Brzemię modlitwy

Z Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus przemówił tymi słowami:

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,28-30)

Przeżywamy czas adwentu. Piękną definicję tego okresu liturgicznego dał kiedyś papież Benedykt XVI: „Adwent – w tym słowie kryje się wezwanie, które sprowadza się do nowiny: Bóg tu jest. Nie wycofał się z tego świata. Nie zostawił nas samymi. Nie możemy Go zobaczyć ani dotknąć, ale jest tutaj. I nawiedza nas na wiele sposobów”. (papież Benedykt XVI, 2005)

Nasze doświadczenie życia codziennego pokazuje nam, jak mało mamy czasu dla Pana i mało czasu dla siebie samych. Pochłania nas całkowicie robienie czegoś. Czy nie jest prawdą, że często jesteśmy posiadani przez aktywizm.

Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o jarzmie, o brzemieniu a więc o tym co jest ciężarem, trudem, wymiarem krzyża w naszym doświadczeniu  życia. Bez wątpienia do takich doświadczeń, którym towarzyszy trud jest modlitwa. Jest to trud znalezienia na nią czasu, na przekór opinii, że tego czasu dzisiaj nie mamy; jest to – zwłaszcza w przypadku medytacji – trud zawalczenia o ciszę, na przekór hałasowi, który panuje wokół nas a często i w nas; jest to trud rezygnacji z naszego „ego”, które lubi zajmować pierwsze miejsce, aby to miejsce zostawić Bogu; jest to wreszcie trud zaufania i zawierzenia, na przekór przekonaniu, że my wiemy lepiej…

Jan Kasjan zwykł mawiać, że modlitwa, to szczególna przestrzeń zmagania o milczenie przed Bogiem, by zrodziła się w nas zdolność słuchania Jego woli, Jego natchnień, Jego słowa. To milczenie ma różne wymiary. Pierwszym z nich jest milczenie fizyczne a głownie milczenie mowy. Bez milczenia towarzyszącego modlitwie niewiele jesteśmy w stanie się dowiedzieć o sobie i o Bogu, bo hałas skutecznie zagłusza głos Boga w naszym wnętrzu.  

Jest taka historia o Abba Agatonie, że przez trzy lata nosił w ustach kamyk, dopóki nie wyćwiczył się w milczeniu.

Bez milczenie nie ma słuchania! Milczymy by słuchać i usłyszeć. By przyjąć słowo. By uczyć się posłuszeństwa temu słowu. Umiejętność milczenia i słuchania jest wielkim testem naszej dojrzałości w modlitwie. Słuchanie jest wielką dyspozycją serca, które chce przyjąć i podjąć drugą osobę – Boga, który wychodzi nam w modlitwie na spotkanie. Bez umiejętności właściwego słuchania nie ma zdolności otwarcia się na drugiego.

Niech zatem medytacja, która zaprasza nas do wejścia w ciszę, uczy nas dyspozycyjności na Boga, który w ciszy naszego serca kieruje do nas swoje słowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji