat szczególnie mocno potrzebuje odnowienia tajemnicy Bożego miłosierdzia.
Potrzebujemy doświadczyć Bożego miłosierdzia, bo tylko ten, kto doświadczył
miłosierdzia, może nim żyć. Tylko gdy potrafimy całym sercem uwierzyć że dla
nas chrześcijan liczy się tak naprawdę inny sukces – sukces mierzony miarą
miłości, dopiero wówczas, zdołamy przywrócić postawie miłosierdzia należne
miejsce w naszym życiu.
Dzisiaj także gubi nam się zależność między miłosierdziem i
sprawiedliwością. W narastającym klimacie konkurencyjności zmienia się samo
pojęcie sprawiedliwości. Sprawiedliwość pojmujemy coraz bardziej bezosobowo i
formalnie: jest to zgodność z obowiązującym prawem. W takim pojęciu
sprawiedliwości nie ma jednak miejsca na miłosierdzie, którego domaga się od
nas Chrystus. Wręcz przeciwnie - miłosierdzie dzisiaj zaczyna być pojmowane
jako odejście od zasad sprawiedliwości a nie rzadko też jako słabość.
Tymczasem biblijne pojęcie sprawiedliwości jest zupełnie
inne. Biblijny ideał sprawiedliwości koncentruje się na człowieku, a nie na
prawie: Sprawiedliwy jest najpierw Bóg - a Jego sprawiedliwością jest właśnie
miłosierdzie, następnie za sprawiedliwego jest uważany ten człowiek, który jest
miłosierny. Człowiek o zatwardziałym sercu w żaden sposób nie może zostać
uznany za sprawiedliwego, choćby dokładnie wypełniał wszystkie przepisy prawa.
W Biblii miłosierdzie jest sercem sprawiedliwości. Tylko miłosierdzie potrafi
być sprawiedliwe wobec człowieka.
Zadziwiający jest opis Kościoła w Dziejach Apostolskich,
jaki odnajdujemy w dzisiejszej liturgii - ludzie pełni apostolskiego zapału,
poświęcenia, ofiarności, gotowości na cierpienie, gorliwej modlitwy, a przede
wszystkim pełni wzajemnej, serdecznej miłości. Pełni Ducha Świętego. Jakby
ulepieni z innej gliny, nieprzystający do nas. Albo odwrotnie. To my
nieprzystający do nich ze swoją ociężałością, obawami i niechęcią do straty
tego, czego się tak często kurczowo trzymamy.
Jednak Jan napisał Ewangelię, abyśmy uwierzyli, a wierząc
mieli w sobie życie. Takie samo niezwykłe życie, jak to opisane na kartach
Pisma. Miłosierny Jezus objawił się im, aby uwierzyli. Objawił się też
Tomaszowi i pozwolił siebie dotknąć. A my? Samo czytanie tych słów łączy nas ze
zbawczym wydarzeniem. Ale Bóg przygotował nam coś więcej.
Zmartwychwstały, z przebitym sercem, z którego wypływają
krew i woda. Te dwa promienie oznaczają krew i wodę - blady promień oznacza
wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest
życiem dusz... („Dzienniczek" nr 299). Ten Zmartwychwstały każe namalować
obraz, byśmy nauczyli się na Niego patrzeć. Patrzeć i rozpoznawać. Patrzeć i
uczyć się czym jest miłosierdzie!
Przyjęcie orędzia o miłości miłosiernej, do czego wzywa nas
Chrystus jest otwarciem się na działanie Ducha Świętego, który jako jedyny mam
moc uleczyć rany serca, obalać mury odgradzające nas od Boga i innych ludzi
wzniesione przez pychę i egoizm. Tylko On jeden potrafi nas nauczyć czym
naprawdę jest miłość i przekonać, że naprawdę warto nią żyć. Jezus
Zmartwychwstały wysyłał uczniów z orędziem, by nieśli je światu: „Idźcie i
nauczajcie”, posłał s. Faustynę: „wysyłam cię do całej ludzkości z moim
miłosierdziem”. Dziś także, przypominając słowa Jana Pawła II, posyła każdego z
nas: „Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. Bo tylko miłosierdziu Boga
świat znajdzie pokój a człowiek szczęście”. Warto wczytać się w obietnice
Jezusa zostawione przez św. Faustynę każdemu z nas będące gwarancją zbawienia.
Lecz warto też pamiętać o tym, że dane są one tylko tym, którzy sami odważą się
kierować w życiu miłością miłosierną. Ostatecznie bowiem to właśnie z miłości
będziemy sądzeni.
Komentarze
Prześlij komentarz