Niewiasta obleczona w słońce

Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (Ap 12,1)

Rozpoczynając komentarz do przeżywanej dziś uroczystości ku czci Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej chciałbym żebyśmy zaczęli trochę medytacyjnie, od zamknięcia na chwilę oczu...  Doświadczenie medytacji podpowiada, że paradoksalnie zamknięte oczy pozwalają nam widzieć dalej i piękniej, otwierają nasze serca na Boga i drugiego człowieka, pozwalają na podróżowanie po ścieżkach, którymi chce nas prowadzić Duch Święty.

Kiedy już zamkniecie oczy postarajcie się przywołać w pamięci najpiękniejsze chwile Waszego życia:

- cudowny rodzinny wyjazd, zdaną maturę czy obroniony egzamin magisterski, dzień ślubu  - dni, w których na świat przychodziły Wasze dzieci i głos pielęgniarki: „macie państwo pięknego syna, córkę ... moje gratulacje”;

- przywołajcie teraz w pamięci jakiś piękny widok: o zachód słońca nad morzem; ośnieżone, górskie szczyt; spokojny wieczór nad jeziorem…;

- przypomnijcie sobie Wasze dzieciństwo ... beztroskę, radość i zabawy tak wciągające, że człowiek zapominał o istnieniu czasu;

- święta Bożego Narodzenia i radosne spotkanie przy wigilijnym stole w domu dziadków ... choinkę, ciepło kaflowego pieca, niezapomniane prezenty, ... bliskość tych, którzy mnie kochają i których kocham ja.

Małe chwile radości, wesela i szczęścia…

Po tym ćwiczeniu otwórzcie oczy.

Czemu miało służyć to ćwiczenie? Idąc tropem znanego chrześcijańskiego pisarza Gilberta Chestertona wspomnienia takie dają po trosze okazję, by przez krótką chwilę zasmakować namiastki nieba.  „To trochę tak – pisze w jednym ze swoich opowiadań Chesterton – jakby dane nam było spojrzeć na niebo przez dziurkę od klucza”.

Przypomniało mi się to dawno przeczytane przeze mnie opowiadanie Chestertona, które wprawdzie nie dotyczyło dzisiejszej uroczystości Wniebowzięcia NMP, ale dotyczyło nieba, którego ta uroczystość dotyka. Pisząc o namiastce Chesterton ma świadomość, że tak naprawdę nieba da się z niczym porównać. No może z wyjątkiem doświadczeń mistyków, których przeżycia w jakimś sensie przybliżały ich do tej rzeczywistości. Próbując odnieść nasze najszczęśliwsze przeżycia do doświadczenia nieba to trochę tak, jakby chcieć mierzyć ze sobą kroplę wody i bezmiar oceanu. A jednak każdy z nas nosi w sobie jakieś wyobrażenie nieba (bracia muzułmanie nie tylko wyobrażają sobie ale i mówią o tych nadziejach przedstawiając bardzo konkretne obrazy J), bo przecież ostatecznie niebo to cel naszych dążeń i czy chcemy czy nie gdzieś w głębi serca nosimy obraz tego celu, ku któremu zmierzamy. I chociaż wierzymy słowom św. Pawła, który mówi: ''Że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani ludzki język nie zdoła wyrazić tego, co Bóg przygotował tym, którzy go miłują'', to warto jest od czasu do czasu zastanowić się nad tematem nieba, warto jest rozglądać się wokół siebie i szukać okien szeroko otwartych na wieczność, poprzez które dobiega do nas nieustannie płynące do nas wezwanie stwórcy, który przypomina nam jak pisze Święty Josemaría:

„Niebo jest celem naszej ziemskiej drogi. Poprzedził nas na niej i wyczekuje u celu Jezus Chrystus wraz z Najświętszą Maryją Panną i świętym Józefem — którego tak bardzo czczę — z Aniołami i Świętymi, którzy wciąż zdają się do nas mówić: «Człowieku kieruj swe spojrzenie ku górze! Nie zostałeś stworzony po to, aby wbijać wzrok w ziemię! Szukaj tego, co w górze! Oto twoje powołanie! »; «Otwórz duszę Bogu, ponieważ tylko On może być fundamentem twojej nadziei i twego pragnienia zbawienia; «Pan, który jest wszechmocny i miłosierny, użycza nam odpowiednich środków do osiągnięcia zwycięstwa»; «Nasza droga jest drogą Bożą — Jezus jest drogą, prawdą i życiem. W Nim mamy pewność, że ta droga prowadzi do wiecznej szczęśliwości, jeśli tylko od Niego nie odstąpimy» (NC 219-220).

To piękne rozwinięcie słów św. Pawła Apostoła z Listu do Kolosan: „Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi”. (Kol 3,2) Pytanie tylko czy tak jest? Czy nie mamy zbyt często wzroku utkwionego właśnie w ziemię, w doczesność i przez to gdzieś umyka nam cel naszego powołania, przez pryzmat którego dopiero właściwie możemy spoglądać na otaczająca nas rzeczywistość?

Dzisiejsza uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej zachęca nas do tego, abyśmy oderwali się na chwilę od naszych codziennych prac i obowiązków i abyśmy spojrzeli tam, gdzie znajduje się kres naszej doczesnej pielgrzymki.

Mija blisko siedemdziesiąt lat od chwili w której papież Pius XII ogłosił dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.  Dziś z perspektywy czasu można by rzec, że nie przez przypadek ta teologiczna prawda właśnie w tym czasie dojrzała do tego, aby stać się obowiązującą katolików prawdą wiary na progu współczesnej nam epoki telewizji, lotów kosmicznych, odczytania ludzkiego genomu, niespotykanego dotąd rozwoju nauki i techniki. Jak pisał w jednej ze swoich książek znany rosyjski pisarz i reżyser filmowy Andriej Tarkowski: „ten wielki postęp, którego wszyscy jesteśmy świadkami, który nie przestaje nas ciągle zachwycać, kusi nas oderwaniem naszego spojrzenia od tego, co w życiu człowieka jest najważniejsze, najbardziej istotne - od zbawienia duszy”.

Maryja, Jej droga życia, Jej posłuszeństwo Bożemu słowu i woli jest nam dana jako wzór na współczesne czasy wewnętrznego rozdarcia człowieka, „na czasy niemalże całkowitej apostazji narodów, które przez całe wieki chlubiły się swą chrześcijańską wiarą”, które na chwałę Boga wznosiły romańskie i gotyckie kościoły a dzisiaj sprzedają je za bezcen przerabiając na kluby, galerie, puby…

Przywoływany przeze mnie już nie raz na tym blogu Karl Rachner prorokował, że „chrześcijanin XXI wieku będzie albo kontemplatykiem, albo go w ogóle nie będzie”.

Właśnie w tym czasie  Maryja jawi na m się jako szczególna mistrzyni życia duchowego, wskazując nam nie tylko swoim życiem drogę, ale też jako Ta, która z perspektywy nieba nieustannie nas wspiera w naszej duchowej wędrówce, gdyż jest Tą, która podejmuje nieustanną walkę ze Smokiem, który chce pożreć Jej dzieci..

Można powiedzieć śmiało, że dzisiejsza uroczystość przypomina nam, że pośrodku niepewności, która cechuje naszą ludzka rzeczywistość, Jej matczyna miłość oraz głęboka wiara, stały się zapowiedzią domu, który jest nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie (por. 2 Kor 5, 1).

W kontekście tej nieustannej duchowej walki ojciec św. Benedykt XVI w jednej ze swoich wypowiedzi przypomniał nam prawdę o tym, że „Kościół ze swej natury jest także kościołem wojującym, że jest on wspólnotą ludzi, którzy wewnętrznie zjednoczeni z Bogiem, w imię posłuszeństwa Ewangelii, w imię posłuszeństwa nauce Jezusa Chrystusa są wezwani do tego, aby podjąć walkę w obronie chrześcijańskich wartości. Naszym orężem w tym starciu musi być łaska Boża, wiara, modlitwa, rozum, kultura osobista, fachowa wiedza, duchowa i materialna ofiara”. Każdy, kto dzisiaj świadomie rezygnuje z tego oręża, ryzykuje przegranie największej bitwy swojego życia – bitwy o niebo.

To niezwykłe, że w czytaniach z dzisiejszej uroczystości zderzają się dwa tak bardzo wydawałoby się odmienne obrazy: Obraz ukoronowanej Królowej nieba i obraz walczącej ze smokiem Niewiasty. Ale te wydawałoby się sprzeczne ze sobą wizje przypominają nam nieustannie, że duchowa walka, to zadanie, które stoi przed każdym, kto wybrał drogę naśladowania Chrystusa. Niewiasta walcząca ze smokiem przypomina nam, że duchowa walka, to wyzwanie, które czeka nas wszystkich, bez wyjątku. Niewiasta wniebowzięta przypomina nam natomiast, że w tej walce nie jesteśmy sami i że idąc Jej drogą wierności Bogu, pomimo tego iż pozostajemy jeszcze w świecie mamy już udział w ostatecznym zwycięstwie Jej Syna, który wzywa nas byśmy nigdy nie stracili ufności w to, że On zwyciężył świat! (por. J 16,33)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa