Medytacja przepycha nas przez wąską bramę

Jezus w dzisiejszym fragmencie Ewangelii przypomina nam o konieczności wielkiej konsekwencji i zdecydowania w naszym postępowaniu, jeżeli chcemy je widzieć w perspektywie zbawienia. Chrystus, kiedy naucza to zawsze po to, aby objawiać nam prawdę. Jest ostatnim, który chciałby nas karmić złudzeniami, którymi dajemy się mamić innym w codziennym życiu. Dlatego właśnie często głoszona przezeń prawda jest tak bardzo niewygodna i trudna do przyjęcia.

Dzisiaj Ewangelia stawia przed nami pytanie, które uderza w samo sedno i które zapewne niejednokrotnie i nam kołacze się gdzieś po głowie: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”. Jezus przyszedł jako Zbawiciel. Jaki więc skutek będzie miało Jego dzieło? Ilu ludzi osiągnie za Jego pośrednictwem wymarzony cel, jakim jest zbawienie? A ilu go nie osiągnie?

Przedstawiciele tzw. teorii „pustego piekła” w teologii, albo jak kto woli nadziei powszechnego zbawienia, do których należy m. in. znany polski teolog i ekumenista ks. prof. Wacław Hryniewicz uważają, że potępienie choćby jednego człowieka było by porażką Chrystusa. Pisałem już kiedyś o tym na łamach tego bloga. Zobaczmy jednak, że Chrystus stawia sprawę nieco inaczej. Bóg jest naszym Zbawcą, ale traktuje nas poważnie, jako osoby wolne i odpowiedzialne. Chce, aby zbawienie było nie tylko naszym pragnieniem, ale abyśmy w tym celu podjęli bardzo konkretny wysiłek.

Chrystus w dzisiejszej Ewangelii chce zasugerować, że troska o zbawienie często jest odsuwana przez człowieka; zasłania się ją powierzchownością i aktywnością.  Jezus nie odpowiada bezpośrednio na zadane Mu pytanie, nie określa, ilu się zbawi. Odwodzi uwagę od czystej spekulacji o liczbie zbawionych i kieruje ją zdecydowanie na to, co dużo bardziej istotne w tym temacie; przypomina, o jaką stawkę tu chodzi i co trzeba zrobić, aby po nią sięgnąć. Słuszna i konieczna troska o zbawienie musi przejawiać się w bardzo konkretnym działaniu i wyborach.

Dla mnie osobiście wezwanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi" - to jedno z tych wezwań ewangelicznych, które pomagają w jakiś krytyczny sposób spojrzeć na naszą codzienność. Nie po to jednak, by na nią narzekać, negować ją czy w ogóle w jakikolwiek sposób odrzucać, ale żeby wydobyć z niej to wszystko, co pomoże w pełniejszy jeszcze sposób, a więc we wszystkich wymiarach nam się rozwijać.

Sierpień, miesiąc pielgrzymek przypomina mi ciągle, że moje życie to także pielgrzymka, to ciągłe bycie w drodze, które ma też prowadzić do swego rodzaju synchronizacji ducha i ciała. Dlatego warto zadawać sobie pytanie czy rzeczywiście w moim życiu jest wystarczająco dużo wysiłku prowadzącego do tego, aby było one przeniknięte zbawczą łaską Chrystusa we wszystkich jego wymiarach. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o doświadczeniu medytacji, która niejednokrotnie łączy się z wysiłkiem, z takim przeciskaniem się przez ciasna bramę, ale bez wątpienia jest jedną z dróg, które do tej koniecznej synchronizacji ciała i ducha prowadzą i która uczy odkrywania Bożej obecności, przenikającej całe moje życie, bez reszty.

Dlatego, gdy Jezus mówi o wąskiej bramie, która prowadzi do zbawienia stwierdza tym samym, że konieczny jest przy tym właśnie ów wysiłek. Raz jeszcze podkreślmy: Nie wystarczy tylko pragnąć zbawienia! Oczywiście prawdą jest, że zbawienie zawsze jest darem i owocem działania łaski, że nie potrafimy się zbawić o własnych siłach, jednakże nie może się to dokonać bez naszego udziału. Musimy wysilać się i walczyć. Nie możemy zachowywać się jak maruderzy i żyć banalnym, płaskim życiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji