Rzecznik

 Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba.

A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!»

Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.

Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożył przy nich.

Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach». Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.

I rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego». (Łk 24, 35-48)

Dzisiejsze rozważania chciałbym rozpocząć od Listu św. Jana Apostoła, który mówi o „Rzeczniku” (obrońcy), którego mamy u Boga. Jednak ważne, abyśmy dobrze zrozumieli przesłanie Jana. Otóż tym, który nas oskarża, nie jest Bóg, lecz – jak to napisano w Księdze Apokalipsy – szatan (Ap 12, 10). W związku z tym warto pamiętać o dwóch sprawach:

Po pierwsze, oskarżenia szatana nie odnoszą się jedynie do perspektywy sądu, który następuje po śmierci człowieka. Szatan jest tym, który oskarża nieustannie, „dniem i nocą”. Jest tym, który stale widzi nasze życie i który formułuje coraz to nowe oskarżenia mające utwierdzić nas w przekonaniu o złu naszych uczynków i złu w nas samych.

Po drugie zaś, szatan nie oskarża nas jedynie bezpośrednio wobec Boga, lecz także w sposób pośredni – w obrębie naszej psychiki. Oskarżycielska działalność szatana jest bardziej perfidna niż można by przypuszczać. Szatan ukrywa przed nami swoją twarz. Działa, podszywając się pod nasze myśli i uczucia. Jego perfidia sięga granic, gdy podszywa się pod samego Boga, chcąc nam Go przedstawić jako Tego, który czyha na nasze błędy, aby nas ukarać.

Ostatecznie szatan usiłuje nas przerazić tym, kim jesteśmy. Przerysowuje naszą grzeszność, zaburza właściwą proporcję grzechów, które popełniamy. Oskarża naszą przeszłość i teraźniejszość. Pragnie bowiem jednego, abyśmy stracili nadzieję na przyszłość. Zwłaszcza, aby zasiać w nas zwątpienie w Boga, który jest miłością i miłosierdziem i właśnie dlatego potrzebujemy potężnego Obrońcy przed jego działaniem.

Chrystus nie jest tym, który broni nas przed Bogiem. Nie jest Nim, bo takiego obrońcy nie potrzebujemy, bo Bóg jest miłością. Chrystus broni nas szatanem! Chrystus występuje w obronie nas i nadziei, którą w sobie nosimy. Jego miłość – i tylko ona – jest w stanie rozpraszać mroki oskarżeń, które zostają w nas podstępnie złożone przez złego ducha. Dlatego tak bardzo potrzebujemy owego daru pokoju, który Jezus przynosi apostołom w Wieczerniku, ale przynosi go też nam za każdym razem, gdy zasiadamy z Nim do stołu Eucharystii.

Pod pewnymi względami jesteśmy podobni do apostołów w Wieczerniku, dlatego Pan Jezus chce przekonać nas, słuchających dzisiaj tej Ewangelii do tych samych trzech rzeczy, do których przekonywał apostołów.

Po pierwsze, by się nie bali, by napełnili serca pokojem, bo zło i śmierć zostały pokonane, skoro On stoi między nimi żywy.

Po drugie, że zmartwychwstał jako Bóg wcielony i teraz mogą dotknąć Jego ciała, zobaczyć Jego rany, poczęstować Go pieczoną rybą. Zatem zbawienie dotyczy nie tylko wyżyn duchowych, ale całej rzeczywistości ludzkiej, także naszej powszedniości.

Wreszcie po trzecie: wydarzenie, którego są świadkami, można zrozumieć jedynie w świetle słowa Bożego, bo to ono jest pokarmem dla naszej wiary, tak jak było pokarmem dla wiary pierwszych uczniów Jezusa.

Bardzo lubię te fragmenty Ewangelii opowiadające o spotkaniach zmartwychwstałego Jezusa z uczniami. My, chrześcijanie żyjący dwa tysiące lat po tych wydarzeniach, jesteśmy już do nich przyzwyczajeni i trudno nas czymkolwiek zaskoczyć. A szkoda, bo chrześcijanin, który nie jest gotów na to, aby Pan Bóg go nieustannie zaskakiwał jest nudnym chrześcijaninem. Dlatego zaskoczenie apostołów, ich zdumienie i niedowierzanie, budzi moją ogromną sympatię i zachwyt.

Jest coś cudownego w tym, że zmartwychwstały Jezus podczas spotkań z uczniami, którzy mieli pewnie tysiące pytań i próbowali zrozumieć rzeczy niewytłumaczalne, siada z nimi do stołu, prosząc, by podali coś do jedzenia. Jednocześnie ten posiłek ma się stać drogą do poznania Jego natury, Jego nowego człowieczeństwa odmienionego przez zmartwychwstanie. Jego ciało jest realne, choć inne, jest namacalnie materialne, choć niepodległe prawom fizyki. Można Go było dotknąć, włożyć palec w Jego rany, a jednocześnie przechodził przez zamknięte drzwi. Prawa tego świata Go nie obowiązywały, ale nie gardził posiłkami spożytymi w gronie przyjaciół.

Szczegóły ewangelicznych opisów po zmartwychwstaniu pozwalają nam uchwycić ważną prawdę, że Jezus w swoim przebóstwionym człowieczeństwie po zmartwychwstaniu jest jednocześnie jakby w dwóch rzeczywistościach: tu i tam.

Należy zarówno do doczesności, jak i do wieczności.

To także ważna perspektywa dla nas. Będąc z Jezusem zmartwychwstałym, zanurzając swoje życie w Jego życiu, dotykamy już wieczności, wykraczamy poza to, co tylko doczesne. Będąc w tym świecie, możemy już przez wiarę dotknąć tamtego. To nic innego jak opowieść o naszym przebóstwieniu, którego początek zaczyna się już tu i teraz dzięki naszemu osobistemu zjednoczeniu z Chrystusem.

Jezus kończy spotkanie z apostołami słowami: „Wy jesteście tego świadkami”. Pytanie: Czy odnosimy to wezwanie także do siebie!?

Myślę sobie, że jeżeli jako uczniowie Chrystusa mamy stać się świadkami wnoszącymi powiew ewangelicznej świeżości do naszych miejsc pracy bez względu na to czy będą to wielkie korporacje, szpitale, kancelarie adwokackie, szkoły, czy inne miejsca, gdzie  spotykamy się z innymi musimy łączyć w sobie trzy elementy:

Po pierwsze: Odwagę zakorzenioną w świadomości, że Jezus żyje i jest z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Taka odwaga wynika z osobistego spotkania ze Zmartwychwstałym a tego nie ma bez pogłębionego życia duchowego, o które trzeba nam zawalczyć za wszelką cenę. Z tej zasady wypływa kolejny element, który winien  być obecny w naszym życiu i świadectwie:

To wiara w to, że wcielenie Boga nie kończy się na krzyżu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, ale jest integralną częścią mojego i Twojego życia i żaden z jego obszarów nie jest wyłączony spod zbawczej mocy i działania Pana Boga.

I po trzecie wreszcie: Winniśmy troszczyć się o wiedzę płynącą z solidnego studiowania i rozumienia Pisma Świętego (to szczególnie mocno warto uświadomić sobie u progu kolejnego Tygodnia Biblijnego).

Jeśli spełnimy te trzy warunki, nie będziemy musieli się zastanawiać, czy Polska jest jeszcze krajem katolickim a my czy jesteśmy wiarygodnymi świadkami Chrystusa w XXI wieku?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji