Będziemy sądzeni z miłości
Na końcu życia, jak
mawiał św. Jan od Krzyża, będziemy sądzeni z miłości…
Pytanie o miłość zawsze
nurtowało człowieka, począwszy od ludzi prostych aż po największych filozofów.
Po tysiącleciach rozmyślań nad zagadnieniem miłości dzisiaj wciąż jedno z
większych wyzwań naszych czasów, wyraża się w pytaniu: Jak sprostać temu
najważniejszemu przykazaniu?
To pytanie także
postawiono Jezusowi.
Jezus jako człowiek
był całkowicie zwrócony „ku Ojcu”, mógł zatem udzielić tylko jednej odpowiedzi.
Największą i pierwszą miłością jest Bóg! Jego odpowiedź wzmocniona jest przez
powtórzenie słowa „wszystek”, „cały”: „Będziesz miłował Pana, twego Boga, z
CAŁEGO serca twego, z CAŁEJ duszy i ze WSZYSTKICH sił”. Trzy słowa są użyte dla
podkreślenia, że winniśmy kochać Boga CAŁYM naszym życiem – KONKRETNYM ŻYCIEM! Bo
miłość to nie teoria, ale konkret! Dalej Jezus mówi, by kochać bliźniego jak
siebie samego. Aby móc to lepiej zrozumieć warto odwołać się do Pawłowej
teologii Mistycznego Ciała Chrystusa, którego każda i każdy z nas jest częścią
a skoro tak, oznacza to, że zarówno ja jak i każdy bliźni jest częścią
tego samego ciała Chrystusa, a więc rezygnując z miłości drugiego, raniąc
kogoś, ranilibyśmy siebie samych. Zresztą w braku miłości jest zawsze coś z
tego zranienia. Brak miłości rodzący gniew, zawiść, chęć odwetu ma zawsze podwójny
oścień i nigdy nie dotyka tylko drugiego człowieka, rani w jakimś duchowym czy
emocjonalnym sensie także nas samych, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego
sprawę.
Powiedziano, że miłość
to nie teoria, ale konkret! Patrząc na Chrystusa, możemy uczyć się, co to
znaczy kochać w różnych konkretnych sytuacjach. Można czasem dostrzec w zachowaniu
człowieka dwie skrajne postawy. Z jednej strony jakby całkowite zapomnienie o
miłości, które przejawia się np. w „kultywowaniu” sytuacji nieprzebaczenia:
„Nigdy mu tego nie przebaczę!” którego
efektem może być tylko to, że serce człowieka coraz bardziej się zatwardza. Z
drugiej strony powszechna dziś postawa manipulowania pojęciem miłości. Kiedy
ktoś np. jednoznacznie piętnuje zło, niemoralność czy kłamstwo w przestrzeni
publicznej, to zaraz pojawia się jakiś „moralista”, który oznajmia, że nie
należy krytykować, tylko kochać.
Spoglądając na Jezusa
dostrzeżemy, że modli się On za swoich prześladowców, że okazuje miłosierdzie
grzesznikom; nie waha się jednak aby jednocześnie napiętnować publicznie
niesprawiedliwość czy obłudę i to w sposób, który wielu uznałoby dzisiaj za
mocno obraźliwy nazywając wprost faryzeuszy np., „grobami pobielanymi”, czy „obłudnikami”.
Ale mówiąc to Chrystus nie przestawał ich kochać. Nikt bowiem lepiej niż On nie
wie o tym, że prawdziwa miłość musi być wymagająca, że musi wyrastać z prawdy,
że czasem nawet paradoksalnie musi zranić jeśli ma być przemieniająca i w
ostatecznym rozrachunku przynieść uzdrowienie.
Uczony w prawie
postawił Jezusowi pytanie: „Jakie jest największe przykazanie?” Jezus
odpowiedział wprost: To Bóg! Bo jak napisze św. Jan – Bóg jest miłością i od
nikogo lepiej się jej nie nauczymy niż od Niego. Tylko wówczas, gdy potrafimy
postawić Boga na pierwszym miejscu wszystko inne będzie na właściwym. Także nasze
relacje z innymi. Nigdy nie będziemy
umniejszać jednego przykazania na korzyść drugiego. Czy nie jestem w porządku,
jeśli kocham Boga? Nie! To nie wystarczy. Czy nie jestem w porządku, jeśli
kocham bliźniego? Nie, to też nie wystarczy. Dopiero oba przykazania stanowią
jedno. Miłość bliźniego, która nie prowadziłaby do miłości Boga, nie jest
zgodna z nauką Jezusa. Ale i odwrotnie: miłość Boga, która prowadzi do
zapomnienia o miłości bliźniego, pozostaje zupełnie niezgodna z Ewangelią.
Na końcu życia, jak
mawiał św. Jan od Krzyża, będziemy sądzeni z miłości...
Tak będziemy wszyscy
sądzeni z miłości niezależnie kto kim jest, jaki stan reprezentuje, jaki zawód
wykonuje i czym został obdarowany. Będziemy sądzeni z miłości... Bowiem tylko
miłość odnosi tryumf nad sądem.
Warto o tym pamiętać!
Komentarze
Prześlij komentarz