Marzenia o wielkości

„Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”. Czy nie jest to stwierdzenie bliskie także nam? Czy nie częściej stając na modlitwie pragniemy, aby w naszym życiu realizowały się nasze plany i zamiary a nie wola Boża (mimo, że powtarzamy takie wezwanie a w każdej modlitwie „Ojcze nasz”)? Oczywiście z ludzkiego punktu widzenia to normalne, że prosimy Boga o pomoc w realizacji naszych planów.  I nie ma w tym nic złego…

Co nas zatem, podobnie jak pozostałych Apostołów oburza w prośbie Jakuba i Jana? To że myślą o swojej wielkości i sławie i potrafią się do tego przyznać!? Czy to, że my też o niej gdzieś w głębi serca marzymy, ale z obawy, że zostałoby to źle odczytane przez innych, skrywamy to w zakamarkach naszej wyobraźni.   To już dawno jeden ze znanych psychologów Erich Fromm stwierdził, że najlepiej określa nas to, co najbardziej denerwuje nas u innych, gdyż najczęściej to coś, czego nie akceptujemy w sobie samych.

Czy jednak marzenia o wielkości są naprawdę sprzeczne z duchem Ewangelii? Kiedy czyta się świętego Pawła, który chlubi się ze swoich duchowych doświadczeń i każe nam traktować nasze chrześcijańskie życie jak zawody, w których każdy z nas biegnie po zwycięstwo – nie można być już tego takim pewnym.

Każdy z nas przecież marzy o byciu kimś, chce coś znaczyć, coś osiągnąć. Czy nie schlebia nam to, że jesteśmy u kogoś na pierwszym miejscu w przyjaźni, w koleżeństwie czy nawet w relacji czysto zawodowej? W tym nie musi być nic złego, pod jednym wszakże warunkiem, że ja jako chrześcijanin łączę to wszystko z jeszcze jednym, ważnym pragnieniem: byciem w niebie obok Jezusa. Wbrew pozorom Jan i Jakub pokazują nam, co powinno być celem i pragnieniem nas wszystkich. I z czego powinniśmy się chlubić a nie wstydzić…

Jezus pytając nas w osobach Jakuba i Jana o nasze marzenia, które dla Niego są także ważne chce nam uświadomić, że najważniejsze jest to, aby umieć w naszym życiu odróżnić słuszne dążenia i pragnienia od chorych ambicji i dążeń. Gdyż dopiero te drugie są przejawem pychy – ulubionego grzechu szatana.

Jak jednak dokonać tego rozróżnienia? Jest tylko jedna dobra odpowiedź: Przez poznanie siebie! Dopóki wraz z Chrystusem nie będziemy mieli odwagi zajrzeć w głąb naszego serca i zobaczyć co nam w duszy gra, będziemy nieustannie miotani naszymi namiętnościami. Każdy z nas nosi w sobie różne pragnienia, przejawy egoizmu, kompleksy, zdrowe i niezdrowe ambicje. Ale Chrystus to wszystko pragnie objąć swoją łaską. On kocha nas nie dlatego, że jesteśmy idealni i nie mamy wad, których czasem się wstydzimy, ale dlatego, że bez poczucia bezinteresownej i akceptującej miłości Boga nie sposób tego wszystkiego, co jest w nas poukładać.

Chrystus nigdy nie zraża się tym, że mamy w sobie często mniej miłości, niż chcielibyśmy mieć; czy więcej ambicji niż jesteśmy w stanie zrealizować. Z perspektywy życia duchowego gorsze jest jednak to, gdy się nie potrafimy do tego przyznać ani przed sobą, ani przez Panem Bogiem. Gdyż jak mówi Chrystus: Tylko prawda wyzwala! Prawda zarówno o sobie, jak i o Bogu, który jest miłością i wie, że ostatecznie tylko miłość jest w stanie uzdrowić zranione ludzkie serca i zaspokoić nasze ambicje.

Dlatego zdaje się mówić dziś do nas, jak do Apostołów: Zbliżcie się do Mnie. Powiedzcie, co jest pragnieniem waszego serca. I starajcie się zrozumieć, że problem nie leży w tym, że chcecie być pierwszymi, ważnymi czy wielkimi, gdyż człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga powinien dążyć do wielkości, ale takiej, do jakiej wezwał nas Bóg i jaką Bóg sobie o nas wymarzył. Dlatego problemem jest to, że szukamy najczęściej niewłaściwej wielkości – takiej którą kreuje przed nami świat. Tymczasem prawdziwa wielkość, która wyzwala jest w służbie, w zgodzie na to, że „moje nie zawsze musi być na wierzchu”, w szukaniu dobra i nie tylko własnego.

Ale aby to zrozumieć musimy nauczyć się Chrystusowego patrzenia z miłością, gdyż  tylko miłość ma moc wywrócić do góry nogami hierarchię wartości proponowaną nam przez świat i uczynić nas naprawdę wolnymi, zarówno w naszych dążeniach jak i w naszych relacjach z innymi.

Prośmy, aby Chrystus pozwolił nam to zrozumieć i uleczył nasze serca od tego, co je zniewala przez dążenie do niewłaściwych celów i pragnień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów