Czas dla Boga i czas dla siebie

Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco”. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. (Mk 6,30-34)

Gdy patrzymy na pełne dostojeństwa i majestatu postacie Apostołów z kościelnych fresków, obrazów, czy figur łatwo zapominamy, że byli oni takimi samymi, słabymi ludźmi jak my.

Ewangelia opowiadająca wprost o relacjach Jezusa i Jego uczniów pozwala nam dostrzec ich zwyczajność a jednocześnie łatwiej odnieść ich doświadczenie do naszego życia. Wysłani przez Pana Jezusa, aby głosić Dobrą Nowinę, wracają i pragną się podzielić tym, co zdziałali. Chcą, podobnie jak każdy z nas, otworzyć przed kimś swoje serce, opowiedzieć o swoich sukcesach i porażkach. I Pan Jezus im to umożliwia, stwarza przestrzeń, w której czują się słuchani i rozumiani. To dla nas ważna lekcja. Ważne, abyśmy innym pozwolili mówić o tym, co dla nich jest ważne, cierpliwie stwarzając przestrzeń, w której mogliby się poczuć słuchani i rozumiani przez nas. Przyznać trzeba, że nie zawsze to potrafimy zwłaszcza w stosunku do osób, które wydają się nas nużyć, za którymi może nie przepadamy. A przecież mamy być świadkami Jezusa dla wszystkich, bez wyjątku. Sami niejednokrotnie doświadczamy, że chcieli byśmy opowiedzieć o jakichś doświadczeniach i dzięki Bogu znajdujemy w innych osobach powierników. Kiedy jednak tego zainteresowania brakuje pojawia się poczucie samotności. Wówczas trudniej zmagać się z różnymi doświadczeniami, zwłaszcza tymi trudnymi.

Na szczęście podobnie jak Apostołowie zawsze możemy znaleźć wiernego i niezawodnego słuchacza w Panu Jezusie. Dlatego nie wolno nam lekceważyć modlitwy. To właśnie ona jest okazją by opowiedzieć Mu o swoim życiu: o swoich radościach i smutkach, o sukcesach i trudnościach. I za każdym razem warto wsłuchać się też w to, co On ma nam do powiedzenia poprzez swoje słowo. Dlatego warto ubogacać naszą modlitwę Słowem Bożym. Ono zawsze wnosi w nasze życie jakąś świeżość, jakieś pokrzepienie, nawet wówczas, gdy wydaje nam się, że to słowo jest nam dobrze znane. Ile razy sam łapię się na tym, że konkretne wersety psalmu odpowiadają na mój aktualny stan ducha. I wiem po latach codziennego obcowania ze Słowem Bożym, że nigdy nie jest to przypadek, gdy Słowo Boże „wstrzeliwuje” się w nasze przeżycia. Ważne tylko by mu zaufać. Dzięki obecności Bożego Słowa w modlitwie staje się ona prawdziwym dialogiem z Bogiem. Oczywiście Pan Bóg potrafi odpowiadać nam i w inny sposób: przez wydarzenia, przez osoby, które stawia na naszej drodze życia, przez wewnętrzne natchnienia przychodzące wprost do serca. Warto je bacznie obserwować i nie lekceważyć. Z czasem doświadczenie duchowe pozwoli nam takich Bożych „sygnałów” dostrzegać naprawdę wiele.

Oczywiście moglibyśmy zapytać, po co mówić to wszystko Bogu, skoro On wszystko już o nas wie. O Apostołach wyprawie też Jezus wszystko wiedział, lecz jednak pragnął ich wysłuchać. Pamiętajmy, że rozmawiając z kimś o naszych doświadczeniach sami siebie poznajemy a bywa, że nabieramy do pewnych wydarzeń dystansu, co jest szczególnie ważne w sprawach trudnych. Słowo Boże uczy nas często widzieć wiele spraw w zupełnie innym – Bożym świetle.

Pan Jezus bierze pod uwagę to, że Apostołowie są zwykłymi, słabymi ludźmi. „Wypocznijcie nieco” – powie do nich, gdy wrócą zmęczeni. Nie jesteśmy robotami, w naszym życiu jest miejsce na zmęczenie, słabość, nawet grzeszność. Pan Jezus to rozumie i patrzy na nas zawsze z miłością i miłosierdziem (tak zresztą można przetłumaczyć słowo „litość” z ostatniego wersetu dzisiejszej Ewangelii), bo miłosierdzie, to miłość, która przejawia się w konkretnym działaniu/postawie.

Chrystus zachęca dziś Apostołów do pobycia w samotności. To zachęta, która wydaje się szczególnie aktualna dla współczesnego pokolenia, które często panicznie boi się samotności i ciszy bycia sam na sam ze sobą i próbuje ją zagłuszyć na wszelkie różne sposoby. Paradoks polega na tym, że im bardziej ludzie uciekają od samotności tym bardziej zdaje się ona ich prześladować. Poczucie samotności to symptom współczesnego młodego pokolenia – bija na alarm socjologowie. Tymczasem dobrze przeżywana samotność, to ważny wymiar naszego duchowego wzrostu. Kto nie nauczy się przebywać sam na sam ze sobą i cieszyć się tym, co daje nam samotność w wymiarze duchowym (poznania siebie i stanięcia w prawdzie przed sobą samym, z tym, co ukryte w głębi naszego serca a czemu dopiero samotność pozwala się ujawnić), nigdy nie będzie postępował na drodze duchowej dojrzałości. Warto pytać siebie: Czy lubię swoją samotność, czy jej szukam? Czy lubię być ze sobą sam na sam? Odpowiedzi na te pytania – w zależności od tego jakie będą –  potrafią ujawniać bardzo istotne aspekty naszego życia wewnętrznego, jego zdrowie lub chorobę.

Ewangelia jest dla nas zawsze Dobra Nowiną. Warto wsłuchać się w to, co pragnie nam przekazać, bo to ważne ubogacenie na naszą dalszą drogę i pracę, która podejmujemy. Dzisiejsza scena ewangeliczna uczy nas to dwóch rzeczy: Po pierwsze, niezależnie od naszej słabości czy nawet grzeszności Pan Jezus zawsze będzie obdarzał nas miłością, zawsze gotów jest nas wysłuchać, bo jak zwykł mawiać Carlo Carretto: „Bóg ze swoją miłością wobec nas jest na wiecznym dyżurze” i nie ma takiej chwili, w której nie moglibyśmy się do Niego zwrócić w obawie, że to niestosowny czas. Po drugie, każdy z nas jest zaproszony, aby uczyć się od Jezusa patrzeć na drugiego człowieka, niezależnie od jego słabości i grzechu, z miłosierdziem. Czyni nas to podobnymi do naszego Mistrza, którego przecież mamy naśladować a jednocześnie nasz mały gest uwagi i czasu poświęconego innym może pomóc naszym siostrom i braciom poczuć się ważnymi i godnymi osobami. A to już nie jest drobiazgiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji