Być obywatelem Królestwa Bożego

Jezus powiedział do swoich uczniów:

Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie, pełnym chwa­ły. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. (Mt 25,31-32)

Obraz królestwa, króla, monarchy jest dla nas, współczesnych mało czytelny, bo nie żyjemy w monarchii, a nawet te, które istnieją obecnie w świecie, są w dużej mierze reprezentacyjne. Monarchia oznacza, że jest jedno źródło i jedna zasada wszystkiego i jest nią władca. Dzisiejsza – ostatnia już niedziela roku liturgicznego – także każe nam spojrzeć na jedynego w swoim rodzaju Władcę i Króla. Święty Paweł napisze o Nim, że: „Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone” (Kol 1,16). W tym sensie wszyscy chrześcijanie są monarchistami.

Dzisiejsza Ewangelia stawia nam pytanie – a pytania zawsze zachęcają do myślenia. To dzisiejsze pytanie brzmi: Czy mamy świadomość przynależności do Królestwa? I dalej: Czy ta świadomość określa nasze wybory, nasze relacje, nasz stosunek do otaczającego nas świata?

Od chwili chrzty każdy z nas stał się obywatelem tego Królestwa. To Królestwo rozwija się pewnymi etapami aż do ostatecznego zwycięstwa w dniu powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów. Od dnia chrztu nasze życie zostało włączone w historię tego Królestwa. Liturgia słowa przypomina nam, że to Jezusowe Królestwo, a nie nasze księstewko, jak czasem nam się wydaje. Jeśli zatem nasze życie jest częścią Chrystusowego Królestwa, to znaczy, że to przede wszystkim On powinien mieć w nim coś do powiedzenia; że Chrystus jest kimś więcej niż Bogiem mającym za zadanie przyklepywać i błogosławić naszym planom na życie. Jeśli moje życie ma być częścią i znakiem Królestwa Chrystusa, do którego należy, to powinno być budowane z uwzględnieniem woli Tego Króla.

O czym zatem jest dzisiejsza Ewangelia? O owcach i kozłach? O dobrych i złych? O Sądzie Ostatecznym czy może o miłości bliźniego? Tak naprawdę jest to Ewangelia o powadze życia i odpowiedzialności za wybory, których dokonujemy…

Co nie znaczy, że w życiu nie może być radości i lekkości. Ta powaga oznacza, że to, co robimy, ma znaczenie, jest ważne nie tylko teraz, lecz także ma swoje konsekwencje w wieczności.

Jezus kreśląc, w dzisiaj czytanym fragmencie Ewangelii św. Mateusza, wizję sądu ostatecznego wskazuje na prawdę o tym, że wieczność decyduje się w codzienności. Proste sprawy dnia codziennego i ich pełnienie czynią widzialnym Królestwo Boże pośród nas. Zaniechanie tych zwykłych czynności jest próbą niweczenia Bożego planu zbawienia. Warto zauważyć, że Jezus nie mówi o rzeczach nadzwyczajnych, ale o zwykłych, codziennych gestach miłości względem bliźniego. Podać kubek wody, nakarmić głodnego, przyjąć przybysza, przyodziać nagiego, odwiedzić chorego i więźnia, to czynności ukazujące w pełnym blasku istotę Królestwa Jezusowego, królestwa, którego prawem jest miłość. I właśnie dlatego na końcu będziemy sądzeni właśnie z miłości!

Chrześcijanie pierwszych wieków nosili w pamięci takie słowa: „Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci – i wielka jest między nimi różnica” (Didache 5, 1). Ewangelia odsłania rąbek tajemnicy – jaki będzie, jaki jest kres tych możliwych dla człowieka dróg.

Dlatego jest to Ewangelia o powadze i doniosłości tego, co robimy już teraz, dzisiaj. Każda właściwie decyzja, wybór, każdy czyn i każde zaniechanie dobra, każdy dzień jest krokiem na jakiejś drodze. Drodze życia lub śmierci…

Żydowskie powiedzenie głosi: „Każda chwila naszego życia jest nitką sięgającą wieczności”.

Dlatego cokolwiek czynimy dziś, czyńmy pamiętając o końcu...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca