Czego szukam?

„Czego szukacie?” — pyta Jezus Jana i Andrzeja. To pierwsze Jego słowa, jakie kieruje Chrystus do swoich uczniów u początku drogi, na której objawi im tyle niezwykłych rzeczy. Jezus widzi, że szukają.  A swoim pierwszym pytaniem chce ich zmotywować do tego, aby sami sobie potrafili odpowiedzieć na pytanie: „Czego tak naprawdę szukam?”Niezwykłe jest to, że pytanie Jezusa nie straciło nic ze swojej aktualności. I warto, abyśmy do tego pytania wracali. Od odpowiedzi na nie zależy bowiem dynamika i jakość naszej wiary.Wielu zarówno w czasach ziemskiego życia Chrystusa, jak i dzisiaj tak bardzo pomyliło się co do Niego. On sam zresztą zasugeruje to w swojej Ewangelii, mówiąc: „Szukacie Mnie, ponieważ nakarmiłem was do syta chlebem”, „albo dlatego, że wiedzieliście cuda”. Tymczasem nasza motywacja do pójścia za Chrystusem musi być głębsza, jeśli ma być prawdziwa i trwała.Jezus pyta mnie każdą i każdego z nas: „Czego szukasz? Czego szukasz w życiu? Czego szukasz w religii, w wierze, w kościele?” Czego oczekujesz od Chrystusa?Czy gdyby uczniowie, którzy dopiero co porzucili Jana Chrzciciela, aby pójść za Jezusem udzielili na Jego pytanie innej odpowiedzi, to również by ich powołał? Tego nie wiemy. Bóg wybiera sobie ludzi według swoich prawideł. I nie chodzi jedynie o wybór do życia w kapłaństwie, czy życiu konsekrowanym, ale o wybór do bycia uczniem Chrystusa - a więc dotyczący każdej i każdego z nas. Jedyne, czego oczekuje od człowieka to otwarcia na Boże słowo, na przyjęcie Jego propozycji. Bóg lepiej wie, gdzie i po co wysłać danego człowieka, lepiej wie co powinienem zrobić, jak i dlaczego? Choć nam się wydaje, że jest zupełnie odwrotnie, że to my mamy monopol na to, jak powinniśmy przeżyć nasze życie, co powinniśmy zrobić w danym momencie. Może dlatego tak wiele błędów popełniamy, że trudno nam wsłuchać się w to, co Pan Bóg chce nam powiedzieć a jeszcze trudniej zaufać z pokorą, że On wie lepiej, co dla nas dobre. Człowiek głębokiej wiary może tylko – jak Samuel – być czujnym i gotowym do wsłuchania się i przyjęcia Bożego słowa: „Mów, bo sługa Twój słucha.”I nie ma to nic wspólnego z biernym poddanie się losowi ani ubezwłasnowolnieniem nas przez Boga – jak sądzą niektórzy. Ale tylko ktoś, kto zrozumiał, że Bóg jest Miłością potrafi też zrozumieć, że Bóg, który najlepiej nas zna, najlepiej też wie, co dla nas jest dobre i tego właśnie dobra dla nas chce. Taka jest logika miłości.  Tymczasem my (albo ktoś, komu bardzo zależy, abyśmy nie słuchali Boga) wmawia nam, że my wiemy lepiej od Boga, co jest dla nas dobre.  I najczęściej właśnie takie przekonanie staje się prawdziwym fundamentem tego, w co wierzymy i tego, że nieraz na przekór temu, co słyszymy w Ewangelii po swojemu próbujemy ułożyć nasze życie i dziwimy się potem, że przypomina ono raczej walkę z wiatrakami, niż szczęście, które chcielibyśmy aby było naszym udziałem.  Oczywiście w życiu każdego, także tych, którzy żyją w głębokiej zażyłości z Bogiem zdarzają się chwile trudne, kryzysy, które oczyszczają i umacniają naszą wiarę. Ale jeżeli ciągle potykam się w życiu o różne trudności, o grzechy, jeżeli żyję w smutku czy brak mi nadziei to może warto zapytać siebie, czy nie dzieje się tak dlatego, że po swojemu próbuję układać swoje życie, nie za bardzo słuchając tego, co Bóg chce mi powiedzieć.Dzisiejsze pierwsze czytanie pokazuje niezwykłą postawę człowieka wiary: Oto jestem, przecież mnie powołałeś. Dlatego ty mów Panie, a ja chcę słuchać i podążać za Twoim głosem.Dlaczego jednak nie słyszymy Bożego głosu jak Samuel? Czy Bóg przestał dziś do nas mówić? Oczywiście nie! Jednak trudno Mu się przebić dzisiaj przez hałas w jakim żyjemy. Thomas Merton – nieżyjący już słynny trapista, pisarz i duchowy autorytet wielu ludzi poszukujących pisał: „Jak możemy dzisiaj usłyszeć Boga, skoro nie słyszymy nawet głosu własnego sumienia”.Święty Paweł przypomina nam, że „nasze ciała są świątynią Ducha Świętego", miejscem obecności Boga. Jeśli to prawda, to zapytajmy siebie na ile pozwalamy się w naszym codziennym życiu prowadzić temu Duchowi? Na ile słuchamy Jego natchnień?Aby usłyszeć Boga, człowiek potrzebuje ciszy. Milczenie jest ogromnie ważną przestrzenią życia duchowego i to niezależnie od tego czy ktoś jest księdzem, osobą konsekrowaną czy osobą świecką. „Prawdziwa modlitwa, która jest spotkaniem z Bogiem – jak zwykła mawiać św. Matka Teresa z Kalkuty – nie może się dokonać tam, gdzie nie ma miejsca na milczenie i słuchanie.”A ponieważ wiara rodzi się ze słuchania, to albo nauczymy się walczyć o przestrzeń ciszy, w naszym życiu, w której możemy usłyszeć to, co chce do nas powiedzieć Bóg, albo skażemy naszą wiarę  i nasze chrześcijaństwo na bylejakość i powolne obumieranie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji