Jeden punkt odniesienia
Nikt nie jest bez grzechu. „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1J 1, 8).
Wielu jednak nie chce uznać tej oczywistej prawdy. Aby zachować dobre samopoczucie i mniemanie o sobie za zło popełnione winią wszystkich, ale nie siebie. Niektórzy nawet skłaniają się ku teoriom, które głoszą, że człowiek nie jest wolny; że wolna wola to iluzja, stąd też, jeżeli człowiek popełnił jakieś zło, to dlatego, że kryje się za tym mnóstwo rzeczy, które go do tego skłoniły…
Oczywiście nikt z nas nie wątpi, że jest ktoś, kto uczyni wszystko, aby nas skłonić do grzechu, do niewierności przeciw Bogu. Tym kimś jest szatan, ale jego działanie, choć często bardzo inteligentne i subtelne nie zaprzecza naszej wolnej woli, którą zostaliśmy obdarowani przez Boga i w konsekwencji w odpowiedzialności za nasze postępowanie.
Kościół uczy, że zgrzeszyć można myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Nawet jeśli ktoś nie popełnia zła w sensie czynienia komuś krzywdy – to kto z nas może powiedzieć, że nie popełnił grzechów płynących z zaniedbania dobra? Te właśnie grzechy najczęściej uchodzą naszej uwadze. Spowiadamy się z popełnionego zła, ale ze zmarnowanych szans czynienia dobra dużo rzadziej. Tymczasem św. Jakub Apostoł przestrzega nas: „Kto bowiem wie, jak czynić dobro, a nie czyni, popełnia grzech” (Jk 4, 17).
Prawda o kondycji człowieka jest więc taka, że wszyscy jesteśmy grzeszni. Zaprzeczanie tej prawdzie, oddala nas od Boga, bo nie jest postawą pokory. Pokora zaś, to nie umniejszanie własnej wartości, ale dostrzeganie swoich błędów i przekonanie, że tylko Bóg może pomóc mi te błędy naprawić. Co więcej pokora to dyspozycja, która otwiera nas na Bożą łaskę i Boże miłosierdzie. Ona nam przypomina także o tym, że również dobro, które czynimy jest zawsze dziełem Boga w nas.
Uznanie swoich słabości to proces, który chroni nas od zgubnego dążenia do doskonałości o własnych siłach. Kiedy uwierzymy, że Bóg kocha każdego człowieka, również tego grzesznego i że nie tylko nas nie potępia, ale każdego „obmywa” we krwi Baranka, wówczas doświadczenie naszej słabości i naszego grzechu będzie okazją do głębszego spotkania i doświadczenia miłosierdzia Bożego.
Bóg, który nas stworzył i zna nasze słabości, nie oczekuje od człowieka więcej, niż człowiek może uczynić. Jeśli czasem myślimy, że Bóg nie jest miłosierny i wspaniałomyślny, to obrażamy samego Boga, który przecież Syna swego wydał na ofiarę za nas, abyśmy my, mieli życie wieczne. To ofiara jedyna, której żadna nasza ofiara, nie może się równać.
Każda Eucharystia będąca pamiątką tej ofiary zaprasza nas do stanięcia w obecności tego miłującego nas Boga. On stawia nas wobec tajemnicy Krzyża, który dla nas jest znakiem miłosiernej miłości Boga i jak pisała dzisiejsza patronka, św. Katarzyna Sieneńska: „Krzyż jest centrum świata, jest sercem ludzkości i naszym jedynym oparciem. Na tym świecie bowiem istnieje tylko jeden stały punkt, zapewniający człowiekowi równowagę. Wszystko inne jest ruchome, zmienne, ulotne i niepewne. Tylko krzyż stale trwa a świat krąży wokół niego. To on przypomina nam o niezmiennej i niewzruszonej miłości Boga do nas. I tylko z perspektywy tej miłości my sami możemy nauczyć się widzieć wszystko oczyma wiary, oczyma miłości, oczyma Chrystusa”.
Komentarze
Prześlij komentarz