Trwać w Chrystusie

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami». (J 15, 1-8)



Dzisiejsza Ewangelia pyta nas o nasze zjednoczenie z Chrystusem.

Trwanie w Chrystusie w wymiarze duchowym jest pytaniem o naszą wiarę. O jej głębię! Ale dla mnie osobiście trwanie w Chrystusie w wymiarze praxis, czyli w wymiarze praktyki, ćwiczenia się jest synonimem medytacji monologicznej, do której po raz pierwszy usiadłem trzydzieści pięć lat temu i która na trwałe przesądziła o moim sposobie modlitwy.

Z perspektywy tego czasu wiem, że wierność praktyce medytacji  wymaga duchowego zmagania, ale wiem też, że trwanie w Chrystusie, to jedyna droga do tego, aby nasze życie przyniosło owoc w wymiarze nie tylko duchowym, ale i ludzkim. Nie wiem, gdzie dzisiaj bym był, gdyby w pewnym momencie mojego życia Jezus nie zaprosił mnie na tę drogę. Spoglądając z bardzo osobistej perspektywy  mogę powiedzieć jedynie, że taka droga nie jest łatwa, ale jest konieczna. Przynajmniej dla mnie, ale też dla wielu osób, którym na drodze tego doświadczenia przez te lata towarzyszyłem i które otwierając przede mną swoje serce zechciały się ze mną podzielić swoim osobistym doświadczeniem, które spotyka się w jednym oczywistym dla nas stwierdzeniu: „Jeśli nie chcę przegrać mojego życia to muszę być zjednoczona/y z Jezusem!”.

Piszę te słowa na świeżo po dzisiejszej porannej medytacji, do której obudził mnie mój anioł stróż o 5.00. W tym względzie  jest niezawodny od lat i za tę troskę mu dziękuję. Mnie osobiście dzisiejsza Ewangelia wskazuje właśnie na taką duchowość medytacyjną, która jest duchowością Słowa Bożego.

Dzisiejsza Ewangelia jest dla tych, którzy pracują i pochylają się wytrwale nad wsłuchiwaniem się w Słowo. I Jezus ukazuje dziś tę prawdę o Słowie od strony wnętrza człowieka. Pokazuje jak to Słowo działa w naszym wnętrzu. Punktem wyjścia jest to, że to Słowo jest w nas, że otwieramy przed nim drzwi naszego serca. To wielkie ryzyko, bo ktoś kto na serio otwiera się przed Słowem musi zgodzić się że na to, że nic już nie będzie takie samo. Słowo bowiem oczyszcza człowieka. Ono w nas pracuje, doskonali nas. To jest Słowo o Bogu, ale i o człowieku.

Im dłużej podążam drogą medytacji, tym bardziej jej praktyka uświadamia mi, że potrzebuję ciągłego karmienia się Słowem, potrzebuję ciągłego oczyszczania się mocą Słowa.

Można powiedzieć, że praktyka medytacji monologicznej jest przyjęciem w pokorze i zgodzie tej pracy Jezusa i Jego Słowa we mnie. Ale aby mogła się ona dokonać i wydać owoce potrzebuję „trwać Chrystusie”.

Medytacja pozwala mi uchwycić nie tylko moim umysłem, ale nade wszystko moim sercem i życiem znaczenie tego słowa „trwać”. Jest to bowiem bardziej trwanie Słowa we mnie niż moje trwanie przy Nim. Ono zawsze jest łaską! Ja ze swojej strony mogę jedynie pozwolić lub nie, by to Słowo trwało i pracowało we mnie. Medytacja monologiczna, Modlitwa Jezusowa uczy mnie żyć w komunii ze Słowem, w zjednoczeniu z Nim. To trwanie, to wyraz, ale też i owoc mojej więzi z Bogiem, o którym wiem, że sam z siebie go nie przynoszę. Między tymi, którzy medytują a Bogiem rodzi się coś, co można by określić witalną więzią, tak jak ta, która tworzy się między winnym krzewem a latoroślą, która z niego i dzięki niemu może rozwijać się i wzrastać. Dzięki temu możemy odkrywać z wielkim zdumieniem i zachwytem w sobie tę samą moc, która jest też obecna w Bogu.

Ewangelia dzisiejsza to streszczenie programu dla wszystkich, którzy podążają wiernie drogą medytacji. I przypomina nam, że bycie uczennicą/uczniem Chrystusa zasłuchanym w Słowo to wielki przywilej, ale i wielka odpowiedzialność za ten dar, który On przez swoje Słowo za każdym razem, gdy siadamy do medytacji składa w naszym sercu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji