Błogosławić to mówić dobrze

Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». (Łk 2,22)

Zawsze zastanawiało mnie, co czuli Józef i Maryja, gdy urodził się Pan Jezus? Jak żyło im się ze świadomością, że ich Syn jest tak naprawdę Synem Bożym? Co myślała Maryja, gdy karmiła Pana Jezusa, zmieniała Mu pieluszki, wstawała do Niego w nocy, tuliła Go, gdy płakał...?

Był przecież malutkim dzieckiem – wyglądającym zapewne tak samo jak inne dzieci.

Zawsze mnie to zastanawiało, ale ostatnio uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie czuli i myśleli w sumie niewiele więcej od rodziców „zwykłych” dzieci, którzy są świadomi jednej ważnej prawdy: że dziecko jest prawdziwym cudem i darem od Boga.

Współczesny świat nie sprzyja jednak takiemu patrzeniu na dziecko; zarówno ci, którzy uzurpują sobie prawo do decydowania o tym, czy dane dziecko w ogóle pojawi się na świecie, czy też nie, argumentując to wolnością, przysługującym im prawom i są gotowi o to prawo walczyć wszelkimi metodami. Także tymi, które budzą (słuszne) wątpliwości natury moralnej.

Scena Ewangeliczna ukazuje dziś Symeona, który bierze w swoje ręce Dzieciątko Jezus i wypowiada dwa błogosławieństwa: błogosławi Boga oraz Józefa i Maryję. Przez cały czas w objęciach przy jego sercu spoczywa ten, który jest źródłem wszelkiego błogosławieństwa. Skoro źródłosłów słowa błogosławić oznacza „dobrze mówić”, to skąd miałyby wypływać te „dobre słowa” Symeona, jeżeli nie od Tego, który jest Słowem Ojca.

W geście Symeona można dostrzec pewne podobieństwo do tradycji błogosławienia i zapalania świec, tzw. gromnic (stąd potoczna nazwa święta – Matki Bożej Gromnicznej). Gromnice były zapalane, gdy zbliżało się niebezpieczeństwo. Dla współczesnego człowieka może wydawać się to czymś magicznym: jak świeca ma ochronić od zagrożenia, np. od gromów? Tyle, że dla postronnych obserwatorów tak samo mogły brzmieć słowa Symeona. Jak maleńkie, bezbronne dziecko ma stać się pocieszeniem dla całego narodu? Więcej. W jaki sposób to dziecko jest światłem dla wszystkich narodów świata?

Tymczasem to nie jest jakieś dziecko, ale Boży Syn. Podobnie jak gromnica, to nie jakaś świeca, ale świeca, która w tradycji jest wyznaniem wiary w Tego, który jest Światłością.

Powtórzmy dzisiaj gest Symeona. Przytulmy do swojego serca Dzieciątko Jezus. Pozwólmy, aby Jego światło zajaśniało w naszym życiu. Pozwólmy też, aby przez nasze dobre życia, i dobre słowa zajaśniało innym, wobec których mamy być świadkami wiary.

Jeżeli nie wiesz, jak to uczynić, to za Symeon zróbmy jeszcze jedną rzecz: Błogosławmy. Bo błogosławić to dobrze mówić. Błogosławmy Boga, za wszelkie dobro, jakie dokonało się i nieustannie dokonuje się w naszym życiu a także za to dobro, które On dla nas już zaplanował, chociaż jest ono dla nas jeszcze tajemnicą.

Z racji tego święta, nie zapominajmy dzisiaj także objąć modlitwą wszystkie osoby konsekrowane. Modlitwa to najlepsze słowa, jakie możemy pod ich adresem wypowiedzieć…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji