Ku zjednoczeniu ciała, ducha i duszy

Bracia:Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadując po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. (Kol 3,1-2)

W czwartym wieku chrześcijaństwa całe grupy mężczyzn i kobiet wyruszały na pustynie Egiptu i Syrii, gdzie usiłowali wspinać się na szczyt życia duchowego, wyzbywając się wszystkiego, co jest zbyteczne i egocentryczne, po to aby w jak najwyższym stopniu żyć świadomie w obecności Boga. Pragnęli oni dać dosłowną odpowiedź wezwaniu Chrystusa do pójścia za Nim.

Pseudo-Makary w swoich Homiliach Duchowych pisze o nich jako o „ludziach upojonych Bogiem.” Pragnęli oni, aby zgodnie z nakazem samego Chrystusa, ponowionym później przez  św. Pawła w Liście do Tesaloniczan (1 Tes 5,17) żyć nieustanną modlitwą. Jak pisze o nich Merton w Mądrości Pustyni: „Dążyli oni do tego, aby ich umysł był zjednoczony z sercem bijącym z miłości do Boga. To bowiem tam na poziomie serca w wierze, nadziei i miłości spotykali zamieszkującą Trójcę i tam Bóg ustanawiał swoje Królestwo, które promieniowało na całe ich życie stopniowo przeobrażając ich sposób myślenia i widzenia poddając je pod posłuszeństwo Słowu Bożemu”.

Według wspomnianego Pseudo-Makarego wszystko to miało jeden cel – miało prowadzić do stanu integracji wszystkich więzi pomiędzy ciałem, duszą i duchem, który to stan określa  się w Kościele wschodnim mianem hezychii a więc wewnętrznego pokoju, który jest owocem wiadomego trwania człowieka w Bogu i zupełnego oparcia się na Nim. Ich postawa wskazuje – jak komentuje Merton na to, co powinno być pragnieniem życia każdego chrześcijanina, jeżeli jego życie ma być odbiciem życia samego Mistrza a mianowicie „jak wsłuchiwać się w przykazania Jezusa i maksymalnie świadomie żyć dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie w miłującej obecności Trójcy, w której tak naprawdę jesteśmy zatopieni przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, choć niestety często mało świadomie.” Osiągnięcie tego stanu nie jest jednak możliwe bez głębokiej wewnętrznej ciszy i spokoju, jaki przynosi modlitwa wewnętrzna. Ten wewnętrzny spokój to jednak nie tylko brak aktywności zewnętrznej, czy tez rezygnacja z aktywności naszego umysłu, to także i przede wszystkim owoc działania w nas Bożej łaski na którą się otwieramy i na którą modlitwa wewnętrzna uczy nas czekać z wielką pokorą i z głęboką wiarą, aż wyda w nas swoje owoce. Medytacja wraz ze swoją codzienną dyscypliną wpisaną w jej praktykę jest jedną z dróg, która pozwala, aby immanentnie zamieszkujący w nas Bóg mógł działać w nas bez przeszkód i aby bez przeszkód przemawiał do naszego serca a my, abyśmy uczyli się postępować za Jego głosem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji