Stać się jak dziecko

 

Uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: „Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje. Baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. (Mt 18, 1-5. 10)

Co to znaczy, że musimy stać się jak dzieci? Dziecko jest prostolinijne – rzadko się zdarza, żeby co innego myślało, a co innego mówiło. Dziecko nie liczy na siebie – wie, że bez rodziców nie dałoby sobie rady. Ale tym, co chyba najbardziej nam potrzebne z postawy dziecka, to postawa całkowitego zawierzenia siebie Bogu.

Nasza grzeszność polega na tym, że nie potrafimy w pełni zawierzyć siebie Bogu – że swojego dobra szukamy nieraz po swojemu i wbrew Panu Bogu. Być dzieckiem wobec Pana Boga to uwierzyć Mu, że On lepiej od nas wie, na czym polega nasze dobro – to liczyć na Niego i ufać Mu również wówczas, kiedy wydaje się nam, że Go obok nas nie ma.

Przypomina się strofa z wiersza Adama Mickiewicza:

Wołasz do Boga: „Ojcze!” – Ojciec wnet przychodzi.

Takim wołaniem jest właśnie medytacja monologiczna. Jest wołaniem Jezusa. Jest wiarą, że On odpowiada na to wołanie i przychodzi ze swoja obecnością i swoja łaską. To właśnie ta obecność staje się w nas zaczynem przemiany naszego serca. Od Niego, który jest Synem Bożym uczymy się ciągle na nowo postawy dziecięctwa względem Boga; postawy zaufania, zawierzenia i posłuszeństwa Jego woli.

Jezus mówi dziś także o przyjęciu dziecka w Jego imię. Pierwszym z dzieci, które musimy nauczyć się przyjmować z każdym oddechem i z każdym wezwaniem jest dziecko, które odkrywamy w sobie. Ta otwartość na siebie uczy nas także otwartości na innych.

W oczach Boga każdy człowiek jest jak jego dziecko, które ma taką samą wartość i jest to wartość bezgraniczna (jesteśmy dla Boga bezcenni). Taką wartość stanowi samo nasze istnienie, a więc w oczach Bożych nic nie możemy dodać do naszej wartości, na przykład przez dobre postępowanie, albo przez wykształcenie, albo przez sukcesy, które odnosimy na tym świecie. Nie powinniśmy więc nigdy gardzić, ani sobą, ani innymi, nawet jeśli odkrywamy w sobie jeszcze wielką grzeszność. Gardząc sobą lub kimkolwiek innym zawsze oddalamy się od Boga.

Medytacja monologiczna, która jest otwieraniem się na miłość Jezusa, która przychodzi do nas z każdym wezwaniem jest zawsze afirmacją naszego człowieczeństwa i naszego dziecięctwa Bożego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji