Magia czy Ewangelia - refleksje po konferencji

We wtorek i środę miałem przyjemność uczestniczyć w pewnej konferencji naukowej. Nie była z założenia religijna, choć można było tu i ówdzie zobaczyć twarze księży i sióstr zakonnych. Zasadniczo dotyczyła współczesnych niebezpieczeństw czyhających na młode pokolenie Polaków. I jakież było moje zaskoczenie, gdy na tejże sensu stricto świeckiej konferencji pojawiły się dwa tematy jakby nie z tego ogródka i to potraktowane bardzo po... chrześcijańsku. Pierwszy z nich dotyczył zabobonu, drugi samej magii. O pierwszym z nich mówiła pewna pani doktor w kontekście kulturowym, o magii zaś ksiądz katolicki (sic!) i to na dodatek egzorcysta.





No właśnie, może warto zadać sobie pytanie: Ilu chrześcijan miesza to, co święte z tym, co zabobonne, zupełnie bez rozeznania sprzeczności między tymi dwoma...


Słowo zabobon pochodzi z łaciny superstitio i oznacza bezprawne przedkładanie jednej rzeczy nad drugą. Odnosi się to do wszystkich form werbalnych i praktyk podobnych do świętych rytuałów, jak rów­nież do postaw, które przenosi się nad autentyczną praktykę religijną powodując jej zanik.



W encyklopedii czytamy: Zabobon, wierzenie lub praktyka o charakterze religijnym pozostająca w sprzeczności z powszechnie obowiązującym albo uznawanym w danej społeczności kultem.

Najczęściej jest pozostałością dawnego systemu wierzeń, uważanego za przestarzałe formy magii, przejawy ciemnoty i zacofania (tak traktowano "pogańskie" wierzenia dawnych Słowian po wprowadzeniu w Polsce religii chrześcijańskiej).

Nazwa zabobon pochodzi od tzw. bobonienia - niewyraźnego, mrukliwego sposobu wypowiadania słów przez wróżbitów w trakcie obrzędów kultowych.

"Cała socjologia kultury bada zjawisko przesądu, ponieważ jest on bardzo ważnym elementem naszego funkcjonowania społecznego" - pisze dr Cezary Kalita, socjolog z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.
Kiedyś nad drzwiami swojego gabinetu Niels Bohr, wybitny duński fizyk i laureat Nagrody Nobla, powiesił podkowę. Studenci zapytali: „Panie profesorze wierzy pan w takie przesądy?” Na co Bohr odpowiedział: „Ja osobiście w to nie wierzę. Ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście nawet tym, którzy w to nie wierzą”. Ten przykład świetnie ilustruje siłę przesądu.

Skąd biorą się zabobony? Źródłem jest przede wszystkim kultura. Drugi czynnik to tradycja. Przesądy są przekazywane z pokolenia na pokolenia, czego nie zawsze jesteśmy świadomi. - Każda kultura wytwarza obiekty kultu, ponieważ musi podzielić świat na tzw. sacrum i profanum, czyli na rzeczywistość uświęconą, duchową, niezwykłą i codzienną.
Co może być przedmiotem kultu? To zależy od stopnia rozwoju cywilizacyjnego, np. w kulturach animistycznych przedmiotem świętym, uduchowionym może być wszystko: drzewo, góra, włócznia, garnek. Oczywiście możemy obserwować rozwój religijny od najprostszych form obecności duchów w przedmiotach, poprzez wytwarzanie antropomorficznych form wielobóstwa (np. mitologia grecka) do monoteizmu. Ale pamiętajmy, że formy wcześniejsze, mimo że są zastępowane przez bardziej wyrafinowane, to jednak nie giną całkowicie, np. dzisiaj, jeśli ktoś kichnie, mówimy mu „na zdrowie”. To pozostałość po czasach zarazy, kiedy taki objaw mógł oznaczać nadejście epidemii, stąd lepiej było temu zapobiec dobrym słowem, które jak wierzono miało magiczną moc.


Problem pojawia się wtedy, gdy sacrum miesza się z zabobonem (czyli profanum)



Choć uważa się, że przesądy są dziedzictwem przeszłości, to i na naszych oczach rodzą się zabobony. Na portalach internetowych związanych ze ślubem przyszłe panny młode piszą, że nie wierzą w przesądy, ale... nie pokażą się przed ceremonią narzeczonemu w sukni ślubnej, bo to może przynieść pecha. Przestrzegają, aby w kieszeni pana młodego nie zabrakło drobnych, bo w przeciwnym razie czeka ich ubóstwo.



Z kolei na forach związanych z ciążą i macierzyństwem żalą się młode kobiety, że ich matki, teściowe radzą, aby nie kupowały przed porodem ubranek dla dziecka, bo to grozi poronieniem. Powtarzają im również, że nie powinny przechodzić pod sznurami z rozwieszoną bielizną, aby maluch nie przyszedł na świat owinięty pępowiną. A gdy już dziecko głośnym krzykiem oznajmi, kto teraz grać będzie w rodzinie pierwsze skrzypce, do jego wózka należy przyczepić koniecznie czerwoną kokardkę, która zabezpieczy przed złymi urokami.



W kościołach natomiast można znaleźć rozłożone na ławkach kartki z przepisanym ręcznie lub powielonym na ksero następującym tekstem: „Nowenna do św. Judy Tadeusza w zupełnie beznadziejnych przypadkach" Sama nowenna i modlitwa do św. Tadeusza z pewnością nie jest zła, gorzej, gdy zaopatrzona jest w komentarz typu:  "Ta nowenna musi być odmawiana jako modlitwa 6 razy dziennie konsekwentnie w ciągu 9 dni. Dziewięć egzemplarzy tej nowenny musi każdego dnia zostać wyłożonych w jakimś kościele. Sprawa, w intencji której jest odprawiana nowenna, zostanie wysłuchana najpóźniej w dziewiątym dniu nowenny, jeżeli nie wcześniej i jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby nie została wysłuchana”.





Kolejny raz ktoś dał się przekonać zapewnieniom, że drobiazgowe spełnienie pewnych warunków pozwoli mu na pewno i w ściśle określonym czasie osiągnąć to, czego pragnie. Ktoś znalazł zapewnienie o skuteczności, jakiej nikt mu wcześniej nie gwarantował. Ów człowiek, zapewne katolik, nie zdaje sobie sprawy, że tekst, który skrupulatnie przepisał, ma charakter magiczny. Pozostawione w kościele egzemplarze nowenny znikają dość szybko, niekiedy za sprawą pana kościelnego lub czujnego duszpasterza. Gdy jednak któraś z kolejnych dziewięciu karteczek dostanie się w ręce kogoś podatnego na takie zapewnienia, znajdzie w nim następnego „wyznawcę”. To on z kolei będzie przepisywał tekst dziewięć razy przez dziewięć dni i podrzucał do kościoła. Łańcuszek, bynajmniej nie ludzi dobrej woli, ale zabobonu i magicznego myślenia, będzie się dalej rozwijał, zaś problem pomieszania religii i magii po raz kolejny okaże się aktualny.





Niestety wciąż wielu chrześcijan miesza to, co święte z tym, co zabobonne, nie widząc w tym nic złego. Ks. Dario Betancourt w książce „Wstań i chodź” napisał: Pewnego razu byłem w sklepie, w którym sprzedawano przedmioty religijne, tzw. dewocjonalia. Pierwszą rzeczą, jaką zaobserwowałem zaraz po wejściu do tego sklepu, był obraz Maryi udekorowany światełkami fluorescencyjnymi. Pochwaliłem właściciela sklepu za jego szczególne oddanie Maryi. On zaś powiedział mi, że modli się do Niej, prosząc o opiekę. Wychodząc ze sklepu, zauważyłem na drzwiach zawieszony czosnek i podkowę. Zapytałem właściciela: «Co to znaczy?» «To są przedmioty, które przynoszą szczęście» - odpowiedział. Patrząc na obraz Maryi, powiedziałem mu: «Dlaczego trzymasz ten obraz tutaj?». «Aby mieć więcej szczęścia» - odpowiedział właściciel.



W mniemaniu większości katolików przesądy nie kłócą się z wiarą w Boga. Raczej interpretują je jako pewne dodatkowe zabezpieczenie, „ot tak na wszelki wypadek”. Pamiętajmy, że nasz katolicyzm jest silnie zakorzeniony w kulturze ludowej, a tam przesądy czy zabobony zawsze odgrywał istotą rolę.

Istnieją dwa rodzaje zabobonów:
a) zabobon sensu stricto, kiedy rzeczy, które się wyko­nuje, mają jakiś związek z praktykami religijnymi taki­mi jak np. modlitwa, gesty, błogosławieństwa;


  b) zabobon rzeczowy i sytuacyjny, kiedy te same rze­czy lub podobne wykonuje się bez łączenia ich z modlitwami lub praktykami religijnymi. Przykładem tego może być np.

  • powtarzanie jakiejś modlitwy określoną ilość razy gdyż w przeciwnym wypadku grozi jakieś nieszczęście;
  • traktowanie recytacji modlitw w określonej liczbie, w określone dni roku, czy tygodnia, jako niezawodny środek na uwolnienie takiej samej ilości dusz z czyśćca;
  • recytowanie modlitw z życzeniem, aby temu, komu życzymy źle, stało się coś złego;
  • pogląd, że woda święcona zebrana potajemnie z ja­kiejś liczby kościołów (np. siedmiu) jest skuteczna;
  • odmawianie modlitw na skrzyżowaniach dróg w okre­ślonych godzinach dnia lub nocy;
  • odmawianie samemu lub przez inne osoby różnych dziwnych modlitw w domach lub dokonywanie błogo­sławieństw z litaniami, przy użyciu świec, krucyfiksów w różnych kolorach, z zastosowaniem różnych substan­cji i kolorowych tasiemek.
  W tej szczególnej formie zabobonów sensu stricto na­leży zwrócić uwagę na rytuały, znaki religijne i akty kul­tu. Rzeczywiście, sam Kościół zaprasza nas do ich wy­konywania. Mają one bowiem, odmawiane z wiarą i ufnością, zbliżać nas do Boga i do łączności z Nim. Natomiast wykonywane w błędnym nastawieniu wewnętrznym mogą stać się zabobonem. I to właśnie (przypominają nam biskupi z Toscanii w dokumencie zatytułowanym „Co dotyczy magii i demonologii") zda­rza się wtedy, kiedy „wierzący jest świadom, że stosuje gesty chrześcijańskie, poprzez które wie, że działa Bóg i Jego łaska, lecz na płaszczyźnie emocjonalnej działa w nim pewna postawa magiczna, związana jedynie z pragnieniem osiągnięcia czegoś lub ucieczką od ja­kiejś nieosobowej siły, której się boi".
Jest to niebezpieczeństwo, przeciwko któremu ani księża ani wierni nie są zabezpieczeni. Dlatego wszyscy są zaproszeni przez toskańskich biskupów „do sta­łego odkrywania sensu autentycznego «rytuału Kościoła», na bazie pełnej dojrzałości wiary i rzeczywistej zgod­ności między tym, w co się wierzy, co się celebruje a jak się postępuje w życiu. Istnieje bowiem nierozerwalny związek pomiędzy wiarą, kultem a byciem chrześcijaninem".




Można także mówić o tzw. zabobonach rzeczowych lub sytuacyjnych. Z tym rodzajem zabobonu spotykamy się wtedy, gdy ktoś przypisuje pewnym rzeczom moc, bazując na ich naturze. Moc, którą rzekomo te rzeczy powinny posia­dać, jest niezależna od tego, jakie są działania człowie­ka. Ten zaś konsekwentnie uzależnia od niej swoje za­chowanie. Kto praktykuje takie zabobony, myśli, że nawet poprzez kontakt z określonymi rzeczami przywo­łuje szczęście lub też nieszczęście. Jego działanie ogra­nicza się do prób wejścia w kontakt z tym, co przynosi szczęście (np. jakiś amulet) i unikania tego, co przynosi nieszczęście (np. nie podróżuje w określone dni, nie wy­najmuje w hotelu pokoju o numerze 13 lub 17, unika spotkania z określonymi zwierzętami). Są to zatem rzeczy, które rzekomo mają przynosić nieszczęście, np:

  • czarny kot, który nam przebiega drogę;
  • spotkanie sowy;
  • przejście pod schodami;                  
  • zbić butelkę z olejem;               
  • rozbić lusterko;
  • założyć ręce jedna na drugą, kiedy ktoś się z nami wita;
  • rozłożyć parasol w domu;
  • położyć kapelusz na łóżku;
  • otrzymać w podarunku chusteczki;
  • trzymać nogi skrzyżowane, jeśli kobieta jest w ciąży lub też przyszywać guzik do ubrania w momencie, gdy ma się je na sobie;
  • kupić wózek dla dziecka jeszcze przed jego narodze­niem;



Czy wiara w przesądy to zatem poważny problem?

Katechizm Kościoła Katolickiego bardzo poważnie traktuje wszelkie zaklinanie rzeczywistości. W artykule 2138 czytamy, że zabobon „jest wypaczeniem kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu. Przejawia się on w bałwochwalstwie, jak również w różnych formach wróżbiarstwa i magii”. „Może on także dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, na przykład, gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym. Popaść w zabobon (por. Mt 23, 16-22) - oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają” (art. 2111).



Tak wielki nacisk oficjalnego nauczania Kościoła wynika z troski o to, by wyznawcy Chrystusa nie zatracili fundamentalnego zaufania pokładanego w Bogu. Tylko On może kierować przyszłością, a wszelkie praktyki magiczne i chęć panowania nad przyszłością są próbą sytuowania się na Jego miejscu. „Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy” (art. 2116).




Smutno to brzmi, w czasach, gdy do występujących w telewizji EzoTV dzwoni każdego dnia po kilkaset osób (wielu przyznających się do chrześcijaństwa) pytając wróżbitów i wróżki (skądinąd noszących często na piersiach symbole chrześcijańskie - medalik lub krzyżyk)  o swoja przyszłość. 


Kiedyś jedne z moich serdecznych przyjaciół Tadeusz Mokrzycki, będący swego czasu kierownikiem Dominikańskiego Centrum ds. Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych z ciekawości dał do gazety ogłoszenie pod hasłem"wróżka - tanie wróżby w promocji". I jakież było jego zdziwienie, gdy w przeciągu dwóch tygodni zatelefonowało do niego blisko sto osób, chcąc skorzystać z usługi wróżbity.

Okazuje się jednak, że zabobony to nie tylko problem religijny, gdyż ostatnie badania psychologiczne  nierzadko mówią o nich jako o jednej z form współczesnego zniewolenia umysłu.



Co bardziej uczciwi psychologowie (nie tylko chrześcijańscy) ostrzegają, że bezkrytyczna wiara w przesądy może być groźna. Wspomina o tym nawet XIX-wieczna encyklopedia Meyera, która mówi, że: „dwa uczucia rodzą przesąd, mianowicie strach i łapczywość, kierujące wyobraźnią i zniewalające rozum”.



Zdaniem obecnej na konferencji pani psycholog Elżbiety Trawkowskiej-Bryłki wiara w zabobony może w skrajnych przypadkach doprowadzić nawet do nerwicy natręctw czy fobii, ponieważ zdecydowanie ogranicza wolność człowieka, a przez to wymusza na nim pewne irracjonalne decyzje, które są podyktowane lękiem.
Takiego człowieka cechuje przekonanie (a więc wiara w to), że jeśli nie wykonamy pewnej magicznej czynności, to spotka nas nieszczęście, albo jeśli ją wykonamy, to zapewnimy sobie dostatek, powodzenie, zdrowie itd. Nasze myślenie o sobie, tym, kim jesteśmy i co chcemy osiągnąć, wpływa nie tylko na samopoczucie, ale na decyzje i ostatecznie na całokształt życia. Jeśli ktoś wierzy, że czarny kot może popsuć mu dzień, to tak się z pewnością stanie, bo człowiek ten będzie podświadomie szukał powodów do bycia nieszczęśliwym. Trudniej jest ze sprawdzaniem się przesądów zapewniających powodzenie i szczęście. Nie działają one tak „skutecznie”, ponieważ aby osiągnąć sukces, potrzeba wysiłku i pracy, a sama wiara w praktyki magiczne nie sprawi, że np. zdamy egzamin czy będziemy bogaci.



Na koniec warto przytoczyć kilka pytań i odpowiedzi udzielonych przez rzeczonego księdza egzorcystę - ks. Mariana Piątkowskiego, doświadczonego egzorcystę, byłego krajowego koordynatora egzorcystów:

Pytanie 1: Deklarujemy, że wierzymy w Boga. Tymczasem obok medalika nosimy na szyi talizman otrzymany od wróżbitów. Na pytanie, dlaczego wierzymy w zabobony i przesądy, najczęściej odpowiadamy, że to rozrywka, tradycja czy też część kultury.



Odpowiedź Ks. M. Piątkowskiego: Choć żyjemy w coraz bardziej cywilizowanym świecie, zabobony i przesądy wciąż mają się dobrze. Przykłady można mnożyć. Bez trudu spotkamy, zwłaszcza na wsiach, tych, co będą wiązać nowo narodzonemu dziecku czerwoną wstążeczkę, aby nikt go nie zauroczył. Inni będą odpukiwać w niemalowane drewno, by czegoś nie zapeszyć, nie podadzą ręki przez próg, zawrócą, widząc przebiegającego przez drogę czarnego kota, wierzą w feralne dni i moc amuletów, przepowiadają przyszłe wydarzenia na podstawie zachowania się przedmiotów martwych... Wielu z nas kieruje się przesądnym sposobem myślenia, bo dość mocno utrwalił się on w naszej świadomości, z czego niekiedy nie zdajemy sobie już nawet sprawy. Czy jednak godzi się być katolikiem i hołdować pogańskim zwyczajom? Dlatego istotną sprawą staje się ustalenie, co w życiu jest dla nas, zwłaszcza dla ludzi wierzących, ostatecznym punktem odniesienia. Tą ostoją powinien być po prostu Bóg, który kieruje losami świata. Wszystko jest w Jego ręku.



Pytanie 2: W czym tkwi niebezpieczeństwo wiary w przesądy i zabobony?



Odpowiedź Ks. M. P. Jest to forma okultyzmu, która niesie poważne zagrożenie dla wiary i życia chrześcijańskiego, a często także dla zdrowia, ciała, nerwów i psychiki. Potwierdzają to różne doświadczenia. Angażowanie się w okultyzm otwiera drogę złym duchom, których celem jest zerwanie więzi człowieka z Bogiem, a w konsekwencji doprowadzenie do duchowej śmierci.



Pytanie 3: Ludzie często stosują różne zabobonne praktyki nieświadomie bądź traktują je z przymrużeniem oka. Jak zareagować, kiedy zetkniemy się z taką sytuacją?



Odp. Ks. M. P. Pouczać. Jednak robić to roztropnie. Przypominać, że wiara nie może być szukaniem cudowności. Prawdziwy chrześcijanin nie powinien przejawiać zainteresowania tym, co ma charakter nadzwyczajny, fantastyczny, ciekawy.



Człowiek przyjmujący postawę zabobonną domaga się, aby bez względu na koszt, rzeczy miały się tak, jak on tego chce. Tymczasem wiara jest ufnym zdaniem się na wolę Boga, jakakolwiek by ona nie była. Jeśli człowiek nie jest w stanie zawierzyć się Mu bez domagania się, by być wysłuchanym w taki sposób, jak sam tego pragnie, wówczas zabobonem stają się wszelkie modlitwy-prośby o zdrowie, łaski.



Choć to i tak dużo jak na jeden wpis, niech mi będzie wolno na koniec przytoczyć fragment książki Pawła Pomianka, teologa, publicysta, autor książki pt. „Przesądy - nowe spojrzenie”.



Choć w dzisiejszych czasach może się to wydawać zaskakujące, ale codzienne życie, a także media przesycone są przesądami. Już od najmłodszych lat w programach dziecięcych czy bajkach pojawiają się rady, czego należy się wystrzegać, bo może przynieść pecha, a co przynosi szczęście. Trudno więc się dziwić, że później studenci niemal obowiązkowo zaginają ostatnią stronę w indeksie, a gdy spadnie na ziemię, nie pozwalają go podnosić, bo trzeba przecież najpierw przydeptać.



Bohaterowie wielu filmów czy seriali wielokrotnie przekazują sobie jakieś przedmioty, amulety, które mają przynieść szczęście. Prawdziwa psychoza panuje w mediach w piątek trzynastego. Pamiętam, że gdy kilka lat temu jechałem w tym dniu busem, w ciągu kilku godzin spiker prowadzący program w jednej ze stacji radiowych przy każdy wejściu wspominał o tym, że to piątek trzynastego i niemal odliczał godziny do końca tego dnia. Czasem można odnieść wrażenie, że to jakieś żarty, że to tak tylko, by było ciekawiej, choć nikt realnie w to nie wierzy. Ale znam wiele osób, które traktują przynajmniej niektóre przesądy bardzo poważnie.



Osobna sprawa to przesądy w języku komentatorów sportowych. Tutaj również aż roi się od koszulek na szczęście, szczęśliwych numerów czy - pewnie najczęściej - od powstrzymywania się przed wypowiadaniem pewnych słów, „żeby nie zapeszać”.



Oczywiście media promują też bardzo mocno przesądy związane z uroczystościami weselnymi, jak obsypywanie ryżem czy pieniędzmi, tłuczenie kieliszków, zwyczaje oczepinowe. W święta stacje telewizyjne z lubością przypominają wszelkie przesądne zwyczaje i ich znaczenie. Pytanie tylko, dlaczego zapominają o tak głębokiej i bogatej symbolice chrześcijańskiej.



Czasem mam wrażenie, że choć już ponad tysiąc lat minęło od chrztu Polski, to do dziś Polacy nie „wyrośli” z pogaństwa. A przecież wiara w jakiekolwiek przesądy stoi w absolutnej sprzeczności z wiarą w zbawiającego Jezusa Chrystusa, Bożą Opatrzność i katolickie dogmaty.



To tyle na teraz. o magii jeszcze będzie. Bardziej ambitnym polecam książkę ks. prof. Romana Pindela,  p.t. „Magia czy Ewangelia”

Komentarze

  1. Dużo ciekawych informacji. Wielu chrześcijan nawet nie zdaje sobie sprawy jakie niebezpieczeństwo kryje się za magią. Jak zły duch przez nią działa. Fajnie, że przygotowałeś takiego posta. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa