Królowa i Służebnica

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.

Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”.

I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (J 19,25-27)

 

Jak powstaje Kościół i co to jest Kościół? Czy Maryja króluje nad Polską czy polskim Kościołem? Czy rządzi nami, naszymi sumieniami od czasu zawierzenia i ślubów narodu?

próba odpowiedzi na tak postawione pytania, niesie zawsze pewnego rodzaju ryzyko, bo łatwo może zrodzić podziały, mury i niekończące się kłótnie, gdyż zawsze będą ci, którzy na te pytania odpowiedzą twierdząco i zawsze będą tacy, którzy będą sądzili, że to utopijne i jedynie życzeniowe naginanie rzeczywistości.

Dlatego warto zacząć od źródła…

Kościół nie objawia się dopiero w symbolicznym roku 313, kiedy cesarze wschodniej i zachodniej części Cesarstwa Rzymskiego wydają zgodnie edykt zwany mediolańskim, dającym chrześcijanom wolność wyznania i nadając Kościołowi ziemie i budynki, ale jak mówi Ewangelia św. Jana, Kościół rodzi się od wewnątrz, gdy Jezus umiera na Krzyżu.

W ostatnich chwilach życia Jezusa ostro zarysowuje się Jego uczucie do dwóch najbliższych Mu osób, tych, którzy poznali odgłos bicia Jego serca. I na chwilę przed tym, kiedy to Serce ma przestać bić, Ten, przez którego wszystko się stało, co się stało, dokonuje ostatecznego i nowego stworzenia. Najpierw patrzy na Matkę, a raczej na to, co jest między Nim a Nią, na bosko-ludzką relację między Bogiem – Człowiekiem a Jego Matką. Potem spogląda na ukochanego ucznia, który przyszedł na Golgotę wbrew wszelkiej logice lęku i ucieczce starszych apostołów. Ten uczeń, którego Jezus miłował przyszedł z powodu potężnego i świętego pragnienia, które w nim zamieszkało w czasie Ostatniej Wieczerzy.

Jak pisze wybitny XX-wieczny teolog Hans Urs von Balthasar: „Chrystus w obliczu miłości do Matki i do Jana w piąty dzień tygodnia dopełnia stworzenia, ogłaszając każdemu z osobna nową, najintymniejszą relację między tymi, których kocha, relację zwaną Kościołem; przestrzeń, która będzie się wypełniać w nieskończoność Jego pragnieniami i mocą, w której będzie można usłyszeć bicie bosko-ludzkiego Serca…”

Tak się rodzi Kościół, zarówno ten pierwotny jak i współczesny; zarówno ten w Polsce jak i na krańcach świata. Nie ma innego schematu.

Miłość Jezusa do każdego człowieka łączy ludzi, którzy chcą stać pod Krzyżem, który dla nich – podobnie jak dla Maryi i Jana – jest symbolem największej miłości Boga do człowieka. Miłości tyleż niezasłużonej, co bezgranicznej, która nadaje sens ich życiu i ich wierze.

Królowanie to zawsze służba. Chrystus uczył nie, jak rządzić – to potrafi lepiej lub gorzej każdy – ale jak uklęknąć przed drugim człowiekiem i wydobyć z niego dobro, jak obmyć mu stopy, jak patrzeć na niego z zachwytem. I tak właśnie Maryja, którą dzisiaj czcimy jako Królową, jako służebnica Pańska, nie przestaje wydobywać dobra z każdego człowieka, który poznaje miłość Chrystusa i pragnie się tej miłości zawierzyć bez zastrzeżeń, tak jak Ona.

Tę cichą, pokorną służbę Maryi dziś świętujemy. Jest to królowanie nad ufnymi i wiernymi, zmagającymi się z wątpliwościami i zagubionymi, a także nad niewierzącymi, zgorszonymi…  Ona jedyna potrafi wydobyć dobro z każdego bez wyjątku człowieka jedynie sobie znanymi sposobami. Jedynie Ona potrafi znaleźć drogę, do każdego, nawet najbardziej zamkniętego na Bożą miłość serca.

Często jest tak, że w obecności niektórych osób, naszych przyjaciół i ludzi Bożych, czujemy, że możemy stawać się lepsi. Właśnie będąc blisko Maryi Królowej, czujemy, że możemy stawać się lepsi, nabieramy odwagi, by czynić więcej niż tylko tyle, na ile nas stać na co dzień, bo Ona pomaga nam swoim przykładem uwierzyć, że możemy, tak jak Ona pięknie żyć.

Ojciec Św. Benedykt XVI pisze: „W Sercu Maryi jest tylko jedno pragnienie: wspomagać tych, którzy pragną żyć jak dzieci Boże. Jako najczulsza Matka nieustannie prowadzi ich do Jezusa, aby idąc za Nim, uczyli się pogłębiać swoją pełną miłości więź z Bogiem. Maryja ukochała Kościół do tego stopnia, że została mu dana za Matkę (por. J 19,27). Ona mówi i myśli wsłuchując się nieustannie w wolę Bożą; ta wola staje się Jej słowem, które kieruje do nas. Z posłuszeństwa woli Boga rodzi się całe Jej życie i działanie. I tego także pragnie nauczyć nas – swoje dzieci”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa