Trwać w Chrystusie

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami». (J 15, 1-8)

„Czy znasz samego siebie?” – tak brzmiało pytanie umieszczone na frontonie starożytnej świątyni w Delfach. Człowiek przychodzący na spotkanie z bóstwem, przybywał jednocześnie w celu rozwiązania tej jednej z najbardziej zawiłych zagadek.

Wielki mistrz chrześcijaństwa św. Augustyn także nie uciekał przed tym dylematem, przyznając otwarcie: „Sam się stałem dla siebie pytaniem”. Biskup z Hippony, mimo że napisał wiele znakomitych tekstów przybliżających Boga, nie bał się mówić o niepokoju swojego serca. Kim jest Bóg i kim ja właściwie jestem?

Z przymrużeniem oka możemy stwierdzić, że osobą, która nas najbardziej interesuje jesteśmy my sami. Jednak zaglądanie do swojego wnętrza nie zawsze musi wskazywać na egocentryczne skłonności.

Należy uważnie badać siebie, docierać do najgłębszych pokładów osobowości, pilnie obserwować nawet najmniejsze poruszenia ducha. Wtedy jest szansa, że odnajdziemy w sobie ślady, których autorem jest Bóg.      To jest chwila, w której uświadamiamy sobie, że nigdy nie poznamy siebie, jeśli będziemy ślepi na obraz Pana wyryty w naszej duszy, ponieważ tworzymy jedność. „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”, mówi dzisiaj Jezus.

Jezus mówi dziś o oczyszczaniu latorośli, czyli odcinaniu małych gałązek, które się pojawiają z boku winnego krzewu. Trzeba je odciąć, żeby całe soki szły w winne grona, a nie gdzieś na boki, bo wtedy owoce będą słabsze.

Pan Jezus chce także oczyszczać nas, po to, abyśmy nie zużywali naszych żywotnych sił na rzeczy niepotrzebne, aby nasze chrześcijaństwo stawało się coraz dojrzalsze.

Początkiem dojrzałego chrześcijaństwa jest dotarcie do swoich korzeni. Jeżeli tego nie zrobimy, nasze działanie pozostanie na poziomie zwyczajnego aktywizmu. Nadal też, jako chrześcijanie, będziemy się gubić w świecie kultury, obyczajowości czy polityki. „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie może uczynić” – dodaje Chrystus. Nam nieraz tak trudno w to uwierzyć, więc wmawiamy sobie, że damy radę o własnych siłach, przy pomocy naszych zdolności. A potem, jak rzeczywistość boleśnie zderza nas z doświadczeniem naszej słabości, wołamy: „Jezu, Ty się tym zajmij…”

Doskonale zrozumiał to święty Paweł, którego życie przed nawróceniem było co najwyżej zwyczajnym aktywizmem i to takim, który sprawiał, że święty Paweł wmawiał sobie, że to, co robi, robi dla Boga, choć w rzeczywistości rozmijał się z Nim. Wymyślił Boga, którego dopasował do swoich własnych wyobrażeń.

Życie świętego Pawła przed jego nawróceniem uświadamia nam jeden z największych paradoksów człowieka: że można należeć do religii, nie należąc do Boga! Na szczęście pod Damaszkiem odnalazł prawdę, która brzmi: trzeba bardziej słuchać głosu Bożego niż siebie i naszych wyobrażeń o Bogu. Podróż w wierze wymaga od nas, abyśmy potrafili porzucić stworzony przez nas wizerunek Boga i nasze własne wyobrażenie o nas samych. Święty Paweł doświadczył na samym sobie prawdy o Bogu, który jest miłością, który pragnie spotkać człowieka na drogach jego życia i potrafi zmienić jego życie o ile człowiek mu na to pozwoli.

Przypomina mi się tu znane powiedzenie jednego ze współczesnych mistrzów duchowości chrześcijańskiej – ojca Rohra: „w życiu wiary nie chodzi o to, aby więcej osiągnąć i więcej uczynić, ale żeby bardziej zaufać Bogu (…) Tak naprawdę nie nawracamy się dzięki naszemu wysiłkowi. Nawrócenie jest zawsze darem, który przychodzi jako owoc łaski, o ile jesteśmy gotowi się na nią otworzyć”, tak jak uczynił to Paweł pod Damaszkiem.

Życie św. Pawła winno być dla nas nieustanną inspiracją.

Święty Paweł pokazuje nam bowiem niezbicie, że istnieje coś, co można by nazwać „Boską terapią” a jest nią postawa kontemplacyjna, czyli to, co św. Piotr określi jednym prostym zdaniem: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”.

Wszyscy Apostołowie chcą nas przekonać, że skuteczność ich świadectwa, podobnie jak i naszego – wyrasta z codziennego przebywania w obecności Pana.

Co to znaczy? Nie jest to kwestia działania, ale raczej sposobu bycia przy Bogu. Cokolwiek robisz i gdziekolwiek przebywasz; czy pracujesz, odpoczywasz, martwisz się czy cieszysz – w każdej chwili miej świadomość, że Bóg przeżywa to razem z tobą. Nie ma niczego w naszym życiu, co dokonywałoby się poza Nim, bo „w Bogu żyjemy poruszamy się i jesteśmy”. Niestety zbyt często gubimy tę świadomość.

Ewangelia dzisiejsza zachęca nas, byśmy wyrwali się ze swojej wewnętrznej alienacji. Abyśmy możliwie często kierowali umysł i serce do Boga.

„Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać” – mówi dzisiaj Jezus.

Henry Nouwen pisał, że prawda o naszym życiu jest taka, że nic w naszym życiu, absolutnie nic nie jest czynione, mówione ani rozumiane niezależnie od Tego, który jest początkiem i celem naszego istnienia”.

Bóg nieustannie tłoczy w nas soki swojej łaski, tak jak winny krzew toczy swoje soki w połączone z nim latorośle. Im lepiej nauczymy się z tą Bożą łaską na co dzień współpracować tym i owoce naszego życia, naszego chrześcijaństwa i naszej wiary będą obfitsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa