Przywrócić Bogu pierwsze miejsce w sercu i w życiu
Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś (J 17,11b-12)
Buddyści mają takie sformułowanie: „szukam schronienia w imieniu Buddy (w Buddzie)”. Przyjęcie trzech schronień jest pierwszym krokiem oznaczającym wejście na buddyjską ścieżkę. Wyznawcy Judaizmu często prosili Boga: „Ukryj mnie cieniu Twych skrzydeł, strzeż mnie jak źrenicy oka” (por. Ps. 17). Nam zaś Chrystus podpowiada, że mamy szukać schronienia w imieniu Jezusa – najpotężniejszym z możliwych, gdyż przecież to właśnie „On zwyciężył świat” (por. J 16,33) Czymże innym zatem jest medytacja, jak nie szukaniem schronienia w imieniu Jezusa? Czymże innym jest przyzywanie w tej modlitwie imienia Jezusa w rytmie oddechu jak nie wyrazem wiary, że to imię ma potężną moc, mogącą nas uchronić przed atakami złego, mogącą nas uzdrawiać wewnętrznie, mogącą nieść nam światło konieczne na drodze zbawienia i utwierdzać nas w prawdzie.
Chrystus w dzisiejszej Ewangelii przypomina, że Słowo Boże Jest prawdą. Jest to słowo, które uczy nas prawdy o Bogu i dopiero z Bożej perspektywy prawdy o człowieku i świecie. Inna perspektywa jest iluzją! Podobnie jak życie, które przestaje być skoncentrowane na Bogu jest iluzją. Największym kryzysem współczesnego świata i człowieka zachodniej kultury jest to, że usunął on Boga z orbity swojego życia i zainteresowania. A taka postawa musi się wcześniej czy później dla człowieka skończyć źle. To już wielki filozof Søren Aabye Kierkegaard przypomniał, że „gdy Bóg staje się wielkim nieobecnym, możliwe są wszelki wypaczenia, od najbardziej banalnych po najpodlejsze”. Pismo Święte przypomina nam, że od Boga wyszliśmy i do Boga zmierzamy i sam fakt wyrugowania Boga z naszego życia, z przestrzeni publicznej, z naszych domów tego nie zmieni.
Wydawać się może, że właśnie jako odpowiedź na ten duchowy kryzys potrzebni są współczesnemu światu ludzie kontemplacji, ludzie którzy spotykając Boga osobiście i wsłuchując się w Niego w głębi swojego serca stają się najlepszymi świadkami tego, że to, co przywraca człowiekowi energię umożliwiającą stawić czoła codziennej rzeczywistości, to właśnie siła płynąca z kontemplacyjnego i milczącego trwania twarzą w twarz z Bogiem.
Nie bez powodu jeden z wielkich teologów XX wieku – Karl Rahner – widząc odejście człowieka i kultury Zachodu od Boga prorokował, że: „chrześcijanin XXI wieku będzie labo kontemplatykiem, albo go w ogóle nie będzie”, a uzupełniając swoją tezę pisał: „Oddalić się od Boga, to zginąć; zwrócić się ku Niemu to zmartwychwstać; trwać w Nim to być niezachwianym; powrócić do Niego to odrodzić się; mieszkać w Nim, to żyć”.
Medytacja, jest właśnie drogą do odkrywania prawdziwości powyższego stwierdzenia. Uczy nas czerpać siły do stawiania codziennej rzeczywistości właśnie z trwania przy Chrystusie, z zamieszkania w Nim, co symbolizuje nieustannie wybrzmiewające w naszych sercach wezwanie, które jest owocem wytrwałej praktyki przyzywania imienia Jezus. Każdy, kto ma za sobą pewną drogę modlitwy serca wie dobrze, że częste zwracanie się ku wzywaniu imienia Jezus jest tym, co nas wewnętrznie karmi, odnawia, przemienia i oświeca naszą drogę. Za każdym bowiem razem wchodząc w doświadczenie tej wewnętrznej modlitwy (gdziekolwiek byśmy się znajdowali) wchodzimy w tajemnicę sacrum, nawiązując więź, która przywraca nam nadprzyrodzoną strukturę.
Człowiek medytacji wie, że podejmuje tę praktykę nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Nic bowiem tak nie przemienia świata na lepszy niż modlitwa. Ale ona uczy nas także, że ta przemiana zaczyna się nie od zewnątrz, ale od wewnątrz, od nas samych i naszego serca a dopiero później promieniuje na otoczenie światłem, które nie jest z nas.
Człowiek kontemplacji jest bowiem jak księżyc. Nie świeci własnym światłem, lecz odbija światło Chrystusa, którym najpierw pozwala się oświecić, po to, aby oświetlało zarówno jego drogę jak i po to, aby udzielało się innym.
Niech zatem każde wejście w doświadczenie medytacji będzie wejściem w tajemnicę sacrum, niech będzie z naszej strony zgodą na przyjęcie w siebie tego Chrystusowego światła i łaski, które przychodzą z każdym powtórzonym w rytmie oddechu wezwaniem, tak aby ciągle na nowo przywracały Bogu pierwsze miejsce w naszym sercu i w naszym życiu, czego mamy by c też świadkami dla innych.
Komentarze
Prześlij komentarz