Bóg działa w codzienności

Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, Jezus ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. (Mk 1,16-18)

Po chrzcie, którym rozpoczyna swoją publiczną działalność, Jezus szuka tych, których uczyni uczestnikami, współpracownikami swojej zbawczej misji. Spotyka ich zajętych swoją codzienną pracą. Są to ludzie oswojeni z wysiłkiem, prości w swoich zwyczajach. Przechodząc wzdłuż jeziora Galilejskiego zobaczył Piotra i Andrzeja, jak zarzucali sieci, gdyż byli rybakami. Zaprasza do pójścia za Nim. Zmienia życie tych ludzi.

Apostołowie wydają się dyspozycyjni, choć tych czterech uczniów – Piotr, Andrzej, Jan i Jakub – znało już Jezusa, lecz to jest ten moment w którym, odpowiadając na Boże wołanie, decydują się pójść za nim na całego, bez stawiania warunków, bez kalkulacji, bez zastrzeżeń. Czy ja również mam odwagę to zrobić? W ten sposób wielu przez wieki podąża za Chrystusem. Jezus szuka swoich uczniów pośród ich zwyczajnych obowiązków, tak uczynił Bóg z Mędrcami: przyszedł do nich przez to, co było dla nich najbardziej znajome i bliskie, blask gwiazdy; tak też wezwał Anioł pasterzy z Betlejem, kiedy spełniali swój obowiązek doglądania swoich owiec.

Pośród naszej pracy, naszych obowiązków, zaprasza nas Jezus do pójścia za Nim, abyśmy stawiali Go w centrum naszego życia, abyśmy służyli Mu tym, co robimy najlepiej. Wybiera nas i jednocześnie pozostawia tam gdzie jesteśmy: w rodzinach, w tym samym miejscu pracy, w stowarzyszeniach, partiach politycznych czy klubach sportowych do których należymy, abyśmy w tych to miejscach i w tych to środowiskach kochali Go i czynili Go znanym poprzez miłość w rodzinach, dobre relacje w pracy, czy przyjaźnie.

Od momentu, w którym decydujemy się uczynić Chrystusa naszym Panem i Nauczycielem, wszystko co czynimy tak czy owak zostaje dotknięte przez tę decyzję i z niej wypływa. Powinniśmy się zapytać czy jesteśmy konsekwentni wobec tego, co to znaczy i o to czy nasza praca, nasze sumienne wypełnianie obowiązków rodzinnych czyni nasze codzienne życie miejscem wzrastania w naszej przyjaźni z Chrystusem?

Pan Jezus odnajduje nas w naszych środowiskach życia i chce, aby to życie było uświęcane poprzez wierność codziennym obowiązkom: poprzez zwyczajny codzienny uśmiech i życzliwość wobec innych, poprzez prace w biurze, solidne studia na uczelni, kulturalne kierowanie samochodem, sprzątanie domu czy gotowanie obiadu. To właśnie w tych zwykłych czynnościach nasze życie powinno być naśladowaniem do Chrystusa. Powinniśmy skupić naszą uwagę na Synu Bożym, który stał się Człowiekiem i pytać się wielokrotnie w ciągu dnia: co uczyniłby Jezus na moim miejscu?, jak zrealizowałby moje zadanie?, jak zareagował by na spotkanego człowieka? Ewangelia nam mówi, że Jezus wszystko czynił dobrze, po ludzku, bez fuszerki, w duchu miłości służby bliźnim, z zaangażowaniem; myśląc nie o sobie, ale o radości i dobru innych. Czy to naprawdę aż tak trudne i nieosiągalne? Czasem trzeba tak niewiele…

Niech nikt nie myśli, że jego praca jest mało ważna. Tę pracę widzi Bóg i w oczach Bożych ma ona wielką wartość, której nawet nie możemy sobie wyobrazić, bez względu na to, czy inni ją docenią czy nie.

Czasem słyszę w konfesjonale skargę: Mam tak dużo zajęć, że brakuje mi czasu na modlitwę. Co nam przeszkadza modlić się pracą? Skoro Pismo Święte mówi, że „w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”, to każdy czas jest dobry, by zamienić go w czas ofiarowany Bogu, nie tylko ten, który spędzamy w Kościele. „Dla chrześcijanina, który żyje w obecności Boga, każda chwila powinna być modlitwą” – zwykł mawiać popularny obecnie mistyk, który podbija serca coraz większej rzeszy osób ojciec Dolindo Ruotolo. Nie chodzi o to, aby w każdej chwili myśleć o Bogu, ale o to, aby każda chwilę przeżyć jak najlepiej.

U progu każdego dnia, powiedzmy Panu, kierując do Niego chociażby kilka słów, mówiąc, że każdą chwilę dnia chcemy przeżyć z miłości dla Niego i poprośmy, aby nam w tym pomagał. A potem starajmy się tą obietnicą żyć…

Jako że miłość jest twórcza, będziemy umieli znaleźć sposoby, które nam pomogą nie zapomnieć o tym, że do Boga mamy iść przez to, co ludzkie, zwykłe i codzienne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca