Medytacja - przestrzeń spotkania

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. (Mt 5,17-18)

W apoftegmatach Ojców Pustyni znaleźć można jeden dotyczący życia wewnętrznego: „Pewien mnich spotyka drugiego i pyta go: ,,Czemu tak wielu porzuca modlitwę ustną i modlitwę uwielbienia na rzecz innej – cichej, wewnętrznej? >> Na co drugi mnich odpowiada: <>” Ta opowieść ma za wsze dla mnie pewien wymiar osobisty. Pamiętam, że kiedy zaczynałem medytować praktyka ta była nierzadko owocem mody. Wielu słysząc od innych o niezwykłych owocach medytacji z entuzjazmem podejmowało tę praktykę. Byli jak te psy z opowieści, którzy słysząc zachwyt innych sami gonili za oczekiwanymi owocami medytacji. Z czasem jednak, zwłaszcza chrześcijanin odkrywa, że na drodze takiej modlitwy jaką jest medytacja potrzeba czegoś więcej. Morał z tej historii jest taki, że do końca, na drodze modlitwy wewnętrznej potrafią wytrwać tylko ci, którzy mają wzrok utkwiony w Chrystusie…

Piękny komentarz do tego apoftegmatu (choć w nieco innej odsłonie) dał kiedyś papież Benedykt XVI: „U źródła bycia prawdziwym i wytrwałym uczniem Chrystusa nie leży jakaś decyzja etyczna, idea filozoficzna czy moralna, lecz wydarzenie, spotkanie z Osobą. Tym, kto do nas przychodzi jest Chrystus. To On nadaje naszemu życiu nowy sens i nowy horyzont a tym samym decydujące ukierunkowanie. Chrześcijaństwo a w ślad za nim życie wewnętrzne nie jest wytworem jakiegoś intelektualnego doświadczenia, lecz wydarzeniem, które z zewnątrz wychodzi mi na spotkanie. To wejście Kogoś w moje życie. To czy pozwolę Mu zamieszkać w moim sercu i rozgościć się tam czy też nie będzie miało decydujące znaczenie w całym moim życiu…”

Innymi słowy emerytowany papież uświadamia nam, że jeśli naprawdę spotkam Chrystusa w moim życiu ono już nigdy nie będzie takie samo jak przedtem. Chrystus w dzisiejszej Ewangelii mówi o konieczności wypełnienia Bożego Prawa. W tym sensie, choć chrześcijaństwo nie ogranicza się do moralności, to ma jednak moralne konsekwencje. Miłość i wiara nadają nowy kierunek i nową głębię ludzkiemu życiu. Ale źródłem tej przemiany nie jest Prawo, lecz spotkanie z Chrystusem. Jeśli rzeczywiście miało ono miejsce w życiu człowieka, to nie wyobraża on sobie już życia bez Chrystusa ani drogi, którą mógłby przebyć bez Jego towarzyszenia przynoszącego światło, prawdę i życie.

Jedną z przestrzeni spotkania z Chrystusem jest modlitwa. Ona nam uświadamia jedną bardzo ważną prawdę, że umocnienie wiary najpierw przychodzi przez serce, przez osobiste spotkanie i doświadczenie bliskości Chrystusa. Dopiero później rozlewa się na inne płaszczyzny naszego życia. Chrzest jest owszem wejściem na tę drogę z Chrystusem, ale życie wielu ludzi, którzy gdzieś zagubili bliskość z Bogiem uświadamia nam, że ten pierwszy wybór Jezusa wymaga w pewnym sensie ciągłej aktualizacji, jak powie św. Augustyn: „Raz wybrawszy, codziennie wybierać muszę”.

Merton napisze proste, ale jakże wymowne zdanie: „Ewangelia nie jest drogą teoretyczną”. Oznacza to, że bez zjednoczenia z Chrystusem szybko ulegniemy pokusie zejścia z tej drogi, by pobiec z błyskotkami świata. Dlatego trzeba nam codziennie wchodzić na tę drogę obierając za przewodnika Chrystusa, przez modlitwę, zasłuchanie się w Jego słowo i otwartość na łaskę, która przychodzi przez sakramenty”.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa