Słowo, które jest sędzią

 

Jezus tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał.

Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś słyszy słowa moje, ale ich nie zachowuje, to Ja go nie potępię. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić.

Kto Mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ojciec, który Mnie posłał, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział». (J 12, 44-50)

Ewangelia dzisiejsza uświadamia nam, że Jezusowi zależy na tym, abyśmy usłyszeli to, co chce nam powiedzieć. Dlatego woła! Aby móc usłyszeć, tego, kto do nas mówi potrzebna jest postawa, którą cechuje wyciszenie, skupienie, uważność, wrażliwość. To cechy, które winny określać naszą medytację. Oczywiście to, co możemy zrobić z naszej strony jeszcze nie wystarczy dla doświadczenia skutecznej modlitwy, ale jest ważne, aby pozwolić Słowu, które Jezus do nas kieruje w medytacji docierać do naszego umysłu i serca i działać w nim.

Jeśli ze swojej strony zadbamy o optymalną postawę umożliwiającą nam słuchanie Słowa, Duch Święty dopełni reszty. Dlatego warto o Niego prosić. Warto modlić się, aby uzdolnił nas do słuchania i aby przyszedł z  pomocą naszym słabościom i naszej niedoskonałości, która objawia się na płaszczyźnie modlitwy (por. Rz 8, 26-27).

Jezus zawsze stara się skupić naszą uwagę na Ojcu, tak jak Jego uwaga była nieustannie skupiona na Ojcu. Głównym celem Słowa Bożego jest objawić nam prawdę o Bogu. Można by zatem powiedzieć, że przylgnięcie w medytacji do Jezusa, do Jego Słowa, oznacza przylgnięcie do Ojca.

Ponieważ doświadczenie medytacji prowadzi nas przez Tajemnicę, dlatego słowo Jezusa jest światłem, którego nieustannie potrzebujemy. Ono rozświetla nasze ciemności, na które natykamy idąc drogą medytacji coraz głębiej ku naszemu wnętrzu. Przylgnąć do Jezusa i jego Słowa to mieć pewność, że nie zgubimy drogi, że nie zagubimy się w gąszczu naszych emocji, przeżyć, lęków, które nosimy w naszej podświadomości a które jesteśmy w stanie dostrzec jedynie schodząc w głąb naszego jestestwa i dzięki światłu Słowa Bożego i łaski.

Każdy, kto ma za sobą już pewne doświadczenie medytacji wie, że Słowo, które towarzyszy nam w modlitwie monologicznej ma potężną moc i potrafi odsłonić nasze największe ciemności. Potrafi także przez konfrontację z tym, co napotykamy w naszym wnętrzu zrozumieć strategię  Złego, który posługuje się lękiem i często kusi nas do zamykania się z obawy przed Bogiem. Medytacja właśnie dlatego, że jest otwarciem naszego serca na łaskę i na prawdę uczy nas jak przezwyciężać strategie złego ducha.

Jezus mówi dzisiaj, że Jego słowo jest naszym sędzią. Lecz nie w tym sensie, aby nas oskarżać – jak to już wielokrotnie mówiliśmy. Osąd, którego źródłem jest słowo, pozwala nam stawać w prawdzie i pomaga nam odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu. Dlatego nieporozumieniem byłoby, gdyby chrześcijanin uciekał przed Słowem, zamiast się nim karmić. Święty Jan Apostoł przypomina, że ono jest zawsze na początku: na początku stworzenia, na początku naszego nawrócenia i uświęcenia, na początku drogi ku prawdzie i ku wolności. Jeśli chcę żyć w prawdzie i wolności serca karmienie się Słowem jest nieodzowne!

Przypomnijmy tę znaną sentencję św. Jana od Krzyża: „Tylko jedno Słowo wypowiedział Bóg Ojciec a jest nim Jego Syn, i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu. W milczeniu też powinna słuchać Go dusza” (Św. Jan od Krzyża, Słowa światła i miłości, Sentencje, 99). Na początku Bóg wypowiedział tylko jedno Słowo! W to słowo wsłuchujemy się zgodnie z zaleceniem Doktora Miłości w ciszy, w praktyce medytacji monologicznej. Temu Słowu pozwalamy się prowadzić w ciszy, bo Ono jest najlepszą drogą do ojcowskich ramion Boga.

Tak naprawdę całe życie szukamy Ojca, szukamy możliwości schronienia się w Jego ojcowskich ramionach – od pierwszego przytulenia po narodzinach. „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu” [św. Augustyn, Wyznania). Dlatego medytacja przypomina mi o tym, że moje życie jest niczym innym jak powrotem w ramiona Ojca, który umiłował mnie zanim znalazłem się pod sercem matki.

Praktyka medytacji monologicznej jest – przynajmniej dla mnie – tym doświadczeniem, które najbardziej pomaga mi zbliżyć się do Ojca i schronić się w Jego ramionach. Uczy mnie także skupiać moją uwagę na Ojcu, tak aby tę uwagę skupioną na Bogu z modlitwy przenosić w codzienność, która dzięki temu staje miejscem  Jego objawienia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji