Medytacja jako miejsce działania Słowa Bożego
Powiedziano już wielokrotnie, że prawdziwa modlitwa jest przebywaniem z Bogiem, jest spotkaniem, w przeciwnym razie będzie zwykłą iluzją. I właśnie ów fakt, że modlitwa jest spotkaniem nadaje jej wymiar bardzo osobisty. Medytacja, która wydaje się spełniać wszystkie cechy modlitwy, na jakie zwracał uwagę Chrystus, gdy nauczał o modlitwie uzdalnia nas do nawiązania prawdziwie osobistej relacji z Bogiem. To właśnie w doświadczeniu medytacji jak pisze o. Ernest Larkin: Możemy doświadczyć, że Chrystus kroczy u boku medytującego, jako wierny przyjaciel i wsparcie, nieustannie przypominając nam, że to On kieruje wszystkim, że droga do kontemplacji, która objawić może w naszym życiu swoją pełną moc, jakiej się nie spodziewamy a w konsekwencji i wszystko, co nam się na tej drodze przydarza jest Jego dziełem i że nie zależy tylko od nas. Jest to droga naszego uświęcenia a przynajmniej może się taka stać, gdy otworzymy się na to Boże działanie. I tego otwarcia uczy nas właśnie medytacja. Uczy nas ona przekazania pierwszeństwa w życiu Chrystusowi, uczy postawienia Go w centrum naszego życia, bo właśnie tam jest miejsce Boga w życiu człowieka wierzącego. Dopóki moje własne ego odbiera to pierwszeństwo Bogu nie może w moim życiu dziać się dobrze…
Regularna praktyka medytacji – jak pisze o. Larkin – zmniejsza ryzyko, że pierwsze i najważniejsze przykazanie: BĘDZIESZ MIŁOWAŁ (por. Łk 12,25-32) będzie ignorowane. Dzisiaj tak wiele mówi się o konieczności miłości człowieka a jednocześnie kontestuje się możliwość osobistej relacji z Bogiem. Tymczasem ta pierwsza jest całkowicie uzależniona od tej drugiej. I Chrystus pragnie nam uświadomić te prawdę, że miłość drugiego człowieka jest tak naprawdę wyrazem miłości Boga, ale jest to drugi co do ważności przejaw miłości. Na pierwszym miejscu jest miłość Boga. Jest kochanie Go w Nim samym. Jesteśmy wezwani do relacji Osoba-osoba. Jest to relacja, która jest nie tylko ostatecznym celem naszego życia, ale też źródłem i miarą każdej innej miłości. A to dlatego, że jak przypomina nam św. Jan i św. Paweł prawdziwa miłość nie jest z nas. Ona jest darem, ale jej źródłem nie jesteśmy my sami, choć jesteśmy zdolni do miłości; jej źródłem jest Bóg. I tylko o tyle o ile będziemy trwali w zjednoczeniu z Nim, o czym Jezus przypomina w obrazie latorośli i winnego krzewu (por. J 15, 1-9) będziemy zdolni do prawdziwej, twórczej i bezinteresownej miłości.
Abyśmy potrafili kochać taka miłością, jakiej domaga się od nas Chrystus musimy najpierw otworzyć się na nią, doświadczyć jej, pozwolić jej się przemienić. I temu właśnie służy medytacja, która jest spotkaniem z miłością Boga, zanurzeniem się w tę miłość, jest otwarciem na Słowo Boże, w które wsłuchujemy się powtarzając je w sercu, aż padnie na żyzna glebę naszego serca, aż zapuści tam korzenie i aż wyda owoc. Oczywiście, aby stało się to możliwe przede wszystkim musimy tego chcieć. Słowo Boże, które w czasie medytacji jest składane w nasze serca nabierze mocy dopiero z chwilą, gdy zostanie przyjęte! Przesłanie miłości urzeczywistni się w naszym życiu dopiero wówczas, gdy pozwolimy się temu słowu kierować i przemieniać. Ale aby tak mogło się stać muszę się z nim spotkać. Musze spotkać się z Tym, który puka do drzwi mego serca i czeka aż je przed Nim otworzę. Prawdziwe spotkanie bowiem – jak pisał Merton – to cos fundamentalnego, to uchylenie drzwi, pęknięcie, chwila, która naznacza czas, bo jest chwilą przechodzenia Boga przez nasze życie. To jedna z najpiękniejszych definicji modlitwy, jaką kiedykolwiek znalazłem. Jak napisze dalej Merton: „Jeśli to spotkanie Boga na drodze twojego życia jest prawdziwe, to musi ono radykalnie zmienić twoje życie, rzucić całkiem nowe światło na to, co było przedtem i to, co będzie potem, na twój sposób myślenia, tak jak zmieniło życie i myślenie św. Pawła pod Damaszkiem. Jeśli zaś nie zmieniło go, to znaczy, że tak naprawdę nie spotkałeś jeszcze Chrystusa”.
Komentarze
Prześlij komentarz