Cisza - język Boga

Wtedy Bóg rzekł do Eliasza: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów…” [ 1 Krl 19, 11-14]

Jedną z wielu przyczyn zwątpienia w doświadczeniu wiary – jak pokazują to zarówno badania jak i świadectwa wielu osób zajmujących się towarzyszeniem duchowym – jest przekonanie, że Pan Bóg milczy. Wiele osób pyta: „Dlaczego Pan Bóg nie przyjdzie i nie powie mi w jakiś konkretny sposób, jak mam rozwiązać swoje problemy, lub co mam uczynić w takiej a nie innej sytuacji?”

Odpowiedź typu: „Pan Bóg mówi, ale trzeba lepiej słuchać” traktują albo, jako wybieg, albo jako przejaw cynizmu. Tymczasem każdy, kto ma za sobą pewne doświadczenie wiary dobrze wie, że odpowiedź ta jest prawdziwa. I nie mam na myśli jedynie odpowiedzi Pana Boga kojarzonej z tym, co znajdujemy w Piśmie Świętym. Myślę o sposobie odpowiadania Boga, którego przejawem jest cisza…

Często, gdy rozmawiam z wieloma osobami, zwłaszcza młodymi, ale nie tylko, to spotykam się z przekonaniem, że cisza utożsamiana jest nieobecnością. Ulegając pokusie antropomorfizacji Boga myślimy, że skoro my jesteśmy obdarzeni przez Boga głosem, to Bóg powinien mieć jeszcze bardziej doniosły głos. I owszem, czasem tak bywa. Ale zazwyczaj Pan Bóg mówi w ciszy.

Ostatnio czytałem pewną książkę, której bohaterką i narratorem była głuchoniema dziewczyna. Bardzo mocno uderzyło mnie, że w dobie techniki, gdzie posługując się różnymi narzędziami wiele osób oczekiwało od niej, że używając ich, łatwiej im się będzie z nią porozumiewać, ona podkreślała jednak, że to właśnie cisza jest jej sposobem mówienia, jej językiem.

Sam także muszę przyznać, że wiele lat temu, gdy zaczynałem medytować trwanie w ciszy i zaakceptowanie, że jest ona równoprawną modlitwą wobec modlitwy pełnej słów czy dźwięków było trudne do przyjęcia. Trzeba było czasu zanim mój sposób myślenia w tej kwestii się przestawił. Często myślimy schematami i dotyczy to także kwestii życia duchowego, w tym modlitwy. Aby przełamać schematy potrzeba czasu a nade wszystko doświadczenia. To doświadczenie przynosi nam najlepsze argumenty, z którymi nie mogą się równać żadne, nawet najpiękniejsze teorie.

To właśnie doświadczenie przekonało mnie trochę tak jak Eliasza, że Pan Bóg nie działa w hałasie i zamieszaniu; że domeną Jego działania jest cisza. Lubię wracać do cytatu z św. Jana od Krzyża: „Na początku Przedwieczny Ojciec wypowiedział tylko Jedno, którym jest Jego Syn i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu; w milczeniu też powinna słuchać go dusza” (Por. Droga na Górę Karmel, ks. II, r. 22, nn. 3-6.)

Święty Jan od Krzyża zaprasza nas, abyśmy uświadomili sobie, że nieustanne stwórcze działanie Boga dokonuje się w ciszy, niezależnie od tego, czy chodzi o dziecko kształtujące się w łonie matki, czy o źdźbło trawy kiełkujące w ziemi, czy o krążące wokół nas atomy, czy o tony padającego śniegu, który pada bezgłośnie czy wreszcie o wybuch supernowej, który dokonuje się w absolutnej ciszy kosmosu.

Bóg pokazuje nam na wiele sposobów jak działa: jasno, prosto i w ciszy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że trzeba czasu a nade wszystko wiary, aby zrozumieć, że cisza to naprawdę dźwięk Jego obecności. Jak mówi prorok Izajasz: "W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła” [Iz 30,15].

Wystarczy jednak codziennie na kilka minut zatrzymać się aby posłuchać ciszy – wówczas zaczniemy dużo lepiej uświadamiać sobie Bożą obecność i Boże działanie. Tego właśnie uczy nas doświadczenie medytacji. To trwanie w ciszy przed Bogiem, która nie jest pustką, czy brakiem obecności, lecz miejscem, w którym możemy doświadczyć, że On jest, jeśli tylko otworzymy nasze serca.

Niech zaproszeniem do wejścia w doświadczenie ciszy medytacji, ciszy, która jest Obecnością będą słowa modlitwy jednego z nieżyjących już misjonarzy, które stały się kanwą znanej piosenki: „Nim świt obudzi noc, dotykiem ciepłych mgieł, Panie, przyjdź. Słucham ciszy”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji