Medytacja jako trwanie w wierze, nadziei i miłości

 

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecinne.

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś ujrzymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany.

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jednak jest miłość. (1 Kor 13, 4-13)

 

Nie sposób oprzeć się przywołaniu tego fragmentu Listu św. Pawła do Koryntian zwanego popularnie „Hymnem o miłości” jako komentarza do medytacji dlatego, że dla mnie św. Paweł zawiera w tym tekście najbardziej trafną definicje tego czym jest kontemplacja: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jednak jest miłość”. Bo zarówno kontemplacja, jak i będąca przedsionkiem do niej medytacja monologiczna to nic innego jak trwanie przed Bogiem  w wierze, nadziei i miłości. A ponieważ w medytacji monologicznej szczególny naciska kładziemy na trwanie, właśnie dlatego to miłość wydaje się największa, bo ona jest fundamentem trwania. Jeśli kocham, to bycie przy osobie kochanej wydaje się najprostszym przejawem tej miłości.

Kiedyś znalazłem takie zdanie Mertona: „Medytacja podobnie jak i miłość nie jest zbytkiem. Decyduje o jakości każdej chwili życia”. To mocne słowa człowieka modlitwy. Człowieka, który z modlitwy uczynił sposób na miłość do Boga. 

Drugim fundamentem medytacji obok bycia jest cisza. Milczenie. I w tym miejscu na powrót wraca werset św. Pawła Apostoła: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość”. Sądzę bowiem – i pokazuje to nie tylko moje doświadczenie – że bez wiary, nadziei i miłości nie da się zbyt długo wytrwać w milczeniu. Można by w tym miejscu przywołać wiele tekstów z Pisma Świętego, w których autor natchniony sugeruje, że milczenie nie jest puste, tylko pełne Bożej obecności. Księga Mądrości Syracha mówi nam, że: «Milczenie strzeże tajemnicy», tajemnicy Boga. Pismo święte zachęca nas do wejścia w to milczenie, jeżeli chcemy Go odnaleźć.

Niemniej jednak, ten sposób mówienia Boga okazuje się dla nas trudny. Psalmy ukazują to wymownie: «O Boże, nie trwaj w milczeniu, nie milcz i nie spoczywaj, Boże!» (Ps 83, 2). Jeszcze trudniejszym wyzwaniem trwanie w milczeniu wydaje się dla współczesnego człowieka.

Pewien włoski karmelita, który zabrał się w drogę do Polski z polskimi pielgrzymami – opowiadał, że po dwóch dniach wyszedł z autobusu, słaniając się na nogach. „I co, pobożni ci Polacy?” – pytali bracia. „Bardzo pobożni! Wszystkie części Różańca, litanie, pieśni. Nawet nie było czasu się pomodlić!”.

Być może dzieje się tak dlatego, że współczesny człowiek boi się dopuścić Pana Boga do głosu, bo być może usłyszałby coś, czego nie chce usłyszeć. Np. zostaw na dzień, dwa lub trzy takie gadżety jak: komórka, Internet i poszukaj ciszy, w której będziesz miał okazję spotkać się z Bogiem i z samym sobą.

Dziś mamy wszystko na wyciągniecie ręki: komputer, iPody, tanie linie lotnicze... Jesteśmy skąpani w morzu propozycji, które potrafią wypełnić całe nasze myślenie. Tyle tylko, że często w tym myśleniu brakuje miejsca dla tego, kto powinien być dla nas najważniejszy – dla Boga. Warto pytać siebie: Czy różnego rodzaju narzędzia, które podarował nam rozwój technologii, choć są często pomocne, to nie stały się przeszkodą w kontakcie z Bogiem nie mówiąc już o  uniemożliwieniu nam życia kontemplacyjnego?

Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiedź jest twierdząca, to znak, że tym bardziej potrzebujemy chwil samotności i ciszy!

W każde wakacje od kilku już lat staram się szukać ciszy. Pobyć tydzień czasem dwa bez telewizji, radia, komórki, czy netu. Obserwuję przez lata, jaką to daje wolność. Dziękuję Bogu, że należę do pokolenia, które jeszcze nie znało komórki czy Internetu i dlatego wie, że można się bez nich obejść.  Dlatego z każdym rokiem we mnie ta potrzeba szukania ciszy staje się coraz większa. Wiem, że bez niej w ogóle nie byłbym w stanie funkcjonować…

 Poszukujmy wytrwale ciszy w medytacji a w niej szukajmy i słuchajmy Boga.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa