Dotknąć Jezusa

Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu, na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. (Mk 3,7-10)

Modlitwa, medytacja, to nic innego jak inna forma dotknięcia Jezusa. Tak naprawdę jesteśmy wśród tych tłumów, które przez wieki idą za Chrystusem, pragną Go dotykać. Warto, abyśmy ciągle pytali siebie o naszą motywację kroczenia za Jezusem, gdyż szczera odpowiedź na pytanie: „Dlaczego tak naprawdę idę za Chrystusem?” będzie te motywacje oczyszczała.

Chrystus na początku swojej działalności zwracając się do tłumów, które szły za Nim wygłosił swoje słynne Kazanie na Górze, w którym zawarł pewien rdzeń swojego nauczania. Wśród kończących je błogosławieństw zawarł jedno, które szczególnie odnosi się do kwestii duchowości i modlitwy: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie."

Ojciec Joseph Pereira – kapłan pochodzący z Indii, psycholog i nauczyciel duchowy pisze w jednej ze swoich konferencji: „Ubóstwo, pokora, zdanie sobie sprawy z naszej nicości i całkowitej zależności od Boga, jest warunkiem wstępnym, aby autentycznie doświadczyć mocy samego Boga, Jego dotknięcia. To jeden z wielu paradoksów Chrystusowego nauczania: Tylko kiedy uznasz swój stan całkowitej nicości, wtedy Bóg daje ci ogromny dar. Nie czyni Cię wielkim i mocnym, ale uzdalnia cię do tworzenia wielkich dzieł (dzięki Jego mocy i łasce). Kiedy św. Paweł błaga Boga, aby jego słabość została usunięta – ów „cierń w jego ciele”, gdy o to prosi – słyszy w odpowiedzi, że Bóg nie uwolni go od tej przypadłości, która go tak upokarza i zawstydza, gdyż jest to jedna rzecz, która ma mu ciągle uświadamiać jego bezsilność. Po czym Bóg wyjawia mu wielkie prawo życia duchowego: ​cnota umacnia się w słabości.

Paradoks ten ma wiele wspólnego z naszą duchową dojrzałością. Jeśli stajemy się bardziej egocentryczni, stajemy się też coraz bardziej niedojrzali a w konsekwencji oddalamy się od Boga i od siebie. Ponieważ egocentrycy są skupieni na sobie, na swoich osiągnięciach, to trudno im dostrzec Dawcę i przyznać się do swojej małości i zależności. Na drodze duchowego wzrostu, na drodze modlitwy to największa przeszkoda, bo prowadzi do pychy. Tymczasem z Bożego punktu widzenia zasada całkowitego uznania naszej nicości jest najbardziej praktyczną i osadzoną w realiach życia zasadą duchowości.

Medytacja, jako modlitwa ubóstwa i całkowitej zależności od Ducha, który nas w niej prowadzi jest drogą, która odwraca nasze skupienie się na sobie na skupienie się na Bogu. Ona uczy nas właściwego ustawienia priorytetów życiowych, począwszy od sfery najważniejszej – sfery ducha a kończąc na innych wartościach.. Uczy nas bowiem poprzez doświadczenie, że w życiu chrześcijanina ważniejsze od tego, aby „więcej mieć” czy „więcej robić” (także w sferze życia duchowego), jest to by bardziej świadomie być i żyć tą świadomością bycia przed Bogiem na co dzień. Wchodząc w doświadczenie medytacji pozwólmy Bogu przemieniać to nasze nastawienie i poprzez oczyszczanie naszego serca od przywiązania do nas samych akceptację prawdy o naszym ubóstwie pozwólmy Panu Bogu wypełniać się tym, co dla nas najcenniejsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca