We wszystkim co robię warto pamiętać o końcu
Marność nad marnościami, wszystko marność – powiada Kohelet. Czy tak jest rzeczywiście? Owszem, bywają dni, kiedy chętnie podpisalibyśmy się pod tym stwierdzeniem, gdy nic nam nie wychodzi, kiedy mamy już serdecznie dosyć zmagania z ponurą stroną życia. Ważne jednak, aby autora tych słów dobrze zrozumieć. To przecież słowa natchnione, niosą więc w sobie niezaprzeczalną prawdę. Nie mogą być jednak wyrwane z całego kontekstu Pisma Świętego. Trzeba od razu mocno zaznaczyć, że Kohelet jednej rzeczy nie nazywa marnością: jest nią MIŁOŚĆ. Zarówno ta odnosząca się do człowieka jak i do Boga. Ona jest największa. I tylko ona sprawia, że człowiek jest naprawdę bogaty przed Bogiem.
"Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie, komu więc przypadnie to, coś przygotował? (Łk 12, 20-21).
Te słowa Chrystusa są najlepszym komentarzem do słów Koheleta. Równie celny komentarz znaleźć można w "Dziejach duszy" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Teresa pisze tam:
"Przyjaciele, których miałam, byli zbyt światowi, zbyt dobrze usiłowali łączyć radości ziemskie ze służbą Bogu. Za mało jednak myśleli o śmierci, a tymczasem nawiedziła już ona wiele osób z tych, które znałam młodymi, bogatymi i szczęśliwymi!!! Lubię powracać myślą do tych miejsc czarownych, w których żyli, i pytać się, gdzie oni są teraz, co im pozostało z zamków i parków, w których widywałam ich cieszących się wygodnym życiem?... I widzę, że wszystko pod Słońcem jest marnością i udręczeniem ducha, ... że jedyne dobro - to kochać Boga z całego serca swego i być tu na ziemi ubogim w duchu".
To ubóstwo, o którym wspomina Teresa nie polega na tym, aby nic nie posiadać w sensie materialnym, ale aby nie stać się niewolnikiem posiadania. "Tam jest twój skarb, gdzie jest serce twoje. (Mt 6,21)
To ubóstwo, o którym wspomina Teresa nie polega na tym, aby nic nie posiadać w sensie materialnym, ale aby nie stać się niewolnikiem posiadania. "Tam jest twój skarb, gdzie jest serce twoje. (Mt 6,21)
Człowiek stawia sobie w życiu wiele różnych celów. Dąży do zdobycia dobrego zawodu, do założenia rodziny, do osiągnięcia poczucia życiowej stabilizacji. Pragnie wielu dóbr, nie tylko zresztą materialnych, które - jak sądzi - należą mu się od życia. Nieraz potrafi wykazać bardzo wiele samozaparcia, by dobra te stały się jego udziałem. Wiele z tych dążeń jest często podyktowanych miłością i troską o najbliższych. I to dobrze! Chodzi jednak o to, aby w tej życiowej walce nie przestawić hierarchii różnych wartości. Zwłaszcza ważne jest, aby chrześcijanin nie popełnił tej pomyłki. Warto zapisać sobie w pamięci słynną sokratejską sentencję: „We wszystkim co robisz, pomyśl o końcu”. I choć nie wyrosła w kulturze judeochrześcijańskiej, to jednak niesie w sobie wiele mądrości.
Wśród historii opowiadających o życiu o. Pio jest jedna, która mówi o pewnym naukowcu, który odwiedził ojca Pio w San Giovanni Rotondo i korzystając z sakramentu pojednania u świętego mnicha przy okazji pokazał mu dwa opasłe tomy napisanej przez siebie książki, którą nazwał swoim dziełem życia. Były dla niego bardzo ważne. Ojciec Pio wziął do ręki te dwa tomy i ze zdumieniem powiedział: "... to znaczy, że żyłeś te sześćdziesiąt lat po to, żeby te dwie książki napisać, to był cel twojego życia! To jest twoje dzieło życia!? Po to żyłeś!? – prawie krzyczał. A jak się ma do tego twoja wiara!? A twoja miłość – co zrobiłeś dla innych!? Potem złagodniał i z łagodnością ojca zapytał: pewnie włożyłeś w to dzieło wiele wysiłku, nieprawda? Pewnie wiele było nieprzespanych nocy? A jak ze zdrowiem? - No tak, zawał serca. (...) Widzisz, gdybyś włożył tyle wysiłku by zrobić coś dla Boga i dla innych, to wszystko wyglądałoby inaczej".
Rozważając czytania dzisiejszej niedzieli, warto zastanowić się, co w moim życiu wyglądałoby inaczej, gdybym wiele rzeczy robił nie tyle dla własnych ambicji czy wygody, albo ze względu na to, co powiedzą ludzie, ale naprawdę dla innych i dla Boga - kierując się Jego podpowiedziami zawartymi w Słowie Bożym...
Komentarze
Prześlij komentarz