Skuteczność modlitwy zależy od oderwania się od siebie

Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. [Mk 8, 37]

Medytacja nie ma nic wspólnego z cichą zadumą, czy biernym bezruchem, lecz polega na czujności choć inni użyją określenia: uważność. Na co mamy uważać? Otóż praktyka medytacji pozwala nam doświadczyć i uświadomić pewną prawdę, o której często zapominamy w codziennym, zabieganym życiu. Dzięki trwaniu w ciszy medytacji uświadamiamy sobie naszą bliskość względem Boga. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że moc stworzenia, łaska samego Boga przepływa nie gdzieś na zewnątrz nas, ale poprzez nasze serca.

Prawdziwa modlitwa jest przede wszystkim wyrazem tęsknoty za Bogiem. Jest tęsknotą za pełnym i żywym doświadczeniem Chrystusa.  Dlatego zatapianie się w marzeniach – co nie rzadko jest sposobem modlitwy współczesnego człowieka – jest wielką utratą duchowych możliwości, jest przejawem skupiania się na sobie a nie na Tym, który powinien być przedmiotem naszej uwagi w modlitwie. Może właśnie dlatego wiele modlitw jest tak bezowocnych, bo nie potrafią się one oderwać od własnego „ego”. A skupienie się na samym sobie staje się równoznaczne z zamknięciem się na wymiar Ducha. Jest to właśnie ów przejaw niezdolności zaparcia się siebie, o którym mówi Chrystus w Ewangelii, powodujący ostatecznie niemożność pójścia za Nim i zdania się całkowicie na Jego prowadzenie.


Medytacja zaś chce nas uczyć owego oderwania się do nas samych, po to, aby całą uwagę skupić na Chrystusie. Poprzez swoją praktykę chce wyostrzać nasza uważność, którą ojciec John Main określa mianem religijnej intuicji człowieka, dzięki której uczymy się każdą chwilę naszego życia odkrywać jako miejsce obecności i działania Boga. Dlatego medytacja, która uczy nas uważnego zanurzenia w chwilę obecną jest najprostszą drogą do otwarcia nas na przepełnioną życiem łaskę Chrystusa. Ta łaska bowiem – jak powie św. Paweł – działa w nas żyjących i jest hojnym darem Boga, ale Bóg najchętniej odpowiada na tęsknotę ludzkiego serca a nie na jego marzenia. Dlatego medytacja odrywając nas od siebie a jednocześnie od świata marzeń , a w którym tak często żyjemy zaprasza nas do wejścia w realne doświadczenie Chrystusa, które nie jest tak jak marzenia jakimś wyrazem znieczulenia, lecz wyzwaniem – gotowością pozostawienia wszystkiego, włącznie z naszym fałszywym „ja”, aby udać się w cudowną duchową podróż, gdzie Bóg będzie wszystkim i gdzie On sam nam wystarcza. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji