Nasycić głód

 

Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.

A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności».

Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!»

Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb».

On rzekł: «Przynieście Mi je tutaj».

Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. (Mt 14, 13-21)

 

Często mówiąc o ludziach głodnych mamy na myśli osoby głodne fizycznie. Tymczasem wiek XX i XXI zdają się obnażać inny, coraz bardziej niestety powszechny głód lecz poczucia sensu życia, głód bezpieczeństwa, głód miłości i radości. Paradoks polega na tym, że wiele osób, których dotyka taki rodzaj głodu ma bardzo wiele i wydawałoby się, że łatwo mogą zapewnić sobie dobra, które ich zaspokoją i pomogą zrealizować marzenia. Niestety, pomimo wysokich stanowisk, dobrze zaplanowanych karier, czy dostępu do najnowszych technologii są wciąż nienasyceni. Papież Benedykt XVI pisał kiedyś, że nasze miasta tętniące życiem, muzyką, rozrywką i bogactwem są często pustyniami ducha, w których wiele osób nie radzi sobie z codziennością i jest głęboko nieszczęśliwych. Ostatnimi laty renomowane czasopisma naukowe z dziedziny psychologii czy psychiatrii biją na alarm, że jedną z coraz bardziej powszechnych chorób tego stulecia jest poczucie osamotnienia. Amerykański socjolog Robert Putnam w książce p. t. Samotna gra w kręgle pisze: „Żyjemy w czasach subiektywnego kurczenia się otaczającego nas świata, mamy złudne wrażenie bliskości i egzystencji w globalnej społeczności. Żyjemy obok siebie, a nie ze sobą. Boimy się realnej bliskości, zastępując ją coraz to nowszymi wynalazkami rzekomej nowoczesnej wirtualnej komunikacji. Czujemy się znużeni, zagubieni i przede wszystkim osamotnieni w ludzkiej dżungli, będącej dla jednostki coraz bardziej nieprzyjazną”.

W taki obraz wpisuje się przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Apostołowie i wielki tłum ludzi są na pustyni, która symbolizuje brak życia. Są głodni i zmęczeni. Przywołane w Ewangelii miejsce pustynne bardzo dobrze opisuje naszą obecną sytuację. My także szukamy pokarmu, który nas zaspokoi. Często robimy to podobnie, jak chcieli to zrobić apostołowie: iść i kupić, zdobyć więcej, zarobić więcej, bo to, co mamy, nie wystarcza… Ze współczesnego konsumpcjonizmu próbuje się czynić dzisiaj antidotum na ludzie smutki i pustkę. Lecz w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że to, co miało być lekarstwem, staje się tylko chwilowym zapełniaczem duchowej pustki, pogłębiającym jeszcze bardziej wewnętrzny głód.

Tymczasem Jezus mówi nam coś innego: żebyśmy nie kupowali i nie pomnażali, ale wykorzystali to, co mamy. Żebyśmy spojrzeli na to, co symbolizuje tych kilka chlebów i uznali, że z pomocą Boga możemy zrobić całkiem sporo.

Wydajemy pieniądze na tyle dóbr, które nas nie nasycają a jednocześnie pozwalamy, aby została nie wykorzystana i nie pomnożona cała masa talentów, które posiadamy i dóbr, którymi się otaczamy. Jezusem zachęca nas do zrezygnowania z pokusy nadmiaru.

Bo czy nie jest tak, że to właśnie często nadmiar oddziela nas od miłości Chrystusowej. Namiar tego, co posiadamy, nadmiar naszych oczekiwań, nadmiar naszych pretensji…

Święty Paweł zadaje nam dzisiaj bardzo ważne i wcale nie retoryczne pytanie: „Cóż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?” I sam odpowiada na to pytanie jednoznacznie – NIC! – „ani utrapienia, ani niebezpieczeństwa, ani śmierć, ani życie, ani jakiekolwiek inne stworzenie. Dla kogoś, kto choćby tylko razy doświadczył Bożego działania w swoim życiu, słowa św. Pawła z Listu do Rzymian są zrozumiałe.

Tymczasem na przekór tak jasnej odpowiedzi św. Pawła wydawać się może, że to właśnie wyliczone przez niego utrapienia, niepewności, lęki i strach, które nieoczekiwanie wkraczają w różne dziedziny życia tak bardzo skutecznie potrafią oddzielić współczesnego człowieka od Boga. Do tego można by jeszcze dołożyć tak podsycane dzisiaj poczucie samowystarczalności, którego człowiek boi się utracić.

Wiara świętego Pawła, że Jezus Chrystus zabity na krzyżu powstał z martwych, zawiera w sobie mocne przekonanie, że „ani śmierć, ani życie, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani co jest wysoko, ani co jest głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”. Czy jednak my, bez chwili wahania możemy podpisać się pod tym Pawłowym stwierdzeniem?

Czy nie łapiemy się nieustannie na tym, że pewność naszej wiary jest ciągle wystawiane na próbę, a czasami znika, gdy tylko pojawiają się problemy albo zagrożenie naszej egzystencji.

Dlaczego słowa, które tak jasno pokazują wszechmoc Bożej miłości poświadczonej poprzez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, tak słabo wpływają na nasze codzienne zmagania?

Przyczyn zapewne jest wiele. Działanie instynktu samozachowawczego, skutki grzechu pierworodnego, nasze osobiste grzechy oraz niezliczone przeżyte rozczarowania, utraty zaufania.

A jednak tak jak wiara czy zaufanie są podważane przez negatywne doświadczenia, tak też jesteśmy zaproszeni do nieustannego odkrywania prawdy, że nic nie może nas oddzielić od Bożej miłości. Zwłaszcza, że ta miłość jest nam dana za darmo!

Kiedy jednak słyszymy, że coś jest za darmo rodzi się w nas podejrzliwość. Czytając dzisiejszy fragmentu z Księgi Izajasza: „Wszyscy spragnieni przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko” dochodzimy do wniosku, że przecież tak nie można! Nie można kupować bez płacenia! To niedorzeczne i nielogiczne”.

Ten sposób myślenia pokazuje to, co bardzo głęboko zakorzenione w każdym z nas. Wszyscy doskonale wiemy, że za wszystko trzeba zapłacić. Nie można kupować bez płacenia. Nie ma nic za darmo!

Prorok Izajasz, a tym bardziej Pan Jezus, który zamiast posłać ludzi do wsi, by kupili coś do jedzenia, kazał Apostołom nakarmić tłumy, mówią nam, że jednak nie za wszystko na tym świecie można zapłacić, że są rzeczy, które można otrzymać za darmo, bo nie istnieje taka suma, za którą można by to kupić.

Tą rzeczywistością jest zbawienie i jest nią  miłość Boga do każdej i każdego z nas. Co więcej: ten świat nie mógłby w ogóle istnieć, gdyby nie było bezinteresownego dawania miłości. Prawdziwa miłość jest za darmo, właśnie dlatego, bo jest miłością.

Może warto się zatrzymać i nad tym pomyśleć. Bo jeśli zrobimy w naszym życiu więcej miejsca dla tej miłości, to łatwiej nam będzie zauważyć obecnego w naszym życiu Boga i kochających nas ludzi, stanowiących bogactwo samo w sobie a przez to łatwiej też będzie zrezygnować z tego, za czym nie warto się uganiać, bo i tak nas nie nasyci a dzielić się właśnie tym  często niedocenianym bogactwem, które posiadamy. Tym bardziej, że miłość ma to do siebie, że im bardziej się nią dzielimy, tym bardziej się mnoży na wzór chleba, którym Jezusa nakarmił rzesze na pustyni.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji