Medytacja patrzeniem na Jezusa

Przestrzenią ducha,
gdzie może on rozwinąć skrzydła
jest cisza.

Milczenie, które cię chroni,
gdy rozwijają się twoje myśli..
Milczenie samych myśli,
jak wypoczynek pszczół,
gdy miód już jest gotowy
i teraz powinien stać się
ukrytym skarbem
wciąż dojrzewającym.
Milczenie myśli,
które przygotowują
swoje skrzydła,
bo niedobrze jest, żebyś był niespokojny
w swoim duchu czy w sercu.
Milczenie serca.
Milczenie zmysłów.
Milczenie wewnętrznych słów,
bo dobrze jest,
żebyś odnajdywał Boga,
który jest milczeniem wieczności.
Milczenie - porcie okrętów.
Milczenie w Bogu,
który jest wiecznym portem.

A.DE SAINT-EXUPERY






Siadamy, zamykamy oczy, zaczynamy spokojnie i głęboko oddychać a potem powoli, w rytm oddechu powtarzać w myśli słowo - modlitwę



MARANA THA

i pozwalamy słowu działać a wszystko, co do nas należy, to otworzyć się na jego działanie.

Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek. [Hbr 4, 12-13]

A wszystko po to, aby patrzeć na Jezusa. To On jest centrum modlitwy a nie nasze sprawy. To On modli się w nas do Ojca. To On jest przez Ojca nieustannie rodzony. W ciszy. W Tobie. To On trwa w akcie całkowitego daru z siebie dla Ojca.
Na dnie ludzkiej duszy Ojciec i Syn są jedno w zjednoczeniu miłości Ducha Świętego.
Modlitwa to zanurzenie się w doświadczeniu tej miłości i jedności.

Spójrzmy na to oczami wiary. To jest właśnie kontemplacja, modlitwa wewnętrzna: Patrzenie na Jezusa przez wiarę. 
Modlitwa wewnętrzna odwraca nasz wzrok od nas samych, po to by skupić go na Bogu. Jest to przygotowanie do kontemplowania Boga w niebie. Tam będziemy patrzyli na Niego twarzą w twarz, bez żadnej zasłony. I nigdy nie wyjdziemy z podziwu, czym jest miłość Ojca i Syna. Będziemy patrzyli i będziemy zanurzeni w nią całą wieczność.
Ale tego samego możemy doświadczyć już w pewien sposób już tu, na ziemi. Wprawdzie widzimy Go wciąż niejasno, jakby w zwierciadle, ale widzisz Go w prawdzie. Do tego zachęcała św. Teresa z Avila, mówiąc do swoich sióstr:

Nie żądam od was wzniosłych rozważań o Nim, ani głębokich przemyśleń. Żądam tylko jednego: abyście na Niego patrzyły! [św. Teresa z Avila, Droga do doskonałości, 28]

Oczywiście medytować można na różne sposoby. Ta forma, jaką proponujemy za ojcem Johnem Mainem i św. Janem Kasjanem jest jedna z wielu form medytacji.

o. John Main

Inną formą jest na przykład medytacja tzw. ignacjańska czy suplicjańska, w której wykorzystujemy nasza wyobraźnię, jako narzędzie modlitwy.
Możemy zatem patrzeć na Boga, czytając konkretny fragment z Pisma Świętego np. scenę z Ewangelii opisującą spotkanie Chrystusa z Samarytanka przy studni. Następnie korzystając z wyobraźni możemy spróbować wyobrazić sobie tę scenę.
A następnie możemy zrobić następny krok: znaleźć w tej scenie siebie, np. w postaci tej kobiety, która rozmawia z Jezusem. Może nasza dusza, podobnie jak jej doświadczona jest słabością; może poślubiona jest "pięciu mężom", które mogą być np. obrazem naszych zmysłów, wśród których nieustannie się obracamy, choć nigdy nie wchodząc w siebie, tam, gdzie w głębi naszego jestestwa możemy spotkać Boga, lecz żyjąc na powierzchni. Nawet jeśli okazaliśmy się niewierni, nawet jeśli uciekaliśmy całe życie przed prawda o sobie Bóg - jak Jezus przy studni nigdy nie przerywa dialogu z nami. On pierwszy go inicjuje. On pierwszy na różne sposoby chce zwrócić na siebie nasza uwagę. Mogę poszukać tych sposobów przemawiania do mnie Boga na różne sposoby w moim życiu. 
Bóg nigdy nie przestanie na nas czekać przy naszej "studni", gdyż jest spragniony naszej miłości. On chce ukazywać nam głębie swojej miłości, którą chce nas pociągać. I więcej nawet, On osłania przed nami tajemnicę naszego życia, mówiąc iż prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Bogu w duchu i w prawdzie. 
W taki sposób możemy patrzeć na Jezusa w każdej sytuacji opisanej przez Ewangelistów, czy szerzej patrzeć na Boga przez pryzmat wielu scen biblijnych, które mogą stać się obrazem naszego życia i szansą odkrywania prawy o nas i o Bogu.
W oparciu o takie rozważanie można następnie sformułować konkretną modlitwę będącą puentą rozmyślania.

Przywołuję taki sposób medytacji, gdyż sposób jaki proponuje o. John Main nie jest odpowiedni dla każdego. Dzisiaj w świecie silnego oddziaływania na emocje czy wyobraźnię, w świecie, który boi się ciszy i próbuje ją zagłuszać na wszelkie możliwe sposoby sposób medytacji jakiej naucza o. John Main może być bardzo trudnym wyzwaniem przynajmniej na początku drogi medytacji.
Lecz wiele innych osób odnajdzie się lepiej w medytacji, która rezygnuje z wyobraźni i z ciszy czyni przestrzeń swojego spotkania z Bogiem. Bywa bowiem i tak, że wyobraźnia, zamiast pomagać jeszcze bardziej rozprasza medytującego, a człowiek w żaden sposób nie może już medytować czytanych tekstów. Im bardziej usiłuje się wejść w ten sposób modlitwy, tym więcej odczuwa się swoją niemoc. Wówczas pozostaje ten drugi sposób patrzenia na Jezusa: bez wyobrażeń, bez porównań, w całej prostocie i ciszy naszych zmysłów zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych.
Jest to modlitwa, która nie ucieka się do obrazów, lecz przeciwnie uczy się patrzeć wprost, bez zasłony, bez żadnego pośrednictwa. Jest to patrzenie na Boga, który jest duchem, obecnego w naszym wnętrzu i przenikającego nasze życie. Boga, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. [por. Dz 17,28]
Choć trzeba zaznaczyć, że nie jest to wcale łatwiejszy sposób medytacji dla człowieka Zachodu. Jest to rodzaj patrzenia sercem na Boga, który prowadzi aktywne życie w głębi naszej duszy. Ponieważ jednak nie istnieje żadna analogia z życia doczesnego, która mogłaby nam przybliżyć, na czym ono polega, więc może to zrozumieć jedynie ktoś, kto czegoś podobnego doświadczył.

św. Teresa z Avila i św. Jan od Krzyża

Ważne jest i należy to podkreślić, że zarówno jeden jak i drugi sposób medytacji jest dobry i prowadzi do takich samych owoców. To po prostu różne drogi na ten sam szczyt i takich duchowych  ścieżek jest dużo więcej. Ważniejsze jest to, aby każdy znalazł swoją, która najbardziej oddaje jego charakter i jest mu najbliższa. 
W doświadczeniu podążania duchowa ścieżka ważne jest to, aby się nie zniechęcać. Wytrwałość i cierpliwość to jedne z najważniejszych cech człowieka modlitwy obok pokory, która gotowa jest przyjąć po ludzku patrząc mniejsze owoce i to z wdzięcznością niż spodziewać się nie wiadomo jakich doświadczeń duchowych, będąc zgorzkniałym, że ich nie osiągamy tak szybko jak byśmy chcieli.  Dobrze jest wziąć sobie do serca rade św. Jana od Krzyża:

Nigdy nie zatrzymuj swojej miłości i rozkoszy na tym, co rozumem i zmysłami poznajesz o Bogu, lecz kochaj Go i rozkoszuj się tym, czego nie możesz zrozumieć i odczuć. Wobec tego, że Bóg jest niepojęty i ukryty, powinieneś Go zawsze za takiego uważać. I nie bądź w liczbie tych niemądrych, którzy po ludzku myśląc o Bogu, sądzą, że jeśli Go nie pojmują, nie odczuwają i nie smakują w Nim, to On jest od nich bardziej oddalony, czy bardziej przed nimi ukryty. Owszem, rzecz ma się zupełnie przeciwnie; im mniej kto pojmuje Boga, tym bardziej zbliża się do Niego. Na tym polega paradoks duchowej drogi na szczyt. Jeśli zatem zbliżysz się do Niego, z konieczności musisz dostrzegać ciemność. [św. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa, 1,12]

Zatem im trudniej nam patrzeć na Jezusa, tym bardziej powinniśmy się cieszyć, że jesteśmy blisko Niego. Z Bogiem jest bowiem jak ze słońcem, gdy patrzymy w nie, nie dziwmy się, że nic nie widzimy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów