Boże, nie pozwól nam przywyknąć do podziałów...

ekumenizm_3

Kolejny Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan dobiegł końca.

Udało mi się tym razem uczestniczyć w prawie wszystkich nabożeństwach. Krytyczny obserwator skomentowałby zapewne, że liczba uczestników tych nabożeństw z roku na rok nie robi się większa. Możliwe, że jest w tym ziarno prawdy. Czym spowodowane? Trudno jednoznacznie orzec. Może tym, że mimo iż od Soboru Watykańskiego II minęło już blisko pięć dekad wielu wyznawców katolicyzmu nie rozumie i nie czuje ekumenizmu i jego sensu. Może tym, że dla wielu obserwatorów pozornie nic się nie dzieje, mimo wielu już lat wspólnych kontaktów, rozmów, dyskusji i modlitw. A może najbardziej tym, że ciągle, z różnych powodów boimy się szerzej otworzyć nasze serce na naszych Siostry i Braci z innych wspólnot kościelnych. Pewnie w każdej z tych tez jest trochę prawdy, jak również z każdą z nich można by polemizować. Ale czy na pewno o to chodzi w dialogu. Podobało mi się to, co usłyszałem w tym roku na jednym z nabożeństw z ust mojego prawosławnego brata: "Nie módlmy się o jedność, ale módlmy się o miłość, bez niej bowiem każda droga w stronę jedności będzie pozorna, nieautentyczna i mało przekonująca tych, wobec których mamy byś świadkami dążenia do jedności".

Uświadomiłem sobie właśnie, że mija mój dwunasty rok ekumenicznej działalności  i szesnasty rok udziału w pracach na rzecz dialogu międzyreligijnego. I na pytanie - zadane mi przez panią redaktor jednej z rozgłośni radiowych -  o to, co dały mi te lata odpowiadam bez wahania, że nauczyłem się bardziej dostrzegać w tych wzajemnych relacjach to, co łączy niż to, co dzieli. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chodzi o zacieranie różnic, o to żeby tworzyć na siłę jeden wielki monolit, czy aby wyrzekać się własnej tożsamości i  związanej z nią tradycji (wyznaniowej czy religijnej). Nie! Różnice zawsze były są i będą. Były nawet wówczas, gdy Kościół był jeszcze niepodzielony, ale wówczas stanowiły bogactwo tego Kościoła a nie linię podziału, choć o ten ostatni bardzo łatwo i nawet Kościół pierwotny nie był wolny od takich pokus, o czym pisze już ze smutkiem św. Paweł (por 1 Kor 1, 10 nn). Każdy podział bowiem a zwłaszcza ten w łonie Chrystusowego Kościoła jest owocem grzechu a ten z kolei jest skutkiem działania największego przeciwnika jedności Chrystusowej Owczarni - szatana. To nie przypadek, że w swojej Modlitwie Arcykapłańskiej przywołanej w Ewangelii przez św. Jana, Chrystus tak mocno akcentuje jedność swoich wyznawców i się o nią modli. Jakby przeczuwał, co będzie celem ataku największego wroga Boga.

ekumenizm_2

Dlatego raz jeszcze podkreślam, że pomimo tak wielu różnic, które nas dzielą, mamy wiele wspólnego, co nas łączy a nade wszystko mamy Jednego Boga, który jest źródłem tej jedności i co więcej jako chrześcijanie należymy do Jezusa, bo jak sam powiedział: "kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami" [Mk 9,40]. I choć jeszcze nie możemy wszyscy spotkać się przy jednym stole eucharystycznym, to nie wolno nam - jako uczniom Chrystusa - porzucać obowiązku słuchania Słowa Bożego, wchodzenia w przestrzeń wspólnej modlitwy, "bo gdzie dwaj, albo trzej zgromadzeni są w imię moje tam ja jestem pośród nich" [Mt 18,20] oraz niesienia pomocy innym, przez czyny miłosierdzia, aby również inni przez nasz styl życia i naszą służbę w jedności mogli doświadczyć miłości Stwórcy.

Bóg wzywa nas przede wszystkim do miłości, poprzez którą będzie mógł przemieniać nas samych, nasz sposób myślenia a w konsekwencji nasze Kościoły i świat. Bez miłości - trawestując nieco słowa świętego Pawła - żadna jedność nie będzie prawdziwa. Chrystusowi, ale także Kościołowi i światu potrzebni są dzisiaj ludzie wolni duchem, ludzie znający wartość modlitwy i miłości, która jest istotą każdego ludzkiego życia. Jest także istotą dialogu ekumenicznego. To właśnie miłość, którą Bóg obdarza nas każdego dnia domaga się odpowiedzi z naszej strony wobec Niego oraz wobec bliźniego. Każdego bliźniego. Jeśli będziemy postępowali drogą miłości w swoim czasie Bóg pozwoli nam także cieszyć się jednością. On sam najlepiej zna czas, w którym nasze serca a potem nasze Kościoły do niej dojrzeją. Choć osobiście mogę zaświadczyć, że tej jedności na płaszczyźnie duchowej wraz moimi Siostrami i Braćmi z innych wspólnot chrześcijańskich często doświadczam i za nią Bogu nieustannie dziękuję, bo jest dla mnie nie tylko wielkim darem od Boga, ale i cierpliwą nauczycielką chrześcijańskiego życia i świadectwa.

Dlatego dziękuję Bogu za ten kolejny Tydzień Jedności, który jest tylko wisienką na torcie całorocznej (często niewidocznej) współpracy Sióstr I Braci z różnych wspólnot chrześcijańskich i jest okazją do wielkiego dziękczynienia, że mamy siebie nawzajem i chociaż ciągle jeszcze grzech podziału rzuca się cieniem na wspólnotę Chrystusowego Kościoła, to mam to przeświadczenie, że każdy rok wspólnych spotkań (tych formalnych a może jeszcze bardziej tych nieformalnych), modlitwy i działań realizowanych w imię jedności pozwala doświadczyć, że prawdziwa miłość wobec drugiego, kimkolwiek on jest uczy nas doszukiwania się w nim dobra, piękna, jego niezbywalnej wartości a nade wszystko tego, że jest nie mniej niż każda i każdy z nas godzien miłości i szacunku.

oikoumene

Niech na koniec wolno będzie mi przywołać słowa pięknej modlitwy jednego z moich ulubionych filozofów, ewangelickiego wyznania Sørena Kierkegaarda, z którego zaczerpnąłem też tytuł niniejszego wpisu:

Boże miłości, nie pozwól nam przywyknąć do naszych podziałów,

odpowiedz na gorącą arcykapłańską modlitwę Chrystusa,

naszego Pana i Mistrza: "aby byli jedno"

i zgromadź wszystkie swoje dzieci pod skrzydłami Ducha Świętego

w jednej owczarni Twojego Syna,który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. Amen 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji