Doświadczenia, które nie są jedynie ludzkim wymysłem
Każdemu, kto choć raz szukał Boga, nieobce są pytania, które wcześniej czy później muszą się pojawić: Jak Go rozpoznać? Skąd mieć pewność, że to On, a nie pobożna bajeczka, własne wyobrażenie lub wymysł przebiegłych „funkcjonariuszy kultu”? Dlaczego Jego obecność nie może być jakoś prostsza, bardziej namacalna i oczywista? No właśnie, dlaczego? Bo wiara, jeśli pretenduje do tego, by nie być bezmyślnym ruchem umysłu, nie może gwałcić ludzkiej wolności, lecz ją zakładać i oczyszczać.
W kontekście dzisiejszych czytań warto zauważyć, że apostołom i pierwszym chrześcijanom wcale nie było łatwiej z Jezusem niż nam. Wiemy, ile czasu potrzebowali, by na nowo „nauczyć się” Zmartwychwstałego, by zrozumieć, że Jego „przypadek” i znaczenie Jego zmartwychwstania.
Może dlatego Paweł, odpierając kolejny raz zarzut, że głoszona przez niego Ewangelia to jedynie ludzki wymysł, jest tak bezwzględny w słowach: „Oświadczam wam, bracia, (…) nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus”. Odwołując się do własnej historii, pokazuje, że choć jego opowiedzenie się po stronie Ewangelii nie znajduje ludzkiego wytłumaczenia, nie jest podyktowane chęcią zrobienia kariery czy przymusem, ale autentycznym doświadczeniem Chrystusa i Jego mocy będącej jedynym powodem zmiany warunkującej całe życie.
Jak rozpoznać Boga? Nie tylko czekając na cuda, nawet te najbardziej niemożliwe, lecz także podejmując wolną decyzję o pójściu za Nim. Jezus, wzruszony ludzką biedą i cierpieniem, jest w stanie dotknąć mar naszego życia, przywracając nam oddech, taki bez zadyszki. Skąd mieć pewność, że to faktycznie On? Znajdując Go w Piśmie. W Jego słowie. Tam jest zawsze obecny i żywy, zresztą nie tylko w słowach, ale i w gestach a także w pełnych emocji postawach wobec nas o ile tylko chcemy odnaleźć się w opisywanych tam sytuacjach, które przecież nie są wcale tak odległe od naszych doświadczeń, pomimo, że dzieli nas od opisanych wydarzeń pewna odległość czasowa.
Czy owa wdowa z Nain rozpoznała w Chrystusie Bożego wysłannika? Nawet trudno sobie wyobrazić jej ból. Gdy Jezus powiedział do niej: „Nie płacz”, pewnie nie potraktowała tego poważnie. Dlaczego miałaby nie płakać, skoro straciła jedyne dziecko? Co więcej, jej przyszłość też była zagrożona, ponieważ była wdową a w tamtych czasach to dzieci zapewniały utrzymanie samotnym matkom. Cały jej świat runął w gruzach.
Czasami doświadczamy czegoś podobnego w relacji z Bogiem. Modlimy się do Niego, prosimy o konkretne rzeczy, których pragniemy, ale Jego odpowiedź nie zawsze jest dla nas pomocą. Możemy się czuć zawiedzeni.
Tymczasem Bóg nigdy sobie z nas nie żartuje. Nasze potrzeby i zmartwienia zawsze traktuje poważnie, bo kocha tych, których stworzył. Jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii, okazuje cierpiącym współczucie. Wzruszył się na widok pogrążonej w żałobie, zrozpaczonej matki z Nain i wykorzystał swoją Boską moc, aby przywrócić życie zmarłemu synowi. Robi coś, co jest poza możliwościami człowieka. Nawet jeśli w danym momencie nie wszystko rozumiemy i sprzeciwiamy się Bożym planom, możemy być pewni, że Bóg daje nam zawsze to, co dla nas najlepsze. Nie może być inaczej, bo pełen jest miłości, miłosierdzia i współczucia.
Komentarze
Prześlij komentarz