Wolność wobec tego jak jesteśmy traktowani.

Coraz chętniej mówi się dzisiaj o nietolerancji wobec mniejszości. Jest to temat ochoczo podchwytywany przez media, bo zawsze dobrze się sprzedaje. Polaryzacja opinii, podział na czarne i białe - duże kontrasty robią duże wrażenie. W całym zamieszaniu łatwo zapomnieć, że również większość może być prześladowana... Na przykład z powodu wiary. Przykładów nie trzeba daleko szukać…
Weźmy np. sytuację księdza. Ksiądz to człowiek, jak każdy inny, załatwia przeróżne sprawy, najczęściej parafialne, trafia do bardzo wielu miejsc i spotyka najrozmaitszych ludzi. Raz są parafianie, innym razem ludzie zupełnie nieznani. Czasami to osoby głęboko wierzące i gorliwie praktykujące, a niekiedy obojętne, czy nawet wrogo nastawieni do Kościoła. Koloratka, która jednoznacznie mówi, kto zacz, często bardzo pomaga. Pobudza życzliwość, skłania do większej uprzejmości, otwiera wiele drzwi, uruchamia łańcuch pomocy. Bywają jednak i takie miejsca, gdzie koloratka nie jest mile widziana lub budzi niezrozumiałe zakłopotanie a bywa dzisiaj wcale nie rzadko, że i otwartą wrogość.
W obliczu dzisiejszej ewangelicznej opowieści o samarytańskiej wiosce, która nie przyjęła Jezusa, nie potrafię wyzwolić się od obrazu miłosiernego Samarytanina, tak dobrze nam znanego z przypowieści. Tam pomaga on człowiekowi, który potrzebuje pomocy. Nie pyta, kim jest ów napotkany nieoczekiwanie człowiek, skąd pochodzi, jaką wyznaje wiarę. Wtedy Chrystus stawia tamtego Samarytanina za wzór prawdziwej, bezinteresownej miłości. Dzisiaj Ewangelia ukazuje zgoła innych Samarytan, słysząc kim jest Jezus, ze względu na Jego wiarę odmawiają Mu gościny. Może ktoś się obruszy na zestawienie tych dwóch fragmentów z Ewangelii. Pokazują one jednak, w jaki sposób jedno słowo „wierzę" może zmienić nastawienie człowieka.
Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca... Westchnienie to odsłania prawdziwą samotność Jezusa, rozumianą jako poczucie braku duchowej łączności z innymi, braku miłości, często zrozumienia. Jezus, będąc otoczony bezustannie ludźmi, w istocie był samotny. Często nie rozumieli Go nie tylko słuchający, ale i uczniowie - najbliżsi. Skąd my to znamy?
Dzisiaj Chrystus zachęca nas, abyśmy przyjrzeli się naszej postawie, naszemu sercu – co rodzi się w nim wówczas, gdy bywamy niezrozumiani, odrzuceni.
Okazuje się, że dla jakiegokolwiek człowieka - obcego, nieznanego - można zrobić coś dobrego w sposób zwyczajny, naturalny, nieomal mechanicznie. Gdy jednak ktoś otwarcie przyznaje się do swojej wiary lub przyznaje się do swoich poglądów, nierzadko sytuacja się zmienia.
Pierwsze uczucia, jakie rodzą się, gdy ktoś odrzuca nas z powodu wiary, mogą być niestety podobne do tych z Ewangelii, możemy w pierwszej chwili zareagować jak apostołowie, nie wolno jednak zapomnieć, co powiedział do nich Pan Jezus. To właśnie jest czas świadectwa... „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować" (J 15,20).
Życie chrześcijanina to zjednoczenie z Jezusem i naśladowanie Go. Przez swoją postawę zachęca, abyśmy nie byli niewolnikami nikogo i niczego. Pan przyjmując kondycję ubogiego, ukazuje, iż nikt z nas nie rodzi się wolny. Człowiek wolnym się staje. Jeśli kształtuje siebie prawidłowo, razem z nim rośnie i jego wolność. Ona rozwija się wspólnie z miłością i ją warunkuje.
O ten dar wolności dla siebie w każdych okolicznościach naszego życia warto się też modlić, aby nikt i nic nie zdołało nas odłączyć od wierności Chrystusowi  i aby nikt i nic nie zdołało w nas zniszczyć ognia prawdziwej i bezinteresownej miłości, po której Chrystus chce, abyśmy byli rozpoznawalni w świecie, jako Jego uczniowie j i która jako jedyna siła ma szansę ostatecznie zmieniać oblicze świata na lepsze i bardziej ludzkie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca