Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi
Ktoś kiedyś pokusił się o zwolnienie pewnego testu w ramach pracy z teologii duchowości. Zapytał blisko tysiąca osób o ich modlitwę. Okazało się, że wśród pytanych do znakomitej większości, należą ci, którzy poprzestają na modlitwie prośby o jakąś konkretną łaskę. Stanowili oni ok. 73 % pytanych osób; ok. 26% mówiła, że zawsze lub prawie zawsze dodaje do modlitwy wymiar dziękczynienia i uwielbienia. Zaledwie 2 % mówiło, że traktuje modlitwę bezinteresownie. Ot tak, chcą poprzebywać w obecności Kogoś, o kim wiedzą, że ich kocha i cieszyć się tą miłością. Nie chcą nic więcej. To daje im siły, wlewa w ich serce radość i pokój.
Myślę, że medytacja jest właśnie drogą, która prowadzi nas do takiego bezinteresownego trwania przed Bogiem. Ona zmienia akcent naszego podejścia do modlitwy. Uczy, że chodzi w niej bardziej nie o to, co dostane w zamian, ale o samo to, że jestem. Uczy, że modlitwa, to przede wszystkim zanurzenie w Bogu, w ciszy, którą traktujemy tutaj w sensie pozytywnym, jako rezygnację z bezużytecznych słów, ze wspomnianej przez Chrystusa gadatliwości, która na modlitwie może okazać się bardziej przeszkodą w usłyszeniu tego, co chce powiedzieć do nas Bóg niż pomocą. Ta pozwala nam bardziej otworzyć się na obecność Boga, po to, aby to doświadczenie przenieść następnie w nasza codzienność, która choć także jest cała zanurzona w Bogu, to jednak tempo życia sprawia, że często nam ta prawda umyka lub schodzi na dalszy plan, co z kolei prowadzi do tego, że nie rzadko trudno nam się skupić na tu i teraz, gdzie dzieje się nasze prawdziwe życie. Zapraszam zatem do wejścia w ciszę modlitwy i jak ktoś to ładnie określił: wsłuchiwania się dzięki niej w prawdziwe istnienie.
Myślę, że medytacja jest właśnie drogą, która prowadzi nas do takiego bezinteresownego trwania przed Bogiem. Ona zmienia akcent naszego podejścia do modlitwy. Uczy, że chodzi w niej bardziej nie o to, co dostane w zamian, ale o samo to, że jestem. Uczy, że modlitwa, to przede wszystkim zanurzenie w Bogu, w ciszy, którą traktujemy tutaj w sensie pozytywnym, jako rezygnację z bezużytecznych słów, ze wspomnianej przez Chrystusa gadatliwości, która na modlitwie może okazać się bardziej przeszkodą w usłyszeniu tego, co chce powiedzieć do nas Bóg niż pomocą. Ta pozwala nam bardziej otworzyć się na obecność Boga, po to, aby to doświadczenie przenieść następnie w nasza codzienność, która choć także jest cała zanurzona w Bogu, to jednak tempo życia sprawia, że często nam ta prawda umyka lub schodzi na dalszy plan, co z kolei prowadzi do tego, że nie rzadko trudno nam się skupić na tu i teraz, gdzie dzieje się nasze prawdziwe życie. Zapraszam zatem do wejścia w ciszę modlitwy i jak ktoś to ładnie określił: wsłuchiwania się dzięki niej w prawdziwe istnienie.
Komentarze
Prześlij komentarz