Eucharystia - nasza Góra Przemienienia

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.(Mk 9,2-4)

Gdy św. Jan Ewangelista mówi: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec” (1 J 3, 1), to mam wrażenie, że odnosi się do rzeczy oczywistej, wręcz namacalnej, czegoś, na co wystarczy spojrzeć, aby się przekonać, że jest właśnie tak, jak mówią te słowa.

Skąd zatem w sercu człowieka bierze się pokusa, aby obarczać Boga odpowiedzialnością za nasze cierpienie, ilekroć w życiu spada na nas jakieś ciężkie doświadczenie: choroba, śmierć kogoś bliskiego, krzywda? Skoro Bóg o wszystkim wie, to wnioskujemy błędnie z tego, że tego wszystkiego chciał.

Nieufność wobec Boga jest chyba największą raną, jaką pozostawił w nas grzech pierworodny. Ona jest dowodem na to, że ten grzech nie jest czymś wymyślonym czy wmówionym nam, lecz że określa naszą kondycję duchową i ludzką. Nasza nieufność wydaje się wprost proporcjonalna do Bożych zapewnień o miłości do nas. Dlatego, trudno ze spokojem czytać historię Abrahama, który prowadzi swego ukochanego syna Izaaka do kraju Moria, by złożyć go w ofierze (dobremu?) Bogu. Ta opowieść staje się dla wielu dowodem nieludzkich wymagań, jakie Bóg stawia człowiekowi.

Dopiero Jezus pozwala nam zobaczyć pogodne oblicze Ojca, który „nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (Rz 8,32). W scenie przemienienia na Górze Tabor dostrzegamy, że ofiara Izaaka jest nie tylko zapowiedzią ofiary Chrystusa, ale też ofiarą samego Abrahama i ten fakt uświadamia nam, że w obu tych ofiarach wraz z Synem Ojciec składa w ofierze samego siebie. Ofiara Jezusa jest dowodem na miłość Boga, który ukochał nas do końca.

Może nie wszystko rozumiemy z drogi, którą prowadzi nas przez życie Pan Bóg i dlatego właśnie potrzebna nam Góra Przemienienia. To jest to miejsce w którym objawiona nam zostaje miłość Jezusa do Ojca i miłość Ojca do Jezusa.

To objawienie nie jest tylko ukazaniem prawdy o Jezusowym bóstwie, lecz wprowadza nas w głębię miłości, jaką Ojciec miłuje swego Syna, a w Nim i nas samych, skoro przez ofiarę Chrystusa staliśmy się Jego przybranymi dziećmi.

Dlatego warto stanąć na górze przemienienia, którą dla nas jest każda Msza święta. Trzeba przyjść ze wszystkimi naszymi lękami i wątpliwościami – tak samo jak apostołowie – i spojrzeć na Jezusa. Spojrzeć na Baranka, którego kapłan trzyma w swoich dłoniach, ukrytego w białej hostii, która przypomina szatę jaśnieje bielą miłowania z Góry Tabor i posłuchać słów św. Pawła: Czy Bóg, który wydał się za nas, mógłby być naszym przeciwnikiem? Czy Bóg, który stając się człowiekiem, zgodził się na śmierć, mógłby być naszym oskarżycielem? Czy Bóg, który nie cofnął się przed niczym, który poszedł w miłości do końca, aby wybawiać nas od grzechu, mógłby nas potępić? Dla Pawła odpowiedź jest zbyt oczywista, aby trzeba było ją wypowiadać.

Jeśli zatem masz pokusę oskarżenia Boga za trudne doświadczenia, które na ciebie spadają, bądź postrzegania Go Boga jako wroga, czy oskarżyciela i wydaje się, że walczy On przeciwko Tobie, przyjdź na górę ołtarza, na której sprawuje się Eucharystia. Przyjdź i zobaczysz tam tego samego Baranka uwięzionego w hostii z miłości do człowieka, w miłości, która dalej już posunąć się nie może, bo wszystko już przekroczyła.

Ta hostia przypomina nam, że Bóg jest naszym przyjacielem, nie wrogiem, bo tylko przyjaciel potrafi oddać się bez ograniczeń w nasze ręce nie bacząc na to, co z nim zrobimy.

I za każdym razem, gdy spoglądasz na tę białą hostię przypomnij sobie słowa, które Bóg Ojciec wypowiada o swoim Synu: „To jest mój Syn umiłowany”. I pamiętaj, że te słowa są również słowami o Tobie. O każdej i każdym z nas!

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa