Bardziej Towarzyszka niż Królowa.

Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. 
Ukazał się też inny znak na niebie: Oto wielki Smok ognisty; ma siedem głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko. I porodziła Syna - mężczyznę, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga. (Ap 11,12,1.3-6a)

Zgodnie z testamentem Jezusa, który w osobie Jana dał nam Maryję za Matkę można rzec, że Maryja jest dla nas wszystkich. Myślę, że każda i każdy z nas ma swoją historię maryjną, o której mógłby opowiedzieć. „obecność Maryi w moim życiu”. To bardzo ważne. Czasem jest to historia bardzo prosta innym razem skomplikowana. Dobrze jest jednak o tej obecności Maryi w naszym życiu pamiętać. I to nie tylko od święta, jak dzisiaj! Osobiście widzę w tym darze Matki w testamencie Krzyża jakąś szczególną dobroć i delikatność Chrystusa. Nawet Nią chciał się Syn Boży podzielić z nami, chciał by Maryja była także naszą Matką. Przez Jej obecność drogę do siebie uczynił bardziej bezpieczną i pełną wrażliwości Tej, którą uczynił Towarzyszką naszej drogi. Chciał by Ona towarzyszyła nam przez całe życie, aż do śmierci, tak jak towarzyszyła Jemu. Dla mnie jest w tym jakaś szczególna dobroć i delikatność Boża w stosunku do nas.

Jako Towarzyszka naszej duchowej podróży jest dla nas wzorem tego, nie stawiać oporu Łasce Bożej, jak ją przyjąć i otworzyć się na nią. To zawsze pierwszy krok do przyjęcia i zrealizowania w pełni naszego powołania. My niestety okazujemy się dużo bardziej „gruboskórni” i „odporni” na Bożą łaskę, przez którą Duch Święty pragnie w nas działać. U Matki Bożej było inaczej. Każde tchnienie Ducha Świętego znajdowało w Niej odpowiedź. Można powiedzieć, że jako Ta, która uosabia wierność Duchowi Świętemu, jest Tą, w postawie której my też znajdujemy światło w naszej drodze wiary. A wiara przecież realizuje się najpełniej w otwartości i w odpowiedzi na Bożą łaskę.

W życiu duchowym człowiek pozornie sadzi się na niezależność, ale kiedy życie da mu po głowie, staje się mniej pewny siebie i wtedy zaczyna rozumieć potrzebę posiadania Matki i jak dziecko staje się od niej zależny. W pełni rozwinięte życie duchowe często przybiera tę właśnie formę zależności. Oczywiście jest to niezwykła zależność, której potrzebujemy, do której na pewnym etapie naszej duchowej podróży dorastamy, ale która nie narusza naszej wolności.

Już Księga Rodzaju po upadku człowieka ukazuje mu, jako nadzieję niewiastę, która zmierzy się z wężem, tym samym, który zwyciężył człowieka. Pan mówi do węża: „położę nieprzyjaźń pomiędzy tobą a niewiastą, między twoje potomstwo, a potomstwo jej. Ono zmiażdży twoją głowę” (por. Rdz 3,15). Warto zauważyć, że ten sam obraz Niewiasty i węża ukazuje się na końcu dziejów w Apokalipsie. Niewiasta i Smok. (por. Ap 12). Oto na początku i na końcu Biblii, ukazującej dzieje stworzenia ukazuje się ten antagonizm. Można pomyśleć, że jest to znak czasów jako takich, że to się właśnie w sposób niewidoczny rozgrywa nieustannie. Jak pisze ojciec Raniero Cantalamessa:  „Dzieje świata mają swoją dynamikę. Choć czas jest pozornie jednakowy i niczym się nie wyróżnia jeden okres w stosunku do drugiego, to jednak tkwi w nich pewna zawartość — życie, mające różne napięcia. Są czasy większego napięcia dziejów, gdy walka duchowa się intensyfikuje. Wtedy, gdy nabiorą jakiejś szczególnej dynamiki i napięcia, ukazują się wyraźniej te dwie postacie — wąż i Niewiasta”.

Nie trzeba chyba szczególnej wrażliwości duchowej, żeby dostrzec, że dzisiejsze czasy są pełne takiego napięcia duchowego, olbrzymich zmagań. Spójrzmy jak wyraźnie ukazuje się dzisiaj ten wąż w straszliwym zakłamaniu, w nienawiści do człowieka, w podważaniu zarówno nauczania Kościoła, jak i podstawowych wartości, w wykoślawianiu kultu Bożego i walce z Bogiem, jakiej jeszcze nie było, wreszcie w zamgleniu ludzkiego sumienia, które już nie widzi, co jest dobre a co złe, które wszystkie grzechy usprawiedliwia i tłumaczy. Czy nie ma również wyraźnego znaku szatana w tym, że nienawiść klasowa, kulturowa a także rasowa wkracza do codziennej debaty, pomimo pozornej tolerancji? Czy też aktywizm, kult pracy, który odciąga człowieka od refleksji i modlitwy? To już jeden z dawnych autorów komunistycznej idei powiedział, że „postęp na świecie realizuje się przez to, że kominy fabryczne strzelają wyżej od wież kościelnych i huk maszyn zagłusza dźwięk organów”. To czy to wszystko nie są przypadkiem znaki rozszalałej bestii, którą tak realistycznie ukazuje autor Apokalipsy? Jednocześnie nie sposób zaprzeczyć faktom, że dzisiejsze czasy są bardzo maryjne. Postać Matki Bożej wyraźnie się ukazuje na tle ciemnego nieba współczesnego świata. Zaledwie minione stulecie przyniosło bardzo wiele objawień Matki Bożej, między innymi w Fatimie, La Salette, Lourdes, nie mówiąc już o Medjugorje. To wiek rozwoju nabożeństwa różańcowego, z papieżem Polakiem, który ukazywał tę modlitwę jako potężny egzorcyzm, na dzisiejsze czasy i pomoc w zagubieniu się współczesnego człowieka. To wiek wielkiego kultu Matki Bożej i oddawania się w niewolę jej macierzyńskiej miłości. Dzisiejsza uroczystość przypomina nam, że ciągle w Polsce, szukamy oparcia w Matce Bożej Jasnogórskiej, Królowej Polski. To wszystko dla człowieka o pewnej duchowej wrażliwości musi oznaczać, że dzisiejsze czasy mają szczególne znaczenie, jakiś wyjątkowy sens. O tym, że czas jest krótki przypomina także wiele objawień współczesnych mistyków.

Jest zatem jakieś wskazanie Opatrzności Bożej, by w tych niespokojnych czasach jak najbardziej się zbliżyć do Maryi, wprowadzić Ją w nasze życie i poddać się Jej prowadzeniu. Można to odczytać we wszystkim, co się dzieje, również w wypowiedziach Magisterium Kościoła. Dzisiaj, w dniu uroczystości Królowej Polski warto pomyśleć o naszym własnym stosunku do Matki Bożej w sytuacji, kiedy świat woła o Jej interwencję. „Widzimy bowiem bardzo jasno – jak pisał przed laty ojciec Piotr Rostworowski – że bez cudu ludzkość się z obecnej sytuacji wydostać nie zdoła, nie może zostać uratowana. Jeżeli środki mogące zniszczyć cały glob znajdują się w rękach ludzi opętanych nienawiścią do człowieka, to kto prócz Maryi może tu coś poradzić?”

Może właśnie dzisiaj warto przywołać tę myśl, aby stała się ona ziarnem większej miłości, ufności i gorętszej modlitwy do Maryi naszej Matki i królowej, ale nade wszystko naszej najbliższej Towarzyszki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji