Ciasne drzwi

„Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”. Pytanie o możliwość zbawienia niewierzących lub niepokój, że ktoś może na zawsze zostać oddzielony od Boga – czego symbolem jest piekło zawsze niepokoiło człowieka począwszy od ludzi prostych aż po wielkie filozoficzne umysły. Ciekawe jest to, że Chrystus – jedyny, który na to pytanie zna pewną odpowiedź – nie wchodzi w dywagacje, co do liczby zbawionych. Wzywa nas natomiast do skoncentrowania się na chwili obecnej i to właśnie w trosce o własne zbawienie. Używając obrazowego porównania prosi abyśmy szukali drzwi, przez które można wejść na ucztę zbawionych. Z założenia te drzwi są otwarte dla wszystkich, ale są postawione pewne wymagania wobec tych, którzy chcieliby przez nie przejść. Bo jak dodaje Chrystus „Wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają”. Nie znaczy to bynajmniej, że ostateczny rezultat owej walki o zbawienie jest już przesądzony. Sprawa jest otwarta, dopóki żyjemy. Ale przyjdzie czas, kiedy drzwi do nieba zostaną zamknięte, podobnie jak w przywołanej przez Chrystusa przypowieści. Ważną zatem rolę z punktu widzenia Ewangelii odgrywa tutaj czas. Ten czas to nasze życie i nie jest bez znaczenia jak je przeżyjemy.

„Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości!” – brzmi przestroga wypowiedziana przez Chrystusa, który odwołuje się do prawdy o sądzie ostatecznym. Mogą się one nam wydawać sprzeczne z Bożym miłosierdziem. Tak jednak nie jest. Miłosierdzie nie oznacza unieważnienia sprawiedliwości. Miłosierdzie Boże to otwarta brama do nawrócenia, to stałe wezwanie do porzucenia grzechu, zła, niesprawiedliwości. Gdyby ktoś chciał rozumieć miłosierdzie, jako przekreślenie granic między dobrem i złem na zasadzie „wszystko jedno, Bóg i tak mi przebaczy”, ten czyni z miłosierdzia karykaturę i naraża się na utratę zbawienia. Warto podkreślić tę prawdę w przeżywanym obecnie Roku Miłosierdzia.

Chrystus mówiąc o tych, którzy „przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa…” podkreśla prawdę o powszechności zbawienia. Bóg nikogo nie wyklucza ze swojej łaski. Otwiera drzwi na wszystkie strony świata. Zaś ową wąską bramą zbawienia jest Krzyż Chrystusa. Jego ramiona wyciągnięte na krzyżu oznaczają uniwersalizm miłości Boga.

Można by zapytać zatem, czy można znaleźć się poza zasięgiem tej zbawczej miłości? Niestety tak. Nie oznacza to, że Bóg przestanie kochać człowieka nawet, gdyby ten przez grzech odszedł od Niego bardzo daleko. Na tym polega jednak wolność człowieka, że może on tak bardzo przywiązać się do swojego grzechu i zła, że ceną za to będzie odrzucenia miłości Boga, która wzywa do porzucenia grzechu. Miłość bowiem ze swej natury domaga się jednoznacznych wyborów. Możemy oszukiwać siebie, że jeszcze zdążę się nawrócić, lub że przecież są tacy, którzy żyją gorzej ode mnie.

„Są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi” – mówi Jezus. Te słowa można odnieść też do chrześcijan nazbyt pewnych swojego zbawienia, którzy odkładają swoje nawrócenia na później i nie chcą w pełni odpowiedzieć na miłość Chrystusa, aby pójść drogą wiary sumienia i świętego życia, a nie tylko powierzchowności i rytuałów. Można oszukiwać siebie, ale Pana Boga nie oszukamy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji