Medytacja droga czy labirynt?

Naśladujcie Boga w taki sposób, jak to czynią dzieci, które prawdziwie miłują swojego Ojca i są nieustannie w niego wpatrzone. [Ef 5, 1]

Ojciec Lawrence Freeman podczas jednego z MEDITATIO określił doświadczenie praktyki medytacji jako „długą i nieprzewidywalną podróż”. Długą, ponieważ dla każdego, kto medytuje już jakiś czas oczywiste jest, że jest to podróż całego życia.

Pamiętam jak kiedyś ojciec Johannez Lotz SJ, podczas prowadzonego przez niego kursu medytacji, w którym uczestniczyłem  porównał zejście ze ścieżki medytacji kogoś, kto w tej drodze już się jakoś rozsmakował  do tego, kto zgodnie ze słowami Ewangelii według św. Łukasza „przykłada rękę do pługa a jednocześnie ogląda się wstecz” [por. Łk 9, 62]. Komuś może się to wydawać zbyt radykalnym podejściem, ale mając za sobą pewne doświadczenie w praktyce  medytacji osobiście wewnętrznie doświadczyłem prawdy tych słów. Jest to doświadczenie, które łączy się ze wspomnianą przez ojca Freemana wizją medytacji, jako drogi. Droga bowiem, aby mogła osiągnąć swój cel, wymaga wytrwałości. Szczególnie jeśli jest to droga wiary, gdzie choć mamy bardzo ściśle określony cel, ku któremu zmierzamy tak naprawdę nie znamy drogi, którą mamy podążać. Chciałbym być tutaj dobrze zrozumiany: dla nas Drogą do celu, jakim jest zbawienie jest Chrystus. Ale możemy powiedzieć, że jesteśmy na tej drodze o tyle o ile trwamy w Chrystusie przez nasza głęboką więź z Nim, więź wiary i miłości. Sama teoretyczna znajomość nauki Chrystusa jeszcze nie wystarczy, aby dojść do celu. W tym sensie ta Droga jaka jest dla nas Chrystus jest dla nas tajemnicą do nieustannego odkrywania. Muszę ją najpierw zgłębiać a następnie zastosować w praktyce. A praktyka polega na tym, że pozwalam się nieustannie prowadzić Chrystusowi i Jego Duchowi. To osobista i głęboka łączność z Nim gwarantuje, że nie zboczę z raz obranej drogi.
Wytrwanie na drodze wiary jest bowiem łaską a  nie owocem naszych wysiłków. A zatem zejście z raz obranej drogi, zwłaszcza gdy odkryłem, że jest to moja droga – przykładem czego będzie zarówno jakiś konkretny rodzaj powołania jak i praktyka modlitwy np. medytacji – będzie co najmniej wyrazem nieufności wobec Tego, który na tej drodze nas prowadzi. Ufność bowiem ze swej natury zakłada wytrwałość w podążaniu za Chrystusem i wsłuchiwaniu się w Niego.  

Oczywiście tak jak w każde podróży, tak i na drodze medytacji czekają nas próby, próby wiary, tym trudniejsze, im bardziej będziemy zagłębiać się w tym doświadczeniu. Próbą wiary może być zniechęcenie, które ma prawo przyjść, lub rutyna, która się wkrada w nasza praktykę. Próbą wiary może być pokusa, że skoro nie widzimy żadnych konkretnych owoców medytacji, to może to znak, że to nie nasza droga. Próbą wiary mogą być także zwykłe rozproszenia, z którymi długo się zmagamy i czujemy się czasem wobec nich bezsilni.  

„Doświadczenie medytacji będzie niejednokrotnie – jak pisze ojciec Freeman – przypominało wchodzenie w labirynt. W miarę jak weń wchodzimy, wydaje się nam, że do jego środka wiedzie prosta droga. Lecz nagle spostrzegasz, że droga zbacza w inną stronę. Oddalasz się od celu tej podróży, w chwilę potem pętlą ścieżki wracasz z powrotem i na powrót niemalże zdajesz się być w środku, posuwasz się jakiś czas po jego krawędzi, by za chwilę znów się odeń oddalić. Wszystkie fazy medytacji są zarówno cykliczne, jak i postępujące. Depczemy po tej samej ziemi, wielokrotnie zanim zakończy się jej dzieło. Najważniejszą rzeczą, o której musimy ciągle pamiętać, gdy mówimy o postępie w medytacji, jest to - i dotyczy to wszystkich bez wyjątku - że jesteśmy po prostu początkującymi. Świadomość tego napełnia życie zachwytem i wolnością”.

Właśnie dlatego warto za każdym razem, gdy wchodzimy w doświadczenie medytacji i kiedy kończymy medytować dziękować Bogu, bo bez względu na to, czego doświadczamy lub z czym się zmagamy w trakcie medytacji, dopóty dopóki jesteśmy wierni jej praktyce jesteśmy coraz bliżej celu. I nigdy nie wolno nam w to zwątpić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca