Popielec - dzień prawdy

popielec fot.

Jest pewnym kuriozum, że Środa Popielcowa rozpoczynająca okres Wielkiego Postu w Kościele katolickim, mimo iż nie jest dniem w którym obowiązkowo winno się być w kościele, jest chyba najbardziej pożądanym przez „katolików” dniem, w którym ich nie może tam zabraknąć. Ten cudzysłów przy katolikach nie postawił mi się przypadkowo. Nieustannie bowiem spotykam ludzi, którzy zrobią wszystko, żeby nie przegapić raz do roku gestu posypania głowy popiołem.

Szkoda tylko, że wiele z tych osób nie pamięta, że posypanie głowy popiołem, to tylko znak i symbol. Ale ten znak może być równie pusty i bez znaczenia, jak całe ich katolickie życie, w którym po Środzie Popielcowej przez następny rok trudno im znaleźć czas na przyjście do kościoła, modlitwę się, czy przystąpienie do sakramentu pokuty …

W tym sensie można by rzec, że Popielec to swego rodzaju dzień prawdy. A właściwie to, co przychodzi po nim. Kościół wzywa w tym dniu wszystkich ( zarówno głęboko wierzących, jak i tych mniej, czy tych którzy zagubili się trochę  w wierze) aby mieli odwagę podejść do Boga i spojrzeć w Jego oczy, jak w lustro, by zobaczyć siebie i własne życie. Trzeba dokonać swoistego rachunku sumienia i zapytać siebie, w jakiej mierze – ja chrześcijanin –  kieruję się w życiu względami opinii, wygodnictwa, egoizmu a w jakim duchem Ewangelii.

Chrystus wzywa nas dzisiaj do trzech spojrzeń.

Jedno dotyczy naszych dobrych czynów. Czy szukamy w nich pochwały i uznania ze strony ludzi, czy też są one wynikiem miłości i pragnienia dobra, przez które chcemy być odbiciem Boga, w którego wierzymy?

Drugie spojrzenie dotyczy naszego życia religijnego i jego praktyk. Jak głębokie jest moje życie duchowe i czy w perspektywie kilku ostatnich lat mogę o sobie powiedzieć, że „wypłynąłem na głębię” czy raczej przezywam je w duchu rutyny, przyzwyczajenia, bardziej na pokaz, z lęku niż dla prawdziwego duchowego wzrostu?

Trzecie spojrzenie dotyczy naszego wyrzeczenia, rezygnacji z tego, co nas tuczy, co nam szkodzi, co nas zniewala. I tu trzeba postawić pytanie: Czy w ogóle potrafię z czegoś zrezygnować?A jeśli tak, to co jest motywacją do tego: uroda, ładna figura, troska zdrowie czy to, co ma hartować mojego ducha i moja wolę do walki ze złym duchem, w której każdego dnia uczestniczę?

W tych trzech wymiarach – dobre uczynki, modlitwa, wyrzeczenie – jest zawarta cała mądrość człowieka. Piękno życia polega na tym, by w czynieniu dobra, w modlitwie i w wyrzeczeniu miłość Boga i człowieka była pierwsza motywacją podejmowanych czynów. Wielki Post jest nam dany po to, aby tym motywacjom raz jeszcze się przyjrzeć i je oczyszczać.

Wielki Post to czas, który nam uświadamia, że najważniejsza dla nas – ludzi wiary – jest  nie świadomość tego, że żyjemy na oczach ludzi, ale  świadomość tego, że żyjemy pod czujnym spojrzeniem Boga. Dlatego powinniśmy żyć takim życiem które przede wszystkim podoba się Bogu, a nie ludziom. Wielki Post to czas odważnego sprzeciwiania się modzie i opinii świata, który zawsze i za wszelką cenę chce nas sobie podporządkować.

Popiół na głowie mówi o naszej gotowości przeżycia czterdziestu dni tak, by liczyć się przede wszystkim z Bogiem i Jego wolą. Na tym też polega istota prawdziwego nawrócenia.

Posypanie głowy popiołem, to tylko znak i symbol. Ale ten znak może być równie pusty i bez znaczenia, jeśli nic za nim nie idzie…

Wielu z nas – w czasie rozpoczynającego się dzisiaj Wielkiego Postu –  podejmie różnego rodzaju umartwienia i wielkopostne zobowiązania. A przecież to nie post – jako taki –  jest celem, ale nawrócenie i przemiana serca, zmiana myślenia, wartościowania i postępowania. A w ostatecznym efekcie chodzi o to, aby uwierzyć Bogu, aby do Niego przylgnąć, uczynić Go centrum i źródłem naszego codziennego życia.

Ile to już razy każda i każdy z nas przeżywał Środę Popielcową, tyle już razy rozpoczynaliśmy Wielki Post …

Każdy Wielki Post, to kolejna okazja do wyrwania się z marazmu i nijakości, do krytycznego spojrzenia na swoje życie, do podjęcia na nowo wysiłku zmiany, nawrócenia, do otrząśnięcia się i rozpoczęcia na nowo. Warto co roku podejmować taki wysiłek, mimo, że nieraz wydaje się nam, że jest on tak nieefektywny, że skutki są tak mało widoczne. Warto, bo może bez tych corocznych małych wstrząsów byłoby jeszcze gorzej? Bo może bez tego corocznego posypania głowy popiołem zapomniałbym w ogóle, że prochem jestem i wpadłbym w pychę nie do uniesienia? A nie ma nic gorszego dla człowieka niż pełne pychy przekonanie, że się jest doskonałym i że już nic nie należy zmieniać.

Profesor Stefan Świeżawski napisał kiedyś  – „naprawdę wolny jest człowiek, w którym może się rozwijać pełne życie duchowe, przyrodzone i nadprzyrodzone, nie natrafiając na przeróżne opory rozlicznych braków, a zwłaszcza grzechu”. Uwolnić się od rozlicznych spętań, jakie nawarstwiały się całymi miesiącami w naszym życiu, żeby swobodnie zbliżać się do Boga, wzmacniać miłujące więzi że Stwórcą, to podstawowy cel Wielkiego Postu.

I jak najpełniejszej realizacji tego celu Wam i sobie z całego serca życzę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji